Klucz Sary - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 8 marca 2023Klucz Sary to książka osadzona w wojennych realiach. Opowiada o wydarzeniach, o których Francuzi najchętniej chcieliby zapomnieć, a także o uczuciach. Nie jest to romans, ale opowieść o siostrzanej miłości, która jest silniejsza niż strach, wojna i… śmierć.
Klucz Sary to książka osadzona w wojennych realiach. Opowiada o wydarzeniach, o których Francuzi najchętniej chcieliby zapomnieć, a także o uczuciach. Nie jest to romans, ale opowieść o siostrzanej miłości, która jest silniejsza niż strach, wojna i… śmierć.
Klucz Sary ma dwie bohaterki. Jedna to tytułowa Sara, która razem z rodzicami mieszkała w Paryżu i w 1942 roku razem z tysiącami innych nieszczęśników została zamknięta w krytym stadionie kolarskim o nazwie Velodrome d`Hiver, w skrócie Vel d`Hiv. Druga postać to amerykańska dziennikarka, która dostała zlecenie na napisanie artykułu o tym strasznym miejscu.
Historia związana z tym miejscem jest ciemną plamą na historii Francji. To nie naziści, ale francuska policja wyszukiwała i więziła na wspomnianym stadionie ludność pochodzenia żydowskiego, która mieszkała we Francji. Nie szczędzili nawet dzieci. Zgromadzeni ludzie bez zapewnionych podstawowych warunków sanitarnych, o jedzeniu i wodzie nie wspominając, czekali na transporty, które miały ich zawieść dalej – do obozów. W eliminowaniu Żydów Francuzi wykazali się dużym zapałem. I to wcale nie było kolaborujące z Niemcami państwo Vichy. To, co się stało, jest rzeczą straszną. Francuzi rozebrali po wojnie budynek i postawili pomnik ku czci ofiar. Żyjmy dalej – tak by się chciało powiedzieć, ale przeszłość już niestety tak ma, że lubi oddziaływać na żyjących. Tatiana De Rosnay bardzo dobitnie pokazała to w Kluczu Sary.
Pisarka prowadzi czytelnika przez treść dwiema narracjami, które są wyraźnie wyróżnione różnymi rodzajami czcionek. Opowieść związana z dziesięcioletnią Sarą jest wstrząsająca. Niby człowiek wie, co się stało w czasie wojny, ba, nawet nie ma złudzeń co do rozwiązania motywu z kluczem, ale… De Rosnay właśnie przez tę prostotę narracji, przez to, że nie stara się czytelnika na siłę wzruszać, osiąga swój cel. Sama odczuwałam pewien dyskomfort, gdy wiedziałam, że na kolejnej stronie czeka na mnie historia małej Sary. Ta historia zresztą w pewnym momencie się urywa. I szczerze mówiąc, ciężko mi było powstrzymać łzy. Wściekłość, żal, smutek. Trudno powiedzieć, co czułam.
Współczesna część również jest bardzo ciekawa. Julia rozpoczyna śledztwo dziennikarskie, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o późniejszych losach tytułowej bohaterki. Sprawa w pewnym momencie nabiera barw bardziej osobistych. Poszukiwania zamieniają się powoli w krucjatę w poszukiwaniu odkupienia. Pisarka pokazuje także, jak wydarzenia z przeszłości, w które byli uwikłani przodkowie, oddziałuje na późniejsze pokolenia. Klucz Sary otwiera wiele niezabliźnionych ran. Nic więcej nie zdradzę.
Książka napisana jest bardzo dobrze. Czyta się ją błyskawicznie, ale nie odczuwa się niedosytu. Wszystko zostało opowiedziane w odpowiednich proporcjach. Jest to jedna z tych książek, która zostaje z czytelnikiem na wiele dni i zapada w pamięć na długo po zakończeniu lektury.
Poznaj recenzenta
Agnieszka KołodziejDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat