Koło czasu - sezon 2, odcinki 1 - 3 - recenzja
Koło czasu powróciło z drugim sezonem, który znowu imponuje stroną wizualną i rozmachem. Trzy pierwsze odcinki rozbudowują świat serialu, ale kosztem wolnego tempa i wlokącej się historii.
Koło czasu powróciło z drugim sezonem, który znowu imponuje stroną wizualną i rozmachem. Trzy pierwsze odcinki rozbudowują świat serialu, ale kosztem wolnego tempa i wlokącej się historii.
Pierwsze, co rzuca się w oczy w nowych odcinkach Koła czasu, to rozmach. Amazon znowu nie szczędził pieniędzy na ten serial, dzięki czemu ogromne wrażenie robią scenografie, miejsca, krajobrazy oraz efekty komputerowe najwyższej klasy. Do tego kostiumy i zbroje Seanchan prezentują się znakomicie – są bardzo wymyślne. Zaskakuje, że ten tajemniczy i morderczy lud został wprowadzony na tak wczesnym etapie historii. Wydawać by się mogło, że zdynamizuje akcję, ale nie do końca tak się dzieje. Jak na razie to kolejny dodatek poszerzający świat serialowego Koła czasu – intrygujący, ale w opowieści robi się coraz bardziej tłoczno od zagrożeń czyhających na bohaterów.
Ponownie śledzimy losy rozdzielonych postaci. Niespodziewanie najciekawszym wątkiem ze wszystkich jest ten z Nynaeve oraz Egwene, które znajdują się w Białej Wieży. Jako nowicjuszki uczą się władać Jedyną Mocą, ale przychodzi im to z trudnością. Szczególnie byłej Wiedzącej, która ma ogromny potencjał, ale bez silnych emocji nie potrafi nic zrobić. Dzięki stanowczej Liandrin, którą twórcy wysuwają na pierwszy plan ze względu na wyrazistą grę Kate Fleetwood, wątek jest interesujący oraz pozwala rozwijać tę postać. W pełni rozumiemy, co czuje i dlaczego jest taka porywcza. Początek trzeciego odcinka jest jej całkowicie poświęcony, ale ogląda się to z dużym zaciekawieniem. Jesteśmy ciekawi, jak sobie poradzi z tą sytuacją. Jednak same wydarzenia z tym związane aż tak nie emocjonują.
Nynaeve nieco przyćmiewa Egwene – nie tylko pod względem potencjału w przenoszeniu Mocy, ale też po prostu w tej części historii. Dobrze, że twórcy o niej nie zapominają. Dowiadujemy się o jej zazdrości względem przyjaciółki, co wydaje się naturalne. Bohaterka służy temu, aby wprowadzić Elayne do serialu. Ceara Coveney jest niezła w tej roli, ale szybko można o niej zapomnieć. Szkoda, ponieważ jest bardzo ważną postacią. W każdym razie Egwene na razie nie odgrywa większej roli w fabule, ale chyba nikomu to nie przeszkadza.
Rozczarował wątek Moiraine, ponieważ przez trzy odcinki nie doszło do żadnych konkretnych wydarzeń, które miałyby popchnąć fabułę do przodu. Trochę jak w książkach – więcej jest sekretów wokół tej postaci niż nowych informacji. Oczywiście atak Sprzymierzeńców Ciemności wyciągnął historię z marazmu, ale i tak mocno się ciągnęła. Twórcy znowu namieszali w relacji z Lanem, ale przynajmniej Rosamund Pike i Daniel Henney wlali sporo uczuć w rozstanie tych bohaterów. Poza tym poznaliśmy kolejną istotną postać – Verin, którą przyzwoicie gra Meera Syal. Przez chwilę pojawił się również niezły Julien Lewis Jones jako znany z książek żeglarz Bayle Domon.
Sporo czasu w trzech pierwszy odcinkach spędzamy z Perrinem, który jest pełen gniewu, obaw i cierpienia. Wraz z towarzyszami z Shienaru wyruszył na Wielkie Polowanie, szukając zarówno słynnego Rogu, jak i Padana Faina. Wyprawa nie była zbyt porywająca, ale pozwoliła lepiej poznać wilcze umiejętności tego bohatera. Nie zabrakło dynamicznych scen walk. Zaskoczyło zaś pojawienie się Seanchan oraz kobiet przenoszących Jedyną Moc i używających jej do zabijania. Ten motyw sprawił, że jego wątek stał się ciekawszy, bo jednak sama postać po prostu nie jest na tyle charyzmatyczna, aby z zainteresowaniem śledzić jej losy. Warto dodać, że kręci się wokół nich podstępny Ishamael.
Mimo że Rand jest kluczową postacią dla całej historii, w ciągu trzech odcinków spędzamy z nim bardzo mało czasu. Młodzieniec zaszył się w miejscu, gdzie może pomagać mężczyznom odciętym od Jedynej Mocy i popadającym w obłęd. Zanim jednak zbliży się do Logaina, który roztacza wokół siebie atmosferę grozy i niepewności, trzeba przebrnąć przez wlokące się romansowe sceny z Selene czy ucztę ociekającą bogactwem. To ważne, ale okrutnie nudzi, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia ze słynnym Smokiem Odrodzonym. Poza tym Josha Stradowski w tej roli nie sprawia, że mamy ochotę spędzać czas z tą postacią. Niestety, ale musimy się uzbroić w cierpliwość i poczekać, aż wątek się rozkręci. O ile w ogóle do tego dojdzie, skoro twórcy na swój sposób opowiadają historię Randa.
W drugim sezonie Dónal Finn zastąpił Barneya Harrisa w roli Mata, ale różnica jest praktycznie nieodczuwalna. Wciąż jest postacią, na której wszystkim zależy najmniej, co sam serial dość przypadkowo podkreśla w liście od Perrina. Świetna Kae Alexander jako Min ożywia jego wątek, ale to nie ona powinna tu błyszczeć. Przynajmniej otrzymujemy obietnicę, że wątek się rozkręci, bo bohaterowie wyruszają w drogę, która, miejmy nadzieję, przyniesie ciekawe wydarzenia albo chociaż pozwoli polubić Mata, który przecież od pewnego momentu w książkach wzbudzał dużo sympatii.
Koło czasu ma to do siebie, że trzeba trochę poczekać, aż wydarzenia nabiorą rozpędu. Amazon zastosował dobrą taktykę i od razu wypuścił trzy odcinki, aby widzów nie zniechęcić wolnym tempem akcji. Twórcy wciąż pilnują, aby budować i rozwijać ten świat oraz klarownie wyjaśniać tajniki związane z przenoszeniem Jedynej Mocy. Dzięki temu mamy poczucie, że historia jest ugruntowana i nie wkrada się do niej chaos. Nie mamy mętliku w głowie od nadmiaru informacji.
Nie jest to odważny start sezonu, ale serial wciąż imponuje jakością wizualną. Trzy pierwsze odcinki nie wzbudzają wielkiej ciekawości, ale ta bijąca z ekranu solidność przekonuje do siebie. Zdecydowanie nie jest to jeszcze moment, aby porzucić tę produkcję. W końcu Koło kręci się, jak chce, a kolejne tygodnie pokażą, czy warto wykazać się cierpliwością.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat