Kraina Lovecrafta: sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Kraina Lovecrafta serwuje nam przepełniony seksem i brutalną przemocą szalony odcinek. Czy dzięki temu serial zyskuje na jakości?
Kraina Lovecrafta serwuje nam przepełniony seksem i brutalną przemocą szalony odcinek. Czy dzięki temu serial zyskuje na jakości?
Kraina Lovecrafta jest niczym Strefa mroku z motywem przewodnim w postaci rasizmu i nierówności społecznych. Główny wątek fabularny związany z odyseją Atticusa przez świat magii ustępuje miejsca na pierwszym planie elementom żywcem wyjętym z konwencji gore oraz opowieści o podłożu społecznym. W poprzedniej recenzji zwróciliśmy uwagę na to, że sposób, w jaki twórcy mówią o ksenofobii, nie wnosi absolutnie nic nowego do toczącego się od dziesiątek lat dyskursu. Narzędzia kina grozy to już jednak zupełnie inna para butów. Bieżący odcinek jest pod tym względem małą perełką. Strona wizualna niektórych rozwiązań fabularnych wywołuje dreszcze na plecach. W połączeniu z obrazowymi scenami seksu i nieskrępowaną przemocą daje to piorunujący efekt.
Punkt wyjścia jest dość prosty. Czarnoskóra kobieta dostaje możliwość przeżycia kilku chwil jako biała osoba (zauważyliście, że Ruby przemieniła się w postać, którą poznaliśmy w 2. docinku?). W świecie, w którym królują uprzedzenia względem Afroamerykanów, taka przemiana daje jej chwilę oddechu i pozwala zrealizować cele, wcześniej majaczące jedynie w sferze marzeń. Patrząc na świat oczyma przedstawicielki uprzywilejowanej rasy, dostrzega rzeczy, których nie widziała wcześniej. Zawiązanie, rozwinięcie i zakończenie akcji nie ma w sobie nic odkrywczego, ale środki artystyczne użyte przez twórców mogą spodobać się fanom horrorów. Fachowcy od efektów specjalnych i charakteryzatorzy odwalili kawał dobrej roboty przy scenach przemian. Proces metamorfozy jest obrzydliwy, nieprzyjemny dla oka, a przy tym niezwykle zabawny. Jedna z lepszych rzeczy w tej konwencji, które prezentowała ostatnimi czasy mainstreamowa telewizja.
Dzięki temu wątek Ruby nabiera charakteru i śledzi się go z przyjemnością. Ponownie – nie ma w tym większej finezji. Serial nie odkrywa Ameryki, ale na płaszczyźnie niezobowiązującego campu, który straszy i bawi jednocześnie, działa to, jak należy. Twórcy nie poprzestają jednak na osobliwej charakteryzacji. Eskalują dyskusyjne motywy do granic możliwości. Momentami można odnieść wrażenie, że celowo wrzucono do bieżącej odsłony jak największą ilość elementów, które mogą wywołać kontrowersje. Mamy tutaj więc wyjątkowo pokręcone morderstwo, obrazowo przedstawiony seks heteroseksualny i homoseksualny, społeczność queer, nagość i latające tu i ówdzie ludzkie wnętrzności. W tym momencie można zadać pytanie, czy każda ze scen miała swoje umocowanie w fabule. Czy były one rzeczywiście potrzebne, czy jednak chodziło o szokowanie widzów?
Część rozwiązań działa należycie, inne wydają się wplecione w opowieść na siłę. W ich miejsce można było nieco wzbogacić wątek Atticusa, który tym razem znajduje się na dalszym planie. Główny bohater serialu stracił nieco werwy. Twórcy umieszczają go za biurkiem, by ślęczał nad tajemniczym szyfrem. Wraz z protagonistą cierpi wątek przewodni, który wciąż nie imponuje atrakcyjnością fabularną. O ile „sprawy tygodnia” potrafią zaskoczyć pomysłowością, to główna historia wciąż niedomaga. Podobnie sytuacja wygląda z Montrosem, który w bieżącym epizodzie staje się częścią społeczności queer. Czyżby twórcy i tutaj chcieli skomentować sytuację mniejszości zmagającej się z nierównością i ksenofobią? Jeśli tak, to warto zadać pytanie, czy czasem J.J. Abrams i Jordan Peele nie zamierzają złapać zbyt wielu srok za ogon. Czy ten fabularny miszmasz rzeczywiście działa na korzyść opowieści? Gore, horror i fantastyka kontra dramat, romans i problemy społeczne to ciekawe połączenie, ale żeby tak złożona mieszanka dobrze funkcjonowała, trzeba włożyć nieco więcej pracy w scenariuszową podbudowę toczących się wydarzeń.
Ten piękny chaos może się podobać, o ile odłożymy na bok oczekiwania względem społecznego przesłania oraz atmosfery rodem z twórczości H.P. Lovecrafta. Serial sprawia niezłą radochę, gdy wyłączymy myślenie i damy się wciągnąć tej dziwacznej opowieści, w której nic nie jest oczywiste. Cliffhanger z finałowych sekund epizodu doskonale wpisuje się w ten szaleńczy fabularny pęd. Christina i William są tą samą osobą? Niby prosty i przewidywalny zwrot akcji, a jednak wielu z nas nie zauważyło wcześniejszych sygnałów prognozujących tę ewentualność. Ciekawe, czy Kraina Lovecrafta kryje więcej takich dziwacznych niespodzianek.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat