Król Thor - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 sierpnia 2022Król Thor jest udanym zwieńczeniem wieloletniej przygody Jasona Aarona z tą tytułową postacią. Znowu udało się kapitalnie połączyć epicką historię z mocno filozoficzną nutką.
Król Thor jest udanym zwieńczeniem wieloletniej przygody Jasona Aarona z tą tytułową postacią. Znowu udało się kapitalnie połączyć epicką historię z mocno filozoficzną nutką.
Większość historii o Gromowładnym pisanych przez Jasona Aarona tworzona jest według charakterystycznego dla tego autora klucza – ma być widowiskowo, z rozmachem, ale akcja ani przez moment nie może zakłócać lirycznego dobrodziejstwa. Aaron – jak sam zresztą pisze w mowie końcowej zamieszczonej na ostatnich stronach Króla Thora – jest ateistą, ale dzięki postaci Thora mógł zaprezentować boga, w którego chciałby wierzyć. Kogoś, kto codziennie spogląda na swój młot i zastanawia się, czy będzie w stanie go ponownie podnieść. Istotę, która jest jednocześnie niezwykle pewna siebie, ale też potrafi się zawahać i zwątpić w swoją doskonałość. Tak nakreślony portret Thora jest widoczny od niemal pierwszej opowieści Aarona z tą postacią, a Król Thor jest tego świetnym zwieńczeniem.
W Królu Thorze historia skupia się na dalekiej przyszłości, kiedy to Wszechojciec Thor, władca umierającego kosmosu, staje do kolejnej potyczki z Lokim. Tym razem jego przyrodni brat dzierży Czarny Nekromiecz, co znacznie zwiększa jego siłę. Sytuacja jednak szybko się odmieni, bo powrócą w dotkliwy sposób wspomnienia Thora z jego bitwy z Gorrem Bogobójcą, który nie zakończył swojej misji unicestwienia boskich istnień we wszechświecie. Stawka ostatniej bitwy Wszechojca Thora jest trudna do ogarnięcia rozumem śmiertelnika, ale całe szczęście przez te wydarzenia prowadzi nas Jason Aaron.
Króla Thora można potraktować jako swoisty suplement do zakończonych wątków z Thor: Kres wojny, kiedy to Aaron tak naprawdę postawił trzy kropki na koniec swojej wielkiej epopei. Widowiskowy epilog zmierza ku zwieńczeniu wszystkich wątków, których nie udało się domknąć wcześniej, jak również zostawia wiele otwartych drzwi dla nowych autorów, którzy kontynuować będą dziedzictwo Thora. Komiks jest o tyle wyjątkowy, że stanowi jednocześnie nagrodę dla czytelników śledzących historię Aarona od samego początku – znaleźć można tutaj wiele smaczków i odwołań. Paradoksalnie komiks ten mógłby posłużyć również jako początek przygody z Thorem od Aarona. Może nie jest to zalecane rozwiązanie, ale w krótkim komiksie Aaron zaprezentował niemal wszystkie najlepsze cechy swojego stylu, mieszając widowiskowe sceny walki z dużymi emocjami i namacalnym poczuciem obcowania z nordyckimi mitami skąpanymi w sosie Marvela.
Aaron utrzymuje styl swoich opowieści i wyciąga z tego najlepsze elementy – łączy widowiskowe sceny akcji ze złożoną przypowieścią o wartościach, moralnych konfliktach i założeniach na temat boskiego funkcjonowania w świecie. Komiks jednocześnie cierpi na pewną skrótowość. Starcie Thora i Lokiego odwołuje się do kompetencji czytelnika. Musimy pogodzić się z zaserwowanym dość szybko twistem fabularnym. W drugiej połowie łapie też zadyszkę, bo ogromne rozmiary i skala wydarzeń powodują lekki chaos narracyjny – trudno rozeznać się w miejscu i czasie akcji. Niejasne jest również rozlokowanie bohaterów. Szczególnie drugi wątek wnuczek Thora nie jest tak ciekawy i nie daje szans tym bohaterkom na zyskanie autonomicznych cech charakteru. Są trochę jak Hyzio, Dyzio i Zyzio ze starych komiksów o Kaczorze Donaldzie i wyróżniają się jedynie ekwipunkiem.
Inna sprawa, że końcówka komiksu jest przedłużeniem historii, tak jakby Aaron nie mógł do końca pogodzić się z tym, że na ten moment jest to jego pożegnanie z postacią Thora. Emocje są jednak odczuwalne. Widać, że autor zżył się z postacią i wiele jej zawdzięcza, co korzystnie wpływa na odbiór całości.
Słówko jeszcze o rysunkach Esada Ribicia, które są bardziej niż przyzwoite. To styl czytelny i pozwalający oddać namacalny charakter otoczenia. Za pomocą świetnie dobranych barw podkreśla monumentalny charakter boskich i potężnych istot biorących udział w tej historii. Szczególnie przyjemnie patrzy się na dynamiczną mimikę postaci, która zmienia się pod wpływem emocji.
Chociaż Król Thor ma drobne wady, to trzeba oddać Aaronowi to, co królewskie, bo jego run wspominać będzie się, nawet jeśli nie przez eony, to naprawdę długo. Jest to dobre zwieńczenie, które można przeczytać na jednym posiedzeniu i cieszyć się wyjątkową narracją pełną akcji i filozoficznych rozważań o absolutach i nieskończonych konceptach.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat