Kroniki Shannary: sezon 1, odcinek 10 (finał) – recenzja
Kroniki Shannary rozpoczęły się nieźle, zachwycając krajobrazami, wykonaniem i klimatem. Wraz z rozwojem było jednak coraz gorzej, a wszystko kończy się mimo wszystko rozczarowującym finałem.
Kroniki Shannary rozpoczęły się nieźle, zachwycając krajobrazami, wykonaniem i klimatem. Wraz z rozwojem było jednak coraz gorzej, a wszystko kończy się mimo wszystko rozczarowującym finałem.
Finał sezonu powinien wywoływać emocje, zaskakiwać i robić wrażenie. W tym względzie The Shannara Chronicles rozczarowują, bo wszystko opiera się na za prostych, zbyt oczywistych i mało ekscytujących rozwiązaniach, które nie potrafią zbudować emocji, a z każdą minutą pogłębia się wrażenie, że twórcom zabrakło "pary", by zakończyć serię z przytupem. Tak naprawdę nic tutaj nie osiąga oczekiwanego poziomu, choćby zbliżonego do premierowego odcinka. Nie ma scen, które mogłyby zachwycać technicznie, pięknych krajobrazów jest niewiele, a wielka kulminacja została przełożona na noc, by jak najbardziej oszczędzić na efektach specjalnych.
Właśnie ta oczekiwana bitwa z armią demonów jest największym rozczarowaniem finału. Nie ma ona rozmachu, którego mogliśmy oczekiwać po tym serialu, ani nie jest w stanie zachwycić wizualnie. Nie buduje emocji i nie potrafi pokazać jakichś ciekawych motywów czy rozwiązań. Wszystko razi przeciętnością i brakiem pomysłu. Powrót brata obecnego króla elfów w tej formie powinien wywołać szok, wywołać emocje z uwagi na sytuację, przed jaką Ander zostaje postawiony, ale coś tutaj nie wychodzi. Ta scena nie działa - nie została podkreślona niepewność, tajemnica i zaskoczenie. Ot, widzimy jakiegoś dowódcę Dagda Mora z jego mieczem, by chwilę później dowiedzieć się, kim on jest. To nie miało żadnego sensu i nie mogło się udać. Takie motywy mają rację bytu, gdy w serialach są budowane chwilę dłużej, by widz ciekawił się, kim jest ta osoba. Tutaj nie było mowy o innej reakcji poza obojętnością.
Wątek Amberle i Wila rozgrywa się po linii najmniejszego oporu. Każdy kolejny etap jest oczywisty, oczekiwany i nie wychodzi ponad przeciętność. W tym tak naprawdę dobre jest zaskoczenie faktem, że to Amberle jest nasionem drzewa - jej ofiara ma tutaj znaczenie i okazuje się trafnym pomysłem na pogłębienie emocjonalnych aspektów serialu. Niestety nie do końca to działa, bo nigdy nie byłem w stanie uwierzyć w uczucie Amberle i Wila. Twórcom nie udało się wiarygodnie go zbudować, by widz mógł stopniowo się do niego przekonywać, i dlatego też to "kocham cię" brzmi pusto i niepotrzebnie. Szkoda, bo para aktorów wzbudzała sympatię i przy dopracowanym scenariuszu oraz lepszej reżyserii mógł to być spory atut serialu.
Finał ma jednak swoje momenty, w których klimat działa dobrze, szczególnie sceny z druidem i jego starciem z Dagda Morem. To stoi na oczekiwanym poziomie i może się podobać, ale zarazem całość kończy się prosto i za szybko. Wielki zły ginie w dość głupi i oczywisty sposób - bez emocji, dramaturgi, niczego. Niestety zbyt mało jest tych dobrych rzeczy - Ellcrys przez większość czasu rozczarowuje i pozostawia z wrażeniem, że coś tutaj nie gra. Sceny akcji nie są w stanie zaangażować, klimat nie działa tak jak trzeba, a pojedynki rażą brakiem pomysłów. Szkoda, wielka szkoda, bo tu drzemał potencjał na zakończeniem z pazurem.
Najgorzej jednak wypada cliffhanger nawiązujący do drugiego sezonu. Z jednej strony mamy ciekawy wątek Eretrii, która jest w jakiś sposób powiązana z trollami. To może się udać. Z drugiej - kontynuację słabego wątku Bandona, którego historia w tym odcinku poszła w okrutną sztampę, a aktor razi sztucznością, gdy próbuje być groźny. Obsadzenie tej postaci w roli głównego czarnego charakteru nie prognozuje za dobrze.
The Shannara Chronicles mają ciekawy świat i pomysł na historię, ale realizacja tego sezonu stoi w ogólnym rozrachunku na co najwyżej przeciętnym poziomie. Dobry początek zapowiadał coś o wiele lepszego, ale im bliżej końca, tym było gorzej. Szkoda, że tylko na tyle wystarczyło twórcom werwy, bo współczesna telewizja potrzebuje luźnego i rozrywkowego serialu fantasy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat