Legends of Tomorrow: sezon 5, odcinek 2 i 3 - recenzja
Życie Legend po kryzysie nie jest łatwe. Muszą ganiać za uciekinierami z piekła, udzielać krępujących wywiadów, a i skład personalny nie jest taki sam, jakby się mogło wydawać. No i jest śmiesznie, a o to w tym wszystkim zawsze chodziło.
Życie Legend po kryzysie nie jest łatwe. Muszą ganiać za uciekinierami z piekła, udzielać krępujących wywiadów, a i skład personalny nie jest taki sam, jakby się mogło wydawać. No i jest śmiesznie, a o to w tym wszystkim zawsze chodziło.
Serial Legends of Tomorrow można kochać albo nienawidzić. Pewnego, specyficznego uroku, a przede wszystkim humoru odmówić mu jednak nie można. Tuż po kryzysie i śmierci Olivera, która naturalnie i tutaj odcisnęła swoje piętno. W przeciwieństwie do Flasha i Arrow od pierwszej minuty dzieje się wiele. Bo i mamy powrót Sary po ciężkich walkach o losy multiwersum, ekipę kręcącą film dokumentalny o legendach, no i Rasputina, który nie wiedzieć czemu, nie chciał umrzeć o wyznaczonej, historycznej dacie.
Ten fabularny magiel dał możliwość sprawdzenia, jak drużyna radzi sobie bez będącej w żałobie przywódczyni. Spoilerem nie będzie informacja, że radziła sobie... no po prostu źle. Ale przy tym wszystkim było jak zawsze zabawnie, a w jednym momencie bardzo krwawo. Walka z nieśmiertelnym Rasputinem wymagała nie lada wysiłku i mocnego wsparcia jednego, małego Atoma. No i udziału oczywiście Sary Lance. Tajemnicę jego nieśmiertelności również szybko wyjaśniono – otóż w piekle nie dzieje się zbyt dobrze, przez co parę bardzo złych dusz „uciekło”. Oczywiście za przyzwoleniem. Taka kolej rzeczy dała twórcom kolejne multum możliwości pokazania wielu historycznych postaci, z czego zresztą skwapliwie skorzystano.
Dlatego w kolejnym epizodzie spotykamy postać, która zapisała się złotymi zgłoskami na czarnych kartach historii Ameryki. Benjamin „Bugsy” Siegel to jeden z najsłynniejszych gangsterów lat 40., który miał w rękach wszystko – od pieniędzy, po kobiety i władzę w mieście. A po swojej śmierci zainkasował nieśmiertelność. Słowem – zgarnął wszystko. Przeciwko niemu Legendy wysyłają to, co mają najlepsze, w tym... Micka Rory'ego. Prym w całej historii wiedzie jednak Ava, która jednym występem zakasowała wszystkich. Swoją ważną rolę odgrywa Constantine, na którego barkach niejako spoczywa problem związany z piekielnymi duszami. Z pomocą takich sojuszników, jak Legendy, nie będzie mu łatwo go rozwiązać.Wspomniany wcześniej kryzys przyniósł generalnie dość istotne zmiany. Nie ma Zari, w której miejsce pojawia się Behra. Jak się okazało – również osoba dzierżąca w ręce (a właściwie na niej) moc totemu. I – jak się też okazało – brat Zari. Generalnie sprawa Zari będzie zapewne jednym z kluczowych punktów fabularnych tego sezonu. W końcu Nate zrobi wszystko, aby spróbować odwrócić to, co zmieniło się przez kryzys i wydarzenia z finału sezonu.
Z drużyny odchodzi Mona Wu, za którą chyba nikt jednak tęsknić nie będzie. Wraz z odejściem zabiera ze sobą literackie alter ego Micka Rory'ego, który poczuł, że doszedł już do ściany i lepszych historii już nie wymyśli. Zostało natomiast to, co uwielbiamy w Legendach – ich talent do tego, aby rozwalić wszystko, z czym mają do czynienia. Choć serial nadal należy do Arrowerse, to tu raczej możemy jak zawsze liczyć na autonomiczną, oderwaną od reszty pełną humoru przygodę. A za to przecież Legendy kochamy najbardziej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat