Legion: sezon 2, odcinek 1 – recenzja spoilerowa
„O takich mutantów walczyliśmy!!” - pcha się na usta po seansie premiery drugiego sezonu serialu Legion. Nie dość, że produkcja w odkrywczy sposób podchodzi do tematów komiksowych, to jeszcze robi kolejny krok w ewolucji serialowych form.
„O takich mutantów walczyliśmy!!” - pcha się na usta po seansie premiery drugiego sezonu serialu Legion. Nie dość, że produkcja w odkrywczy sposób podchodzi do tematów komiksowych, to jeszcze robi kolejny krok w ewolucji serialowych form.
And the ones that mother gives you don't do anything at all
Go ask Alice when she's ten feet tall
Czym jest Legion? Eklektyczną zabawą z popkulturowymi konwencjami? Postmodernistyczną opowieścią zgłębiającą tajemnice ludzkiej podświadomości? A może przerostem formy nad treścią? Prostą historyjką w efekciarskiej oprawie? Niezależnie, jak odbierzemy nowy serial Noaha Hawleya, trzeba przyznać, że ze świeczką szukać we współczesnej mainsteamowej telewizji drugiej takiej produkcji.
Najnowszy sezon już od pierwszych sekund wrzuca nas w psychodeliczny, kalejdoskopowy, terkoczący trip pełen surrealistycznych obrazów i egzotycznych dźwięków. Początkowe minuty premierowego epizodu są czymś, w czym trudno się od razu połapać. Musi minąć kilka chwil, aby nasz zmysł postrzegania i zdrowy rozsądek wróciły na właściwe tory tradycyjnych linii fabularnych.
Dzieje się tak, bo twórcy fundują nam dość pokaźny przeskok w czasie. Ponownie spotykamy znanych z poprzednich serii bohaterów. Są oni jednak w zupełnie innym miejscu niż wtedy, gdy opuszczaliśmy ich pod koniec pierwszego sezonu. Grupa niezwykłych mutantów pracuje teraz dla Dywizji 3, tajemniczego ugrupowania, przewodzonego przez maszynę, która krwawi – przedziwny, na wpół biologiczny twór.
Działania drużyny skupiają się na tropieniu Shadow Kinga, przemierzającego świat w ciele Olivera Birda, oraz na poszukiwaniach Davida Hellera, który - jak się okazuje - zniknął na ponad rok. W premierowym epizodzie bohater powraca, zastając nową rzeczywistość. Oto punkt wyjścia dla drugiego sezonu serialu Legion. Wraz z głównym bohaterem musimy przyzwyczaić się do nieznanych i nietypowych okoliczności, w których toczą się bieżące wydarzenia. To jedno z zadań premierowego epizodu – wprowadzić nas w kolejną surrealistyczną wizję Noah Hawley. Nakreślić estetykę, która prawdopodobnie będzie towarzyszyć nam aż do grande finale.
Kolejnym celem premierowego odcinka jest zarysowanie osi fabularnej, która paradoksalnie jest bardzo prosta i czytelna. Oto zaczyna się wielki wyścig. Oliver, mający w sobie Shadow Kinga, poszukuje ciała Amahla Farouka, pierwotnego nosiciela kultowego marvelowskiego złoczyńcy. Po złączeniu się ze swoim pierwszym organizmem, villian stanie się potężny jak nigdy dotąd. Na tropie Egipcjanina znajdują się również pozytywni bohaterowie serialu. Kto pierwszy dotrze do Farouka, zyska przewagę. Omawiany epizod to swoisty początek wyścigu.
Tell'em a hookah smoking caterpillar has given you the call
Call Alice when she was just inch small
Tak logicznie zarysowany wątek przewodni sezonu ratuje opowieść przed popadnięciem w odmęty nonsensu, sprowadzające historię na mętne wody sztuki dla sztuki. Eklektyczna forma wciąż odgrywa tu kluczową rolę, ale dzięki jasnym motywacjom postaci, nie odnosimy wrażenia zagubienia i dezorientacji.
Nie oznacza to, że twórcy nie próbują nas wyprowadzić w pole. Jedną z największych zagadek premiery jest status Davida po porwaniu przez dziwaczną, lewitującą kulę. Kto wysłał to osobliwe urządzenie? Czy spotkana w środku Syd pochodzi z przyszłości? A może jest jedynie projekcją stworzoną przez wrogo nastawioną istotę?
Takie fabularne zagwozdki odpowiednio przyprawiają toczącą się opowieść szczyptą intrygujących tajemnic. Tym podobne zagrania na poziomie treści to standard w większości odcinkowych historii aspirujących do czegoś więcej niż tylko tania rozrywka. Twórcy jednak nie spoczywają na laurach i pozwalają sobie na liczne szaleństwa w kwestiach formy, konwencji i oprawy audiowizualnej. Premiera pełna jest absurdalnych dygresji, niepokojących wtrąceń i śmieszno-strasznych przerywników, które pozornie nie mają nic wspólnego z główną osią fabularną. Opowieść o „obcej nodze” czy o ”dwóch jajkach” to prawdziwe majstersztyki.
And you've just had some kind of mushroom and your mind is moving low
Go ask Alice i think she'll know
Na uznanie też zasługuje długa sekwencja, podczas której David mierzy się z Oliverem w rywalizacji tanecznej. Tym podobne rozwiązania sprawiają, że Legion dużo odważniej podchodzi do surrealizmu i groteski, niż pamiętamy to z poprzedniej serii. To oczywiście dopiero pierwszy odcinek, ale jeśli jest on swoistym przedsmakiem tego, co ma nastąpić, to można zaryzykować tezę, że okres, w którym to David Lynch uważany był za telewizyjnego magika, definitywnie się kończy.
Czy oglądając Legion, powinniśmy porzucić logiczne myślenie, zapalić przysłowiowego jointa i zanurzyć się w psychodelicznym przekazie płynącym z ekranu? Oddziaływanie pierwszego odcinka jest naprawdę bardzo sugestywne. Pod względem audiowizualnym doświadczamy swoistego kulturowego oszołomienia, nawet jeśli momentami możemy odnieść wrażenie, że Hawley z ekipą mocno przeginają. Z drugiej jednak strony, logiczna część opowieści również robi wrażenie. Dostajemy bardzo ładnie zarysowane wprowadzenie do akcji. Co może być bardziej pierwotne dla opowieści sensacyjnej niż wyścig, rywalizacja, próba sił?
Dlatego też Legion ociera się właśnie o perfekcję. Dla odbiorców sztuki, którzy są otwarci na nowe doznania i wciąż szukają wartości w kulturze, będzie niezwykle cenną zdobyczą. Ci, którzy lubią skupiać się na akcji i bardziej przyziemnych wątkach, również będą wniebowzięci. Niektórzy być może nie przebrną przez nietypową konwencję, ale cóż… nikt nie mówił, że obcowanie ze sztuką wysokich lotów będzie łatwe i przyjemne. Czy takie określenie Legionu nie jest przypadkiem na wyrost? Nie, jeśli uznamy, że ideą kultury jest przekraczanie kolejnych granic. Serial Hawleya ma już kilka takowych za sobą. Czy w drugim sezonie znów naruszy proporcje, a Czerwona Królowa zostanie skrócona o głowę?
And the White Knight is talking backwards and the Red Queen's off with her head
Remember what the Dormouse said:
"Feed your Head Feed your Head!"
Cytaty pochodzą z piosenki White Rabbit zespołu Jefferson Airplane.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat