Legion: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Mniej więcej w połowie drugiego sezonu Legion częstuje nas zupełnie oderwanym od linii fabularnej odcinkiem, eksplorującym wcielenia głównego bohatera z alternatywnych rzeczywistości. Po raz kolejny pod względem formy dostajemy małe arcydzieło. Pytanie jednak brzmi, czy zabieg ten jest absolutnie konieczny dla toczącej się opowieści.
Mniej więcej w połowie drugiego sezonu Legion częstuje nas zupełnie oderwanym od linii fabularnej odcinkiem, eksplorującym wcielenia głównego bohatera z alternatywnych rzeczywistości. Po raz kolejny pod względem formy dostajemy małe arcydzieło. Pytanie jednak brzmi, czy zabieg ten jest absolutnie konieczny dla toczącej się opowieści.
David jako szalony żebrak, bezwzględny miliarder, starzec po lobotomii, przykładny ojciec rodziny, odurzony lekami młody człowiek… To tylko część wcieleń, w których dane nam jest ujrzeć protagonistę. Najnowszy epizod próbuje odpowiedzieć na pytanie „co by było gdyby?” i przedstawia nam kilka alternatywnych przypowieści, z Davidem Hallerem w roli głównej. Bohater, dysponujący nieograniczonymi mocami i zainfekowany przez Shadow Kinga ma kilka dróg życiowych przed sobą. Jedna z nich to ta znana z serialu. Kolejne są pokłosiem odmiennych wyborów, niespodziewanych sytuacji losowych i kluczowych dla jego losów spotkań.
Omawiany epizod to też piękne epitafium dla postaci siostry Davida. Amy towarzyszy bohaterowi w większości kluczowych momentów. Jest katalizatorem przerażających wydarzeń toczących się wokół jej brata. Haller, samotny, opuszczony i nierozumiany, może liczyć tylko na nią. Amy wywiązuje się ze swoich siostrzanych obowiązków, mimo że płaci za to wysoką cenę. Omawiana odsłona pokazuje nam moment, w którym zostaje podjęta decyzja o umieszczeniu Davida w placówce dla obłąkanych, gdzie rozpoczyna się opowieść z pierwszego sezonu. Dzięki głębokiej wiwisekcji w postać Amy, jesteśmy w stanie zrozumieć tę decyzję, a nawet uznać ją za jedyną słuszną.
Miłość między rodzeństwem, poświęcenie, szacunek. Czy główne przesłanie odcinka dotyczy jedynie tych wartości? Oczywiście nie. Legion po raz kolejny proponuje widzom grę z ich postrzeganiem rzeczywistości. Opowieść o poszukiwaniu ciała Amahla Farouka chwilowo się zatrzymuje. Twórcy robią pauzę i pozwalają sobie na krwistą dygresję, eksplorując świat, pieczołowicie tworzony od pierwszych odcinków premierowego sezonu.
Na widelcu pojawia się dość oklepane zagadnienie z pogranicza egzystencjalizmu, ezoteryki i fantastyki naukowej, mówiące o istnieniu niezliczonej liczby równoległych rzeczywistości. Wykorzystując tę teorię, twórcy bawią się formą i treścią, dając upust swoim surrealistycznym tendencjom. Pojawia się tutaj pewne zagrożenie. W poprzednich odsłonach, mimo sporej dawki abstrakcji, serial miał czytelną narrację i ściśle trzymał się linii fabularnej. Teraz narracja jest na wielkim haju, przez co opowieść podąża niebezpiecznie w kierunku sztuki dla sztuki.
Paradoksalnie Legion broni się również jako dzieło zakochane w swojej formie, bez większej logiki w treści. Dzięki świetnym pomysłom i wybitnej realizacji, każdy motyw to prawdziwa artystyczna perełka. Od myszki śpiewającej Bryana Ferry’ego, poprzez błyskotliwe nawiązania do A Clockwork Orange Stanley Kubrick, aż po widowiskową scenę akcji, w której cameo zalicza Kerry.
Niektóre z segmentów są również interesujące pod względem treści. Najciekawszy wydaje się motyw złego Davida, który dzięki swoim zdolnościom szybko robi karierę w jednej z korporacji, aż staje się najpotężniejszym i najbogatszym człowiekiem na świecie. Twórcy w bardzo klarowny sposób pokazują nam, że to już nie David gości na ekranie. Władzę nad bohaterem przejął Shadow King i to przed jego siłą wszyscy w okół klękają. Istotną role odgrywa tutaj również Amy, która tak jak David przeszła przemianę. Relacje tej dwójki diametralnie się zmieniły, jednak ich intensywność wciąż jest niezwykle mocna.
Bardzo dobrze ogląda się Dan Stevens w tak różnych rolach. Niezależnie, czy obserwujemy Davida jako autodestrukcyjnego szaleńca, czy jako wyrachowanego manipulatora, gra aktorska stoi na niezwykle wysokim poziomie. Tego typu odcinki to wielkie pole do popisu dla zdolnego artysty. Stevens jest niezwykle sugestywny zarówno jako mamroczący bezdomny, jak i otępiały przez leki młodzieniec.
Na koniec warto poszukać odpowiedzi na kluczowe pytanie. Czy podobny odcinek na tym etapie opowieści jest Legion potrzebny? Nie da się ukryć, że nie wnosi nic do głównego wątku fabularnego. Merytorycznie nie zawiera żadnej wartości. Wpływ Amy na życie Davida można było podkreślić w inny, mniej skomplikowany sposób. Fabuła z bieżącej odsłony ani nie rozbudowuje zbytnio głównego bohatera, ani nie implikuje opowieści jakiegoś niezwykłego pierwiastka. Najnowszy odcinek to krwista, interesująca dygresja, ale wciąż tylko dygresja. Chwila oddechu od wątków przewodnich. Pytanie tylko, czy taki odpoczynek jest nam potrzebny? Można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz przeciwnie. Miłośnicy serialu nie mogą się już doczekać, aż akcja ruszy z kopyta. Twórcy pod tym względem zdecydowanie nas nie rozpieszczają.
Mimo wszystko omawiany epizod wart jest uwagi ze względu na nieszablonowe pomysły i świetną realizację. Miłośnicy serialu z pewnością go zaakceptują, ze względu na jakość i ogólny ton opowieści, który nie kontrastuje z klimatem poprzednich odsłon. Rozwiązanie, polegające na zrobieniu sobie przerwy na kawę w wyścigu o dużą stawkę, nie jest konieczne, ale oglądając taką produkcję jak Legion, trzeba spodziewać się niespodziewanego. Jakiś czas temu David Lynch wykonał podobny manewr (trzeci sezon Twin Peaks, odcinek 8), co wywołało wielką burzę wśród fanów. Tym razem takiego zamieszania nie będzie, bo drugi sezon prawie na każdym kroku w pewien sposób zaskakuje. Ważne, że jakość artystyczna nie spada. A narracja? Cytując Shadow Kinga z finału odcinka: „Ty decydujesz, co jest prawdziwe, a co nie”.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat