Lucyfer: sezon 2, odcinek 11 i 12 – recenzja
Dwa odcinki przed zimowy finałem serialu Lucyfer to dobra rozrywka, ważne wydarzenia fabularne i niespodzianki.
Dwa odcinki przed zimowy finałem serialu Lucyfer to dobra rozrywka, ważne wydarzenia fabularne i niespodzianki.
Sprawa kryminalna w 11. odcinku jest pretekstem do ukazania swawolnej strony Lucyfera i zarazem do zdania sobie przez niego sprawy, że te relacje nic nie znaczyły. Z jednej strony jest to niezwykle proste, wręcz banalne i sztampowe, ale dzięki luzowi, dystansowi i humorowi wątek sprawdza się wyśmienicie. To właśnie nadaje Lucifer charakteru, bo twórcy potrafią wziąć elementy wręcz typowe dla gatunku seriali kryminalnych i przedstawić je tak, by były lekką, przyjemną rozrywką. A tutaj każdy pomysł ma w sobie coś, co potrafi zadziałać: czy to opowieści byłych kochanków, czy spotkanie obsesyjnej stalkerki. Zabawne i odpowiednio zaserwowane.
Wątek z 12. odcinka ma ścisły związek z większą historią sezonu. Tak naprawdę do tej pory trudno było zdać sobie sprawę, jak ważne jest to dla całego serialu. Odkrycie zwłok postaci, która zginęła przez tajemniczy wirus, wydawało się początkowo zwyczajne, tak jak udział doktorka w eksperymentach doprowadzających do śmierci. Pomysł jest dość oklepany, finał wręcz oczywisty. Nic w tym szczególnie nie zaskakuje, ale gdy odkrywane jest znaczenie dla serialu Lucifer, to wszystko postrzega się zupełnie inaczej. I to właśnie jest pokaz, jak nadać charakter sztampowemu wątkowi. Solidnie, ale z dobrym wykorzystaniem dla historii sezonu. Zagrożenie życia Chloe może być czymś naprawdę wielkim w ostatnim odcinku przed przerwą.
Twórcy wchodzą na bardzo ryzykowne rejony i zaczynam się obawiać, że mogą stawiać ten krok zbyt szybko. Znamy wiele seriali, w których romans głównych bohaterów kompletnie je pogrzebał. Dlatego też ryzyko jest naprawdę gigantyczne, bo cała dynamika pomiędzy Lucyferem i Chloe może się zmienić na gorsze i wówczas nie będzie takiej luźnej, niezobowiązującej frajdy. Na razie jednak jest zaskakująco dobrze. Pomijam kwestię pierwszego pocałunku, która wyszła ok. Ot, formalność do odznaczenia na liście. Ważne są tutaj wydarzenia z 12. odcinka, gdzie Chloe próbuje spontanicznego zachowania zasugerowanego przez współlokatorkę. To właśnie w tym doszukuję się potencjału na sukces wątku romantycznego bohaterów, bo w tym miejscu ich interakcja jest po prostu przekomiczna. Fakt, że oboje są totalnymi przeciwieństwami, powinien zaprocentować w tego typu motywach. Oby twórcy wyczuli ten potencjał.
Wyjawienie "prawdy" o Chloe jest w pewnym sensie zaskoczeniem. Jeśli w istocie jej pojawienie się w życiu Lucyfera jest misternym planem Boga, jest to dziwne i zagadkowe. Powiedzmy, że tak jest w istocie, więc po co Bóg chciał się jej pozbyć, wysyłając jednego z aniołów, który został zabity? Ten wątek ma potencjał na ciekawe rozwinięcie całej historii, ale twórcy muszą uważać, by się w tym nie pogubić. Stawiam, że raczej to nie jest częścią jakiegoś planu mającego na celu zaszkodzenie Lucyferowi, a raczej jest to coś pozytywnego. W kontekście tego serialu wydaje się to jedyny motyw mający sens, bo nie widzę tutaj niczego innego, co miałoby wywrócić serial do góry nogami. Raczej scenarzystów nie stać na taką odwagę.
Lucifer przede wszystkim bardzo często bawi lepiej niż niejeden serial komediowy. To jest jego największa zaleta, która w połączeniu z solidną historią gwarantuje dobrą rozrywkę.
Źródło: fot. Michael Courtney/FOX.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat