„Marvel’s Agent Carter”: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
4. odcinek "Marvel's Agent Carter" zaskakuje w każdy możliwy sposób. Przez okrągłe 40 minut widz jest szokowany zwrotami akcji, zachowaniem bohaterów, a także gościnnymi występami.
4. odcinek "Marvel's Agent Carter" zaskakuje w każdy możliwy sposób. Przez okrągłe 40 minut widz jest szokowany zwrotami akcji, zachowaniem bohaterów, a także gościnnymi występami.
Chyba każdy fan Marvela przyzwyczaił się, że w uniwersum tym istnieją dwie podstawowe zasady: ze Starkami jest zawsze zabawnie i nigdy im nie można ufać. I 4. odcinek "Marvel's Agent Carter" pokazuje, że te reguły nadal zobowiązują. Ponowne pojawienie się Howarda od razu zmieniło cały odbiór epizodu, a Dominic Cooper zabierał uwagę widzów od wszystkich bohaterów – może prócz jednego przypadku, o którym później. Obyśmy widzieli go jak najczęściej, ponieważ jest jedyną postacią, która rozluźnia atmosferę (to przemieszczanie się po różnych pokojach pensjonatu Peggy!), a w dodatku miesza w całej fabule. Dobrze, że aktor miał możliwość zarówno pokazania charakterku Howarda, jak i zademonstrowania innych warstw tej postaci.
Zwłaszcza że w ciągu tych 4 odcinków nie było lepszej sceny niż konfrontacja między Peggy a Howardem – ukochaną a przyjacielem Kapitana Ameryki. Mimo że ta scena mogła wyjść dosyć topornie (jak często kończą sceny pt. „On był dobry i cudowny i nie żyje”), tutaj naprawdę można było wczuć się w emocje bohaterów (oklaski dla obojga aktorów), a finał tej sceny był niespodziewany – choć, z drugiej strony, mówimy o agentce Carter.
Jak już mowa o niespodziankach, to pewnie niejeden widz był zaskoczony spotkaniem Pana Minka i Dottie Underwood. Psychopata, którego chyba wszyscy uważali za ważnego przeciwnika Peggy, został szybko zniszczony przez „typową, głupiutką blondynkę”. Oby scenarzyści mieli bardzo dobry pomysł na przedstawienie dalej wątku Dottie, bo widać, że aktorka potrafi grać, i trudno będzie im przebić scenę z „Czy to automat? Muszę go mieć”. A fani serialu już parę teorii mają – ciekawe, czy któraś okaże się słuszna, choć miejmy nadzieję, że jesteśmy wodzeni za nos jak fani „Doktora Who”.
Innym miłym zaskoczeniem - zaskoczeniem, które odwróciło uwagę widzów nawet od Starka Seniora - było pojawienie się Stana Lee. To dobrze, że tradycja została utrzymana, zwłaszcza że scena była naprawdę zabawna.
[video-browser playlist="658425" suggest=""]
Jednak odcinek nie był tylko swoistą Kinder Niespodzianką. Tym razem skupiono się na relacjach bohaterów, co pokazało ich z trochę innej strony. Jarvis w końcu przestaje być wiernym sługą Starka i zaczyna wyrażać swoje własne opinie – oby ten motyw rozwijał się dalej, ponieważ ciekawie byłoby oglądać Jarvisa rozdartego przez lojalność do swojego szefa i szacunek oraz podziw dla panny Carter. Co więcej, to może też zmienić trochę zachowanie Howarda w stosunku do agentki, a po ostatnich wydarzeniach zasługuje ona na to. Zwłaszcza że Peggy chyba po raz pierwszy czuje się zagubiona; zawsze miała cel, a przynajmniej wiarę w to, co robiła, i - co ważniejsze - wiarę w siebie. Teraz, gdy to wszystko zostało jej odebrane, pojawia się pytanie, jaki będzie jej następny krok. Widać, że brakuje jej Kapitana, który był dla niej wsparciem. Czy Peggy znajdzie nowy kompas moralny? Pewien weteran wojenny wydaje się być odpowiednim kandydatem.
Dużym plusem tego serialu jest to, że twórcy oprócz walk, twistów i nowych przeciwników do pokonania wplatają w historię też wątki obyczajowe – i robią to naprawdę ze smakiem. Czy chodzi o subtelne przedstawianie nam problemów kobiet w tamtych czasach, czy o żołnierzy, którzy muszą sobie znaleźć miejsce w świecie bez wojny – te elementy nie tylko nadają głębi postaciom, ale też dają widzom inne spojrzenie na okres powojenny; okres nie tylko odbudowy, ale i strat. Scena przesłuchania bezdomnego była naprawdę druzgocąca, jeśli człowiek przypomni sobie, że takie rzeczy działy się naprawdę. Rzuca to też nowe światło na Sousę, który mimo że zna swoje ułomności, to stara się wykonywać swoją robotę i wkłada w nią całe serce. Daniel chyba już oficjalnie stał się Jedynym Prawym serialu – czyli kimś, kogo Peggy, zwłaszcza teraz, potrzebuje. Czy to on okaże się być mężczyzną, którego uratował Kapitan Ameryka i który dzięki temu został mężem agentki Carter?
Jak już mowa o Kapitanie – mimo że ten nadal sobie smacznie śpi (choć w trochę chłodnych warunkach), to jego duch jest widoczny w każdym odcinku, a w tym zwłaszcza. Czy chodziło o relacje międzyludzkie, czy o poczynania bohaterów - wszystko krążyło wokół Rogersa i ciekawe, jak dalej zostanie poprowadzony wątek z jego krwią oraz jak dużym problemem stanie się to dla Peggy.
Czytaj również: „Colony” – stacja USA zamawia 1. sezon serialu science fiction
4. odcinek "Marvel's Agent Carter" prezentuje wysoki poziom. Wiele mrugnięć do widza, świetnych twistów, zupełna zmiana dynamiki między bohaterami – człowiek zastanawia się tylko, co będzie dalej.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat