Miasto Wyrzutków. Tomy 1 i 2 – recenzja komiksów
Data premiery w Polsce: 15 stycznia 2020Dwutomowe Miasto Wyrzutków to wykorzystywanie schematów i próba sprzedania ich w nowej formie. Jak wypada ten komiks? Oceniamy.
Dwutomowe Miasto Wyrzutków to wykorzystywanie schematów i próba sprzedania ich w nowej formie. Jak wypada ten komiks? Oceniamy.
Miasto Wyrzutków to wydana w dwóch tomach (Mężczyzna, który gromadził rupiecie i Chłopak, który zbierał stworzonka) frankofońska seria kryminalno-fantastyczna, którą napisał i narysował Julien Lambert. Komiks ten, choć nagradzany, przynosi jednak więcej rozczarowań niż satysfakcji z lektury.
Bohaterem Miasta Wyrzutków jest detektyw niemal rodem z powieści noir: samotny, ponury, niekoniecznie potrafiący znaleźć język z resztą społeczeństwa. Za to nie ma problemu z komunikacją z… przedmiotami. Tak, potrafi rozmawiać z nieożywioną materią, co bardzo przydaje się mu w pracy – wszak jest specjalistą od odnajdywania rzeczy zagubionych. Jego najnowsza sprawa dotyczy jednak ludzi, a konkretnie zaginięcia młodej dziewczyny. I tu zaczynają się schody. Na drodze stają mu przedziwni ludzie-pszczoły, szalony naukowiec, styka się ze światkiem przestępczym, natrafia na swego rodzaju młodzieżowy gang, a im bardziej zagłębia się w tajemnicę, tym bardziej staje się jasne, że panorama wydarzeń jest znacznie szersza.
Z powyższego opisu można wywnioskować, że Miasto Wyrzutków jest sprawnie skonstruowanym kryminałem, w którym wszystkie klasyczne elementy znajdują swoje miejsce. I faktycznie Lambert ogrywa wiele schematów fabularnych, czerpie z konwencji kryminału noir i osadza go w realiach łączących w sobie elementy cyberpunku, postapo i kilku jeszcze innych odłamów fantastyki. I chociaż w tej dwutomowej historii poszczególne elementu są nieźle przemyślane, to obraz całości jest rozczarowujący. Dla przykładu: świat początkowo wydaje się interesujący, ale z czasem okazuje się, że autor nie pozwala mu w pełni wybrzmieć, nie pogłębia go: to tylko makieta (choć udana, o czym później), w której toczą się wydarzenia. Podobnie jest z głównym bohaterem, który nie potrafi wzbudzić większych emocji, a jego losy stają się nam coraz bardziej obojętne wraz z rozwojem historii. Zresztą ta ostatnia też popada w schematy, których scenarzysta nie jest w stanie interesująco ograć.
W efekcie najmocniejszą stroną Miasta Wyrzutków jest klimat opowieści, uwypuklony za sprawą specyficznych, ale pasujących do autorskiej wizji rysunków. Mroczna metropolia stanowi udane tło dla tej historii, a pojawiające się tu i tam nawiązania do innych dzieł stanowią wartość dodaną. Aż chciałoby się, by towarzyszyła tej wizji bardziej interesująca, pogłębiająca świat opowieść.
Miasto Wyrzutków zapowiadało się interesująco, ale im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym wyraźniejsze stają się braki tej opowieści. Można przeczytać, kilka elementów zaintryguje, ale finalnie jednak pozostanie uczucie niedosytu.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat