Miecz Ardeńczyka – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 17 maja 2018Antropomorficzne zwierzęta w oparach polityki, przepowiedni i osobistych problemów, czyli Miecz Ardeńczyka - bo króliczki są słodkie, dopóki nie muszą wziąć miecza do łapki.
Antropomorficzne zwierzęta w oparach polityki, przepowiedni i osobistych problemów, czyli Miecz Ardeńczyka - bo króliczki są słodkie, dopóki nie muszą wziąć miecza do łapki.
Jest taki typ opowieści - obserwujemy drobnego, fajtłapowatego bohatera, który zgodnie ze sztuką okazuje się później bohaterem. Najlepiej żeby miał mądrego nauczyciela, którego traci, był wplątany w wielką intrygę obejmującą walkę dobra ze złem, a do kompletu został włączony do drużyny, w której wszyscy się znają i traktują go jak piąte koło u wozu. Tak mniej więcej Étienne Willem rozwija akcję w swoim komiksie Miecz Ardeńczyka. Garen jest zwykłym chłopcem ze wsi marzącym o wielkich przygodach, kiedy te jednak spotykają go w postaci bandy Kozieła z Przeklętego Lasu łupiącej jego rodzinną miejscowość, okazuje się, że trzeba dokonać weryfikacji marzeń w trybie natychmiastowym. Powrót Kozieła oznacza, że cała kraina będzie musiała znów stanąć do konfrontacji z Nuhym, panem mroku, odpartym już dwadzieścia lat wcześniej, jak się okazuje, nie do końca skutecznie. Po ostatnim spotkaniu zostały legendy o bohaterskich czynach oraz przepowiednia. Garen zostaje włączony do drużyny, która ma uniemożliwić kompletowanie Czarnej Zbroi, niezbędnej do przywołania mrocznego pana.
Autor komiksu nie ukrywa, że bawi się kliszami i motywami, a ponieważ swoimi bohaterami uczynił zantropomorfizowane zwierzęta, a fabułę umiejscowił w średniowieczu znanym z eposów rycerskich i opowieści o Robin Hoodzie, miał do dyspozycji szeroki wachlarz możliwości w zakresie budowania postaci i prowadzenia wątków. Garen jest królikiem, który potrafi okazać odwagę. Jego nauczycielem i mentorem na początku był pies z rodzaju tych o łagodnym i mądrym pysku, ale okryty chwałą za swoje wojenne czyny nie mógł być niewinnym stworzeniem. Willem bawi się stereotypami na temat zwierząt - osioł jako sekretarz władcy, ale też i puchacz jako czarodziej czy łasica jako szpieg, uwypukla pewne cechy lub im zaprzecza, nie dając do końca przewidzieć roli postaci pojawiającej się w historii.
Niektóre wątki jednak są bardzo przewidywalne, intryga mniej angażująca z czasem, rozwiązanie zaś nie zostawia uczucia satysfakcji, na które liczyło się rozpoczynając lekturę. Początek stoi na wyższym poziomie niż zakończenie, jednak ogólne wrażenie było pozytywne. Polityka, koalicje, zdrady, zmiany stron, negocjacje i sojusze – zmiany jak w kalejdoskopie, a wszystko to ma realny wpływ na fabułę i nie oszczędza nikogo. Do kompletu okraszone magią jako jedną z sił sprawczych, jednak autor unika sytuacji, gdy jedynie magiczny trik może rozwiązać główny problem bohaterów. Ci muszą poradzić sobie w większości sami, uzbrojeni jedynie we własne umiejętności i doświadczenie.
Najmocniejszym atutem niewątpliwie jest strona graficzna. Widać, z jakim pietyzmem autor opracował antropomorfizację dla każdego gatunku, starając się jak najmniej ingerować w ich budowę, jednak uwzględniając wymogi chociażby mowy czy dwunożnego chodzenia. Do tego szczegółowość rysunku zachwyca i sprawia, że nad wieloma kadrami warto zatrzymać się na dłużej.
Miecz Ardeńczyka to dzieło miłe dla oka, a jednocześnie przyjemnie grające znanymi wątkami. Z jednej strony to opowieść o dorastaniu głównego bohatera, z drugiej o drużynie, a w dodatkowej warstwie też pytanie o środki władzy do osiągnięcia celu. I chociaż większość tych elementów już widzieliśmy, Étienne Willem bardzo zręcznie je miksuje.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Gabriela PiaseckaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat