Miles Davis i ja – recenzja
Data premiery w Polsce: 2 września 2016Czasem w filmie o muzyku ważniejsze od przedstawienia biografii jest oddanie ducha artysty. Tak jak tutaj.
Czasem w filmie o muzyku ważniejsze od przedstawienia biografii jest oddanie ducha artysty. Tak jak tutaj.
Miles Davis jako ekscentryczny, egocentryczny złośnik, który pakuje się w samochodowe pościgi i strzelaniny? Czemu nie. Przecież znając choć trochę muzykę tego geniusza trąbki, wiemy, że po nim (i jego życiu) możemy się spodziewać praktycznie wszystkiego. I taki właśnie jest ten film - autorskie dzieło Dona Cheadle'a (aktora, którego kojarzymy z serialu House of Lies albo z Kinowego Uniwersum Marvela, gdzie od kilku lat wciela się w postać przyjaciela Iron Mana, Jamesa Rhodesa, znanego także jako War Machine). Tu Cheadle nie tylko gra tytułową rolę – jest też producentem, scenarzystą i reżyserem. To świetny przykład kina autorskiego, w którym autor dokładnie wie, czego chce, i pokazuje to na ekranie.
Widzimy fenomen Davisa, ale jakże inaczej niż w normalnych filmach biograficznych. Bez chronologicznej opowieści o dzieciństwie, pierwszych porażkach, sukcesie itp., itd. Owszem, znajdziemy tu trochę retrospekcji z życia Milesa, ale idealnie wplecionych w bieżącą szybką fabułę. Miles Ahead to opowieść o tym, jak niełatwi w życiu są artyści, jak sztuka nie znosi kompromisów, jak ważne jest trzymanie się swoich wartości, a przy okazji jak duże znaczenie w kreacji ma jednak przypadek.
Skomplikowana fabuła tego filmu trwa właściwie raptem kilka dni. Zaczyna się od niezapowiedzianej wizyty natarczywego dziennikarza (Evan McGregor), który burzy spokój odciętego od świata mistrza. To, co z tego wynika, jest niemalże rasowym kinem akcji, ale mocno podporządkowanym muzyce Davisa i jego filozofii grania. Oczywiście znamy już z niejednej biografii fakt, że czasem genialny artysta niekoniecznie musi być dobrym, grzecznym i zacnym człowiekiem, ale tu ten koncept rozegrany został po mistrzowsku. Zarówno bieżący charakter Davisa, jak i wspomnienia z jego małżeństwa z tancerką Frances Taylor pokazują to w sposób niepozostawiający wątpliwości, ale za każdym razem skutkiem jego charakteru, gwałtownych działań, czasem jego dobroci, a czasem krzywd, jakie wyrządzał innym, była muzyka. Muzyka, która istnieje do dziś i wywiera wpływ na kolejne pokolenia. Każdy sam musi sobie odpowiedzieć, czy to wystarczająca rekompensata.
Źródło: fot. materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat