Mój przyjaciel szpieg - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 5 czerwca 2020Mój przyjaciel szpieg to nowy film familijny, który pokazuje, jak bardzo Hollywood lubi schematy. Każdy wrestler i aktor o potężnej muskulaturze musi w swojej karierze zmierzyć się z walecznymi dziećmi.
Mój przyjaciel szpieg to nowy film familijny, który pokazuje, jak bardzo Hollywood lubi schematy. Każdy wrestler i aktor o potężnej muskulaturze musi w swojej karierze zmierzyć się z walecznymi dziećmi.
Mój przyjaciel szpieg ma naprawdę niezłą zakulisową ekipę. Za kamerą stoi Peter Segal, który choćby w Dorwać Smarta pokazał, że ma rękę do tego typu historii. A autorami scenariusza są Jon i Erich Hoeberowie, znani choćby z serii RED, więc też mają doświadczenie w konwencji szpiegowskiej. Coś jednak nie wyszło, bo ta familijna komedia jest festiwalem wtórności, schematów i ogranych motywów, które są znane z wielu podobnych filmów gatunku. Ba, można odnieść wrażenie, że niektóre fundamenty są wręcz identyczne jak w familijnych hitach The Rocka z początków jego kariery.
Kłopot taki, że historia jest sztampowa i strasznie przewidywalna. Nie przeczę, że obsadzając Dave'a Bautistę w roli superszpiega, przy którym Bond to mięczak, to strzał w dziesiątkę, a jego "konfrontacja" z dziewczynką ma potencjał komediowego złota, ale cóż z tego, skoro wszystko idzie po linii najmniejszego oporu? Mamy więc stereotypowe postaci, miałką historię pełną oczywistości, wręcz godną kina klasy B, przewidywalne puenty (romans JJ'a granego przez Bautistą z mamą dziewczynki) i kulminację, czyli pasma odtwórczych motywów, które są ukazywane bez pomysłu. Jeśli sobie wyobrażacie, jak może potoczyć się ta historia na samym początku filmu, na pewno traficie w 100%, a to niestety ma negatywny wpływ na odbiór, bo jest świadectwem tego, że twórcom nie chciało się wymyślić czegoś więcej. Umówmy się - taki koncept ma w sobie potencjał na o wiele więcej.
Każdy, kto oglądał Strażników Galaktyki, a nawet Stubera, wie, że Dave Bautista ma zaskakujące pokłady talentu komediowego. Aktor robi wiele, by bawić widzów na czele z bardzo kuriozalnymi tańcami, ale też dużo nie może wyciągnąć z mdłego scenariusza nasyconego humorem slapstickowym (przewracanie się na lodzie) czy przeciętnym humorem sytuacyjnym. A zbyt szybkie odwrócenie skupienia na relacji JJ z dziewczynką na rzecz budowy uczucia do jej matki sprawia, że Mój przyjaciel szpieg traci najmocniejsze atuty. Da się dostrzec solidną chemię pomiędzy JJ'em i jego młodą podopieczną, która aż prosiła się o rozwinięcie. Zwłaszcza że początek jest obiecujący, bo JJ ma uczyć ją, jak zostać szpiegiem, ale jak to w familijnych filmach bywa, to ona uczy go bycia człowiekiem. Można docenić pewną scenę z kulminacji, która jest całkiem sprawnym nawiązaniem do kultowej sceny walki z Indiany Jonesa. To pod względem humorystycznym i realizacyjnym zadziałało. Szkoda, że mimo starań Bautisty, komediowo jest zaledwie przeciętnie.
Mój przyjaciel szpieg to sztampowy film familijny z oklepaną, jak to tylko możliwe, historią. Popis marnowania talentu Bautisty, który zasługuje na lepsze role, bo może bawić i imponować w scenach akcji. A ten film nie jest ani dobrą komedią, ani sprawnym realizacyjnie filmem akcji. Zbyt mało spójności w wizji na to, czym to w ogóle ma być, i błędne decyzje dają przeciętniaka. Ogląda się go dobrze, ale to nawet nie jest poziom familijnych filmów The Rocka, w których był wróżką ze skrzydełkami.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat