„Moje córki krowy”: Śmiech przez łzy – recenzja
Data premiery w Polsce: 15 stycznia 2016"Moje córki krowy" to nowy film Kingi Dębskiej, znanej z "Helu". Reżyserka stworzyła komediodramat z krwi i kości, który okazuje się świetnym kinem i nie pozostawia po seansie widza w depresji. Jeden z lepszych filmów z 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
"Moje córki krowy" to nowy film Kingi Dębskiej, znanej z "Helu". Reżyserka stworzyła komediodramat z krwi i kości, który okazuje się świetnym kinem i nie pozostawia po seansie widza w depresji. Jeden z lepszych filmów z 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni.
"Moje córki krowy" to historia dwóch sióstr, których życie wywraca się do góry nogami, gdy w rodzinie pojawia się przypadek śmiertelnej choroby. Takim sposobem reżyserka porusza temat dość poważny, momentami smutny i przejmujący, który staje się obserwacją ludzkich zachowań w zderzeniu z trudną sytuacją. To jest element filmu, który potrafi naprawdę wzbudzić emocje, a niektóre momenty nawet są w stanie lekko wzruszyć. Kinga Dębska korzysta z dostępnych środków, by opowiedzieć historię dwóch kobiet, pozwalając im spojrzeć w pewnym momencie w głąb siebie i być może delikatnie się zmienić. Ta strona filmu wypada naprawdę dobrze, prawdziwie i potrafi zmusić do myślenia nad tym, jak byśmy się zachowali w podobnej sytuacji. Być może niektóre aspekty emocjonalnych rozterek mogły być dogłębniej przeanalizowane, ale wtedy istniałoby ryzyko zaburzenia równowagi pomiędzy gatunkami.
Można by pomyśleć, że mamy do czynienia z kolejnym depresyjnym dramatem stworzonym w naszym kraju, ale tak nie jest. Jest to komediodramat, więc reżyserka korzysta z różnych zabiegów, by pokazać, że nawet w tak trudnej sytuacji można czerpać radość z życia. Humor pokazany w tym filmie jest niezwykle trafny, różnorodny i często oparty na przekomicznych sytuacjach, które w zderzeniu z dość poważną tematyką fabuły osiągają jeszcze lepszy efekt. Dębska pokazuje, że nie trzeba w obliczu nadchodzącej śmierci w rodzinie kierować się w stronę mroczną, depresyjną i smutną, tylko należy cieszyć się każdą chwilą. Przesłanie filmu działa nadzwyczajnie mocno, a równowaga pomiędzy obydwoma gatunkami to spory plus.
[video-browser playlist="748210" suggest=""]
Duża w tym zasługa całej obsady, która spisuje się wyśmienicie, potrafiąc solidnie rozbawić. Agata Kulesza i Gabriella Muskała dobrze sprawdzają się w rolach sióstr, czyli tytułowych krów. Obie są wyraziste, świetnie budują emocje i bawią. Natomiast najjaśniejszym punktem jest Marian Dziędziel w roli trochę zwariowanego ojca kobiet - to właśnie dzięki niemu i jego specyficznemu stylowi bycia mamy najbardziej komiczne momenty, ale zarazem też te poruszające emocje.
"Moje córki krowy" to porządny polski komediodramat, w którym te dwa gatunki idealnie się zaziębiają. Są momenty przezabawne, są też smutne i poruszające, ale ogólny wydźwięk jest pozytywny i nie dołuje niepotrzebnie widza. Za to należą się duże brawa.
Zdjęcie główne: autor Robert Pałka
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat