Moon Knight - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 23 sierpnia 2023Moon Knight ma w sobie wszystko to, co powinna mieć pierwszorzędna superbohaterska przygoda. Jest intrygująco, emocjonująco, dowcipnie, a tu i ówdzie również nieco dziwnie. Opowieść nie traktuje się też zbyt poważnie, co z pewnością ucieszy fanów mniej szablonowych fabuł.
Moon Knight ma w sobie wszystko to, co powinna mieć pierwszorzędna superbohaterska przygoda. Jest intrygująco, emocjonująco, dowcipnie, a tu i ówdzie również nieco dziwnie. Opowieść nie traktuje się też zbyt poważnie, co z pewnością ucieszy fanów mniej szablonowych fabuł.
Moon Knight to nietypowy bohater Marvela. Nie dość, że znajduje się na peryferiach uniwersum, to jeszcze najważniejsze historie z jego udziałem koncentrują się głównie na Chonsu i wszystkim tym, co związane z tą istotą. Nie każdy jest smakoszem takiej mistyczno-politeistycznej otoczki, w której główny bohater pełni funkcję pionka na szachownicy złowrogich bogów. Dodatkowo komiksy z udziałem Marca Spectora (oraz jego alter ego) nie są proste narracyjnie, a wpływ na to mają problemy psychiczne głównego bohatera. Nie dość, że protagonista funkcjonuje w kilku postaciach, to jeszcze scenarzyści bawią się rzeczywistością, przez co w wielu momentach nie wiadomo, czy to, co czytamy, dzieje się naprawdę. Moon Knight wyrobił sobie markę lektury nie dla każdego, więc już na wstępie recenzji należy zaznaczyć, że z omawianym komiksem sytuacja jest zupełnie inna. To historia, która powinna się spodobać każdemu fanowi superbohaterszczyzny.
Powyższe nie oznacza, że tym razem zrezygnowano z motywu psychicznych problemów Marka Spectora. To cecha charakterystyczna tego superbohatera, wyróżniająca go na tle pozostałych herosów w trykotach. Rozegrano to w inny sposób – miejsce Chonsu zajęły najbardziej rozpoznawalne postacie Marvela. W głowie Spectora pojawili się Wolverine, Kapitan Ameryka i Spider-Man. Ich osobowości stały się elementami składowymi skomplikowanej psychiki Moon Knighta. Cechy każdego z nich zaczęły wpływać na jego postępowanie. Brutalność Logana, praworządność Rogersa i wrażliwość Parkera – Księżycowy Wojownik stał się zbiorem kontrastujących ze sobą postaw życiowych. Idealny punkt wyjścia do budowy skomplikowanej sylwetki charakterologicznej.
Główni protagoniści Marvela odgrywają istotną rolę w komiksie nie bez przyczyny. Tym razem fabuła znajduje się w samym centrum uniwersum. Otóż w ręce Moon Knighta trafia głowa Ultrona – ikonicznego złoczyńcy, którego wszyscy znamy bardzo dobrze. Kto pożąda tego przedmiotu i do czego posunie się, żeby go zdobyć? Jaką potęgę kryje w sobie czerep robota? O co w zasadzie toczy się gra? Marc Spector, który jest dość niefrasobliwym hollywoodzkim producentem, rozpoczyna śledztwo w Los Angeles. Jako przedstawiciel Avengers na zachodnim wybrzeżu musi okiełznać złoczyńców na swoim terenie. A co, jeśli trafi na takiego, z którym Thor i Iron Man nie mogli sobie dać rady?
Moon Knight zaskakuje scenariuszem. W bardzo udany sposób łączy klasyczną marvelowską naparzankę z nieco bardziej zaawansowaną treścią spod znaku Toma Kinga. Autor, Brian Michael Bendis, dobrze pisze postacie – zarówno te znajdujące się na dalszym planie, jak i głównych protagonistów. Nikt tu nie jest traktowany po macoszemu. Nawet epizodyczni bohaterowie otrzymują co najmniej kilka klatek dialogowych, żeby zabłysnąć w interesujący sposób. Postacie są po prostu głębokie, na czym zyskują relacje między nimi oraz dialogi. Na tej płaszczyźnie wszystko jest bardzo naturalne i mimo fantastycznej konwencji w zręczny sposób czerpie ze schematów ludzkich zachowań obecnych w naszej rzeczywistości. To kolejny dowód na scenopisarski kunszt Bendisa. Koronną kreacją jest tu na pewno, wspaniały w swojej niedoskonałości, główny bohater. Spector jest chaotyczny, zagubiony i zdolny do wszystkiego. W jego szaleństwie jest jednak metoda, co czyni go absolutnie wyjątkowym superherosem.
Moon Knight dobrze równoważy motywy dramatyczne z czystą akcją. Jak na marvelowską historię przystało, w komiksie jest dużo klasycznego mordobicia. Również w tym segmencie twórcy próbują nieco urozmaicić standardy. Dostajemy kilka zaskakujących sekwencji, w tym zupełnie niespodziewaną śmierć w krytycznym momencie opowieści. Moon Knight nie walczy w stereotypowy sposób. Jego chaotyczny styl owocuje bardzo dziwnymi rozwiązaniami, którym daleko do sztampy. Wystarczy wspomnieć, że bohater podczas starć używa tarczy Kapitana Ameryki, pazurów Wolverine’a i sieci Spider-Mana. Spector przejmuje więc od nich nie tylko sposób myślenia, ale też metody działania. W komiksie jest dużo więcej podobnych smaczków.
Moon Knight to marvelowska rozrywka, która z jednej strony przynosi multum znajomych motywów, z drugiej w miejscach, w których spodziewamy się schematów, znajdują się oryginalne rozwiązania. Komiks może nas mile zaskoczyć również w warstwie graficznej, bo dominuje w nim mrok, a charakterystyczna kreska Alexa Maleeva dobrze koresponduje z chaosem przepełniającym głowę Marka Spectora. Fanom Batmana na pewno spodoba się podjęta konwencja. Moon Knight to jeden z lepszych marvelowskich komiksów ostatnich lat, a fakt, że skupia się na bohaterze, który działa w nieco mniej znanych rejonach uniwersum, dodaje mu tylko kolorytu. To jedna z tych pozycji, która zadowoli zarówno niedzielnych fanów superbohaterszczyzny, jak i amatorów nieco bardziej wysublimowanych treści.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat