Mortal Kombat Legends: Scorpion's Revenge - recenzja filmu
WB na przykładzie animacji DC udowodniło już, że potrafi robić fajne produkcje skierowane do dorosłych widzów. Czy z marką Mortal Kombat też im się udało? Przeczytajcie naszą recenzję.
WB na przykładzie animacji DC udowodniło już, że potrafi robić fajne produkcje skierowane do dorosłych widzów. Czy z marką Mortal Kombat też im się udało? Przeczytajcie naszą recenzję.
Mieliśmy już wiele podejść do ekranizacji Mortal Kombat, zarówno w wersji aktorskiej jak i animowanej. Oczywiście ta druga jest dużo tańsza i szybsza w wykonaniu, nic więc dziwnego, że oddział WB odpowiedzialny za animowane filmy ze świata DC został w części także delegowany do stworzenia Mortal Kombat Legends: Scorpion's Revenge, który z założenia ma być początkiem całej serii. Fani tej kultowej gry dobrze znają przedstawioną historię, więc nie powinni być nią zaskoczeni. Głównym bohaterem tej odsłony jest Hanzo Hasashi, członek klanu Shirai Ryu, którego wioska zostaje pewnej nocy zaatakowana przez wojowników klanu Lin Kuei przewodzonego przez Sub-Zero. Niestety, napastnicy okazują się zbyt silni, w wyniku czego wszyscy mieszkańcy, łącznie z żoną i synem Hanzo, zostają brutalnie zabici. Hasashi przyrzeka zemstę, choćby miała ona przyjść zza grobu. Dostaje taką szansę od czarnoksiężnika Quan-Chi, który za wygraną w turnieju Mortal Kombat obiecuje mu nie tylko możliwość zgładzenia Sub-Zero, ale także przywrócenie do życia jego syna i żony. Jeśli uda mu się tego dokonać, będzie to oznaczało 10. przegraną reprezentantów Ziemi, a co za tym idzie, jej władcą zostanie Shang Tsung. Nie dopuścić do tego mają wybrani przez Raidena wojownicy, czyli w tym wypadku Liu Kang, Johnny Cage i Sonya Blade.
Mortal Kombat Legends: Scorpion Revenge jest animacją skierowaną do dorosłych widzów. Walki są bardzo krwawe, a ciosy w nawiązaniu do gry pokazują w detalach łamanie kości rąk, czaszek czy wyciąganie flaków. No bo przecież Mortal Kombat bez porządnego fatality nie może istnieć. Po to fani sięgają przecież po ten tytuł. Historia spada na drugi plan, a najważniejsze stają się walki, których jest tu na szczęście sporo. Jak już wspomniałem to jest dopiero otwarcie serii, więc mamy tu sporo bohaterów i ograniczony czas, przez co niektórzy tylko na chwilę pokazują się na ekranie. Jak sugeruje tytuł, pierwsze skrzypce gra tutaj Skorpion, który szuka zemsty na Sub-Zero. Na drugim planie pojawiają się reprezentanci Ziemi, starający się przeżyć na wyspie Shang Tsung, by dotrwać do finału. Zresztą ogromną frajdę sprawiało mi wyławianie z drugiego planu postaci, które kojarzę z przeróżnych części MK. Jest to istny raj dla poszukiwaczy easter eggów. Twórcy znakomicie oddali ducha tej serii. Nie eksperymentowali z wyglądem postaci czy ich charakterem. Była to świetna decyzja, bo nikt z fanów nie chce oglądać pogłębionej psychiki postaci, które słyną ze stylu walki, a nie harlequinowskich opowieści. Nie ma tu czasu na zbędne romanse czy ckliwe przemówienia. Tempo jest dopasowane do tego znanego z gry. Dlatego już od pierwszych minut trup ściele się gęsto, krew ocieka ze ścian, a flaki fruwają w powietrzu. Podoba mi się zwłaszcza to, że ciosy specjalne naszych bohaterów zostały dobrze odwzorowane.
Pod względem animacji nie jest to jedna z najlepszych produkcji WB. Widać, że była robiona z mniejszym budżetem niż filmy o Batmanie czy Lidze Sprawiedliwości. Świadczy o tym chociażby tło, które nie zawsze jest dopracowane. Bardzo często jest monotonne i nic się na nim nie dzieje. Mam nadzieję, że niewątpliwy sukces tego filmu spowoduje, że następna odsłona będzie miała większy budżet i dzięki temu zobaczymy płynniejszą i ładniej wykonaną animację postaci czy walk.
Niektórzy widzowie pewnie powiedzą, że ta animacja jest przesadnie brutalna, ale taki jest Mortal Kombat. Na tym polega jego siła. Zdziwiłbym się, gdyby WB zrezygnowało z tej części. Koniec filmu zapowiada, że zemsta Skorpiona była tylko wprowadzeniem do większej historii. Niedługo możemy się więc spodziewać kontynuacji, co mnie niezmiernie cieszy, bo brakuje mi fajnych filmów animowanych skierowanych do dorosłych widzów. Takich którzy dzieciństwo spędzili przy automatach w salonach gier i fortunę wydali na żetony. Nie twierdzę, że nie dało się tego filmu zrobić lepiej, ale rozumiem też decyzję WB, by zrobić go za mniejsze pieniądze, by w razie porażki, nie stracić za dużo gotówki. Na szczęście wstydu nie ma i mogą spokojnie kontynuować przygodę, pokazując nam kolejną odsłonę tego kultowego turnieju.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat