„Mortal Kombat X”: Król bijatyk po liftingu – recenzja
Data premiery w Polsce: 14 kwietnia 2015Wyrywanie kręgosłupów, miażdżenie czaszek, łamanie kości, obcinanie głów - nowy "Mortal Kombat X" jest jeszcze bardziej krwawy, brutalny i bezwzględny niż poprzednia odsłona. Mało tego, na rynku (nowych konsol) musi osiągnąć sukces, bo nie ma konkurencji! Oceniamy najnowszą część gry studia NetherRealm.
Wyrywanie kręgosłupów, miażdżenie czaszek, łamanie kości, obcinanie głów - nowy "Mortal Kombat X" jest jeszcze bardziej krwawy, brutalny i bezwzględny niż poprzednia odsłona. Mało tego, na rynku (nowych konsol) musi osiągnąć sukces, bo nie ma konkurencji! Oceniamy najnowszą część gry studia NetherRealm.
Marka „Mortal Kombat” obecna jest na rynku od ponad 20 lat i nic nie wskazuje na to, by w gatunku krwawych i brutalnych bijatyk ktoś zrzucił ją z tronu, na którym zasłużenie przesiaduje. Wydana w 2011 roku poprzednia odsłona „MK” przywróciła blask całej serii, a gracze tłumnie ruszyli do sklepów, głodni pojedynków na śmierć i życie. Nie inaczej jest w przypadku wydanej właśnie kolejnej odsłony, która oznaczona została numerkiem „X”. Co prawda zmian w stosunku do poprzednika jest mniej, a nowe pomysły nie muszą spodobać się każdemu, ale mimo tego „Mortal Kombat X” to świetna gra, obok której żaden fan bijatyk nie może przejść obojętnie.
Teoretycznie - „Mortal Kombat X” swoje najlepsze oblicze ukazuje, gdy mierzymy się z kumplem siedzącym na kanapie lub w sieci z innym graczem. Praktycznie - twórcy gry starali się zrobić wszystko, by rozgrywka dla pojedynczego gracza w trybie kampanii również była emocjonująca. I nie da się ukryć, że w porównaniu z poprzednią częścią kampania wypada znacznie lepiej. Przede wszystkim jest bardziej logiczna. Pojedynki nie są przesadzone, nie ma walk z kilkoma przeciwnikami na jednym pasku życia oraz nierównej walki 2 na 1. Do tego pojawia się sporo przerywników filmowych, a także QTE, które całkowicie możemy pomijać. Stanowi ono fajne urozmaicenie dla cutscenek, ale nie wpływa na postępy kampanii. Pojedynków jest sporo, a ich poziom trudności rośnie proporcjonalnie do rozwoju wydarzeń. Przeważnie jedną postacią walczymy kilka razy, mierząc się z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami. Najłatwiejsza zawsze jest pierwsza walka, która pozwala nam zaznajomić się z atakami specjalnymi danej postaci.
Oczywiście pod względem fabularnym nie jest to dzieło sztuki, ale dzięki zastosowaniu kilku zwrotów akcji i wprowadzeniu postaci, którymi nie możemy grać w zwykłych pojedynkach (o tym później), sama historia wciąga. Fabuła jest przemyślana i sensownie rozwinięta, aczkolwiek jej przejście zajmuje kilka godzin. Przy dłuższym posiedzeniu można ją zaliczyć w ciągu jednego wieczoru.
[video-browser playlist="693366" suggest=""]
Pod względem mechaniki rozgrywki „Mortal Kombat X” nie wprowadza odkrywczych nowości. System jest ten sam co w poprzedniej odsłonie, oczywiście odpowiednio zbalansowany i przystosowany również do nowych postaci. Jest zarówno przystępny dla nowicjuszy, jak i odpowiednio rozbudowany dla doświadczonych graczy. Developerzy z NetherRealm robili wszystko, by o zwycięstwie decydowały umiejętności gracza, a nie postać, którą wybrał. Czy to się udało? Nie do końca, bowiem kilkoma nowymi postaciami steruje się bardzo trudno i nie są one zbyt przystępne dla nowych graczy. Z kolei walka Scorpionem lub Sub-Zero to czysta przyjemność dla każdego trzymającego w dłoniach pada.
Cieszy fakt, że twórcy wprowadzili do „Mortal Kombat X” patent znany z „InJustice: Gods Among Us”, polegający na korzystaniu z elementów otoczenia. Tym razem służą one nie tylko do wyprowadzenia ataku, ale też do zrobienia uniku lub „przeskoczenia” za plecy przeciwnika. Areny jak zwykle wypadają znakomicie. Stworzone są w przemyślany sposób, różnią się od siebie wieloma detalami, a każda z nich ma swoją unikalną atmosferę. Rozbrajająca jest dla mnie jedna z nich, na której w przeciwnika można rzucić modlącym się mnichem. Niezmieniona pozostała mechanika brutalnych X-Rays, a Fatality są jeszcze krwawsze niż w poprzedniej odsłonie. Słabo wypadają za to sekwencje Brutality, które nie dość, że są bardzo trudne do wykonania, to do tego nie zachwycają efekciarstwem tak, jak wspomniane wcześniej X-Rays lub Fatality.
Istotną nowością w rozgrywce są style walki, które wybieramy przed przystąpieniem do danego pojedynku. Twórcy udostępnili 24 wojowników, a każdy z nich ma 3 unikalne style walki/ataków. Niech za przykład posłuży Scorpion, dla którego Inferno to przywoływanie demonicznego pomiotu, Ninjutsu wyposaża postać w dwa miecze, a Płomienie piekieł pozwalają na korzystanie z ognistych ataków. Takie rozwiązanie urozmaica rozgrywkę i teoretycznie znacznie zwiększa liczbę postaci, którymi możemy walczyć.
Niestety lista zawodników nie jest tak rewelacyjna, jak mogłoby się wydawać. Wciąż możemy walczyć takimi klasycznymi postaciami jak Liu Kang, Sonia Blade, Johnny Cage czy Raiden. Twórcy postanowili jednak urozmaicić wachlarz wojowników, wprowadzając sporo nowych twarzy, w tym potomków Cage’a i Blade czy też córkę Jaxa. Przyzwoicie wypadają postacie pozaziemskie – Kotal Khan czy Feera i Torr (w duecie). Każdy z nowych bohaterów wprowadza do rozgrywki coś nowego, przez co w „Mortal Kombat X” czuć świeżość. Problem w tym, że wprowadzenie nowych twarzy sprawiło, że na liście zawodników zabrakło miejsca dla znanych i lubianych bohaterów, takich jak choćby Baraka, Sindel czy Rain. Owszem, pojawiają się w produkcji, ale tylko w trybie fabularnym, prezentując przy okazji ten sam zestaw ciosów co w poprzedniej odsłonie.
[video-browser playlist="693367" suggest=""]
NetherRealm zadbało też o inne tryby rozgrywki, takie jak Test Your Luck, pozwalające mierzyć się nie tylko z rywalem, ale też z masą modyfikatorów, które całkowicie zmieniają rozgrywkę. Przykładem mogą być choćby odwrócone kombosy, podłoga odbierająca życie lub sekwencje ciosów, które uzupełniają pasek zdrowia. Nie brakuje też walki na klasycznych „Wieżach”, gdzie trudność rośnie z każdym poziomem. Czego brakuje? Przede wszystkim walk 2 na 2 z kumplem na kanapie, które z poprzedniej odsłony wspominam bardzo miło.
Kolejną nowością w rozgrywce są wojny frakcji. Na samym początku gry wybieramy jedną ze stron konfliktu. Walcząc dla niej, zdobywamy punkty, a także dostęp do Faction Kill, czyli specjalnych Fatalities. Nabijanie punktów w „Mortal Kombat X” przychodzi z dość dużą łatwością. Najważniejsza jest oczywiście kasa, którą możemy wydawać w krypcie, gdzie otwierając kolejne grobowce, zdobywamy rozmaite Fatality, a także alternatywne stroje bohaterów. Świetnie wypada też tryb sieciowy, w którym można rywalizować z losowym przeciwnikiem, a także specjale tryby walki z grupami rywali. Co istotne, kod jest napisany bardzo dobrze. Gra nie laguje i jest płynna, co w przypadku bijatyki ma bardzo duże znaczenie.
Pod względem graficznym „Mortal Kombat X” prezentuje się bardzo okazale. Areny są pełne szczegółów, bohaterowie zostali dopracowani, dzięki czemu oprawę wizualną należy ocenić bardzo wysoko. Nieco słabiej, ale również przyzwoicie wypadają cutscenki w trybie fabularnym.
Czytaj również: „Mortal Kombat X” z wysoką sprzedażą
„Mortal Kombat X” stawia na komfortowe mordobicie, podsuwając graczom produkt, który dobrze znają, ale z kilkoma przemyślanymi i udanymi innowacjami. Szkoda, że lista postaci nie jest tak duża, jak zapewne chciałoby wielu fanów, ale niestety twórcy muszą zarobić na DLC. Dla wielbicieli bijatyk to pozycja obowiązkowa. Lepszej gry z tego gatunku na PS4 na pewno nie znajdziecie.
PLUSY:
+ świetny system walki,
+ oprawa graficzna,
+ wojny frakcji,
+ tryb fabularny,
+ style walki wojowników.
MINUSY:
- brak walk 2 na 2,
- nowe postacie zajęły miejsce kilku znanym bohaterom, których brakuje.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat