Most szpiegów: Typowy Spielberg – recenzja
Data premiery w Polsce: 27 listopada 2015Steven Spielberg w filmie Most szpiegów poruszył temat bardzo aktualny w dzisiejszych czasach, kiedy napięcia pomiędzy Rosją a USA i resztą świata są dość wysokie. Pomogli mu w tym bracia Coen, którzy są współautorami scenariusza.
Steven Spielberg w filmie Most szpiegów poruszył temat bardzo aktualny w dzisiejszych czasach, kiedy napięcia pomiędzy Rosją a USA i resztą świata są dość wysokie. Pomogli mu w tym bracia Coen, którzy są współautorami scenariusza.
W filmie Bridge of Spies Steven Spielberg bierze na warsztat czasy zimnej wojny, a ściślej jedno głośne wydarzenie wymiany szpiegów pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. To wszystko jest jednak tłem, bo oglądamy historię o człowieku z zasadami, Jamesie B. Donovanie, który najpierw broni rosyjskiego szpiega przed sądem w USA, by potem negocjować wymianę.
Spielberg w swoim filmie opowiada historię jednostki - zwyczajnego człowieka uwikłanego w nadzwyczajne wydarzenia, który musi sobie poradzić najlepiej jak umie zgodnie ze swoim kodeksem moralnym i bez względu na to, co mu każą rządowi nadzorcy. To dodaje całej historii wydźwięku bardziej osobistego i pozwala lepiej wczuć się w opowieść. Bez problemu można się z głównym bohaterem identyfikować i zastanowić, jakby postąpiłoby się na jego miejscu. Czy człowiek poddałby się stereotypowi i postąpił tak, jak wszyscy oczekują? Czy byłby wierny zasadom moralnym i prawu, w które wierzy?
Problemem filmu Bridge of Spies jest to, jak Spielberg opowiada historię. Najlepiej chyba powiedzieć, że wszystko jest robione tak, by przykuwać zainteresowanie widza bez szczególnego dawania mu do myślenia (tu dobrze działa jedynie sama puenta) i bez ryzyka. Nie ma tutaj żadnych fabularnych niespodzianek, nietypowych rozwiązań czy zabiegów mających szokować lub wprowadzać coś nowego do tematu. Całość jest taka, jaka powinna być - jakby Spielberg, opierając się na gatunkowych schematach, zrobił sobie listę rzeczy potrzebnych i oczekiwanych przez widzów, a następnie po kolei je odznaczał. Ta schematyczność filmu jest jego największą wadą, bo twórcy scenariusza nawet nie starają się wyciągnąć z ważnego, wartościowego i interesującego tematu czegoś więcej, a potencjał tutaj był na coś wybitnego. Za bardzo opierają się na pustych frazesach traktujących o tym, co czyni człowieka Amerykaninem i jak odróżnia go to od Rosjanina. To był ten moment, kiedy trzeba było wprowadzić większą uniwersalność, by przemyślenia bohatera o człowieczeństwie, przestrzeganiu prawa i godności nie zawężały się tylko do mieszkańców jednego kraju.
Jednocześnie nie przeszkadza to aż tak bardzo. Spielberg zrobił film, który przez większość czasu ogląda się po prostu dobrze - angażuje i nawet momentami wywołuje emocje. Nie brak też zaskakująco zabawnych scen, podczas których atmosfer znacznie się rozluźnia. Dlatego też pod wieloma względami mamy do czynienia z typowym Spielbergiem, który opowiada historię sprawnie, "dla widza", a jednocześnie niewymagająco i niezbyt ambitnie. To trochę rozczarowujące, bo po braciach Coen piszących scenariusz można było spodziewać się czegoś więcej. Taka współpraca powinna zaowocować czymś wybitnym, zapadającym w pamięć, a nie niezłym dramatem szpiegowskim, który przyjemnie się ogląda.
Tradycyjnie u Spielberga pod wieloma względami wszystko jest wręcz perfekcyjne. Po raz kolejny Janusz Kamiński tworzy wyśmienite zdjęcia, budujące niezwykły klimat, a w wielu momentach wręcz odgrywające główną rolę. Biorąc pod uwagę dbałość o detale przy odtworzeniu epoki, to wszystko tutaj cieszy oko. Problem jednak mam z muzyką Thomasa Newmana - gdzieś tam brzęczy w tle i już; nie gra żadnej roli, co w przypadku filmu Stevena Spielberga od razu rzuca się w oczy (a w zasadzie w uszy). Kiedy pracuje z nim John Williams, muzyka jest kluczowym aspektem budowania emocji i opowiadania historii. Często wychodzi na pierwszy plan i działa na widza jak mało co. Tutaj czuć brak tego charakterystycznego elementu. No i naturalnie pod względem aktorskim jest dobrze. Tom Hanks sprawdza się znakomicie w swojej roli, ale to Mark Rylance jako rosyjski szpieg kradnie show. Szkoda tylko, że w przypadku tego filmu można mówić o jedynie dwóch aktorach, bo reszta niczym się nie wyróżnia.
Bridge of Spies to kino zaledwie niezłe. Ogląda się go przyjemnie, czasem jest zabawnie i wszystko wygląda pięknie, ale historia jest opowiedziana zbyt schematycznie, bez większych emocji i nie zapada szczególnie w pamięć. Po Spielbergu trzeba oczekiwać czegoś więcej - tym razem jedynie bawi, nie porywa.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości kina Helios w Gdyni
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat