Mr. Mercedes: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Twórcy serialu Mr. Mercedes próbują z odcinka na odcinek mozolnie budować zaplecze psychologiczne dla głównych postaci produkcji. Jednak nie zawsze im to wychodzi, czego dobitnym przykładem jest najnowszy epizod.
Twórcy serialu Mr. Mercedes próbują z odcinka na odcinek mozolnie budować zaplecze psychologiczne dla głównych postaci produkcji. Jednak nie zawsze im to wychodzi, czego dobitnym przykładem jest najnowszy epizod.
Bill Hodges stara się kontynuować swoją prywatną wendettę przeciwko Panu Mercedesowi. Pomocą w śledztwie emerytowanego detektywa służą młody Jerome, który coraz bardziej wsiąka w świat zbrodni oraz Janey Patterson mająca prywatny interes w złapaniu zbrodniarza. Jednak na przeszkodzie w prywatnym dochodzeniu staną byli koledzy Hodgesa z policji, którzy są zaniepokojeni postępującą paranoją śledczego. W tym czasie psychopatyczny Brady wchodzi w świat wspomnień, które nie dają o sobie zapomnieć i coraz bardziej wpływają na jego stan emocjonalny.
Przede wszystkim twórcy w ciekawy sposób starali się budować element pogłębiającej się paranoi głównego protagonisty serialu. Stworzyli pewnego rodzaju piramidę nawarstwiających się mniejszych czynników, które budują całokształt kondycji umysłowej Hodgesa. Te elementy i sceny są ułożone niczym kostki domina, jedna akcja powoduje reakcję eskalując w ten sposób psychiczny rozpad detektywa. Brendan Gleeson w bardzo dobry sposób oddaje zmęczenie, emocjonalne wyczerpanie swojej postaci, w pewnym momencie ukazując go raczej jako pustą skorupę, zgorzkniałego starszego mężczyznę, a nie silnego, niezłomnego w swoich przekonaniach policjanta. Dobrze ukazana jest ta beznadziejność egzystencji głównego bohatera. Jednak dostaliśmy tutaj również pewien czynnik, który potrafi sprawić, że Hodges może uciec z tego stanu bezsilności. Takim czynnikiem wydaje się być Janey, która jednak na razie jest mało ciekawą postacią, niewnoszącą poza kilkoma wtrąceniami i sceną tańca nic do fabuły serialu. Szkoda, bo zapowiadała się na lepszą bohaterkę. Być może to zmieni się w kolejnych odcinkach.
Natomiast cały czas bardzo słabo, a w nowym epizodzie wręcz beznadziejnie, wypada wątek głównego antagonisty serialu, czyli Brady'ego. Twórcy próbowali tym razem przywołać bolesne wspomnienia mężczyzny, które wywołały traumę, doprowadzając do narodzin psychopaty, jakiego znamy. Jednak próba ta wypadła tragicznie. Dostaliśmy głównie dwie retrospekcje z przeszłości czarnego charakteru, które nie wytłumaczyły w żaden sposób motywacji antagonisty ani tym bardziej nie pomogły uczłowieczyć jego postaci. Twórcy dodatkowo barwnie chcieli ukazać traumę Brady'ego łącząc jego dolegliwości natury medycznej (migreny) z dogłębnym bólem psychicznym, egzystencjalnym, co wypadło również dosyć mizernie. Brady w nowym epizodzie zachowuje się raczej jak małe, rozpieszczone dziecko, któremu ktoś ukradł zabawkę niż okrutny geniusz zbrodni nękający byłego policjanta. Jak na razie wątek głównego czarnego charakteru całej historii jest najsłabszym elementem tego serialu.
Bardzo źle wypadają także postacie drugoplanowe, co doskonale widać w tym epizodzie. Kierownik sklepu, w którym pracuje Brady jest niezwykle irytującą postacią. Koleżanka czarnego charakteru, Lou tak naprawdę na razie występuje tylko w serialu, aby rzucić kilka ciętych ripost w stronę klientów i szefa, poza tym, jej ewentualny brak nic by nie zmienił w narracji produkcji. Do tego dochodzi matka Brady'ego, której toksyczna relacja z synem jest bardzo słabo rozwijana oraz przyjaciel Hodgesa, Pete Dixon, który kompletnie nie sprawdza się w roli sceptycznego policjanta. Słabo wypada także główny wątek serialu, czyli śledztwo Billa w sprawie Pana Mercedesa. W pewnych momentach ten element wydaje się wręcz zbędny dla prowadzenia narracji całej historii. Mozolne kreowanie opowieści przez twórców w tym wypadku w ogóle się nie sprawdza, cierpi na tym tylko tempo akcji, które notuje z sekundy na sekundę spadek napięcia, czym nudzi widza. To karygodny błąd.
Mr. Mercedes zapowiadał się na początku na godną adaptację twórczości Stephen King jednak serial z odcinka na odcinek obniża swój poziom. Jeżeli ten regres będzie się nadal utrzymywał spokojnie będzie można wrzucić produkcję do koszyka z nieudanymi adaptacjami legendy powieści grozy.
Źródło: zdjęcie główne: Audience Network
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat