Naprzód – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 6 marca 2020Magia, wróżki na motorach, elfy, smoki, dzikie jednorożce - oto bohaterowie nowej produkcji Pixara. Czy jest to film, dorównujący poziomem poprzednim produkcjom tego studia? Przeczytajcie naszą recenzję Naprzód.
Magia, wróżki na motorach, elfy, smoki, dzikie jednorożce - oto bohaterowie nowej produkcji Pixara. Czy jest to film, dorównujący poziomem poprzednim produkcjom tego studia? Przeczytajcie naszą recenzję Naprzód.
Nowoczesność jest największym wrogiem tradycji. Postęp technologiczny rozleniwia nas, tępi nasze zmysły, a czasami nawet ogłupia. Tak przynajmniej daje nam do zrozumienia reżyser nowego filmu studia Pixar, Dan Scanlon. Odkrywa przed nami baśniową krainę, w której mieszkają gobliny, orki, elfy. Świat ten był kiedyś zdominowany przez magię, jednak z biegiem czasu była ona wypychana przez rozwój technologiczny. Wymyślono choćby prąd, kominek elektryczny, samochody, więc nikt nie potrzebował w swoim otoczeniu maga, który za pomocą zaklęcia rozpali ogień czy rozświetli niebo fajerwerkami. Mieszkańcy stali się samowystarczalni. Jednak ten skok technologiczny nie odbył się bez ofiary. Wygodne życie spowodowało, że mieszkańcy tej krainy zapomnieli jak korzystać ze swoich umiejętności. Wróżki, nie pamiętają już jak to jest używać swoich skrzydeł do latania i jeżdżą tylko na motorach. Centaury mają nadwagę, bo zamiast biegać jeżdżą samochodami. Majestatyczne jednorożce przypominają teraz szopy, które pod osłoną nocy wyżerają resztki ze śmietników.
Gdyby tego było mało mieszkańcy tej krainy już tak bardzo zapędzili się w nowoczesności, że kompletnie nie przywiązują wagi do zabytków. Burzą je, by na ich miejscu stawiać domy, biurowce czy centra handlowe, kompletnie zapominając o swoich korzeniach.
Wszystko ma się zmienić za sprawą prezentu, który Janko dostaje na swoje szesnaste urodziny. Jest to magiczna laska, która ma moc, by na jeden dzień przywrócić do życia jego zmarłego ojca. Niestety, okazuje się, że mocy w niej pozostało tyle, by przywrócić tylko jego dolną część. By dokończyć zaklęcie chłopak wraz ze starszym bratem wyruszają w podróż w poszukiwaniu klejnotu Phoenixa. Podczas tej wyprawy więź pomiędzy braćmi zacznie się zacieśniać. Jak to w przypadku takich historii bywa, wspólna przygoda ich odmieni. Oczywiście na lepsze.
Naprzód prezentuje widzom prostą prawdę. Nie dajmy się zdominować wszechogarniającej nas technologii. Nie porzucajmy naszej prawdziwej natury dla wygodnego życia. Taka postawa nas unieszczęśliwia, jak Mantikorę, która by spłacić kredyt za renowację restauracji porzuca swój naturalny styl życia, stając się kimś kogo nienawidzi. Osobą wykonującą pracę, która jest wbrew jej naturze i której nawet nie lubi. Prowadzi biznes, który w tym kształcie nie daje jej radości. Staje się zakładniczką tego całego pędu.
Film ma jeszcze jeden mocny wydźwięk. Stara nam się pokazać jak ważne i mocne są więzi w rodzinie i jak bardzo istotna dla dziecka jest obecność ojca – męskiego autorytetu. Jak bardzo wpływa on na nasz rozwój i postrzeganie świata. Główny bohater, który nigdy nie miał okazji poznać swego taty, codziennie zastanawia się, co by on zrobił na jego miejscu, czy byłby z niego dumny. Zbiera każdy skrawek wspomnień o nim: fotografie, opowieści ludzi, którzy go znali czy nawet dźwięk jego głosu nagrany przypadkiem na kasetę magnetofonową. Nic więc dziwnego, że gdy pojawia się szansa, by odzyskać go choćby na 24 godziny i spędzić z nim czas, chłopak jest w stanie przenieść góry samą siłą woli, by tylko się to udało. Niekiedy nie zauważa przy tym najprostszych prawd, ale czy każdy z nas nie postępowałby na jego miejscu tak samo?
Film trafia do naszych kin oczywiście tylko w dubbingu, ale w tym wypadku kompletnie mi to nie przeszkadza. Pawel Malaszynski jako Bogdan jest świetny, a Edyta Olszówka jako Mantykora wręcz rewelacyjna. I choć chętnie wysłuchałbym jak w głównych rolach sprawdza się Tom Holland i Chris Pratt, to nie mam problemu z tym, by poczekać jak film pojawi się na którymś z serwisów streamingowych. Kłopotliwe jest dla mnie jedynie tłumaczenie - miejscami tłumacz zapomniał, że to jest jednak film dla dzieci i przekracza pewne granice takimi tekstami jak „Kto nie lata, ten jest szmata”, który wykrzykują wróżki w stronę naszych bohaterów.
Historia przedstawiona przez Scanlon bawi i wzrusza. Może nie tak mocno jak W głowie się nie mieści czy Toy Story, ale na pewno dużo bardziej niż jego ostatni film Uniwersytet Potworny. Ta produkcja dotyka zupełnie innych strun. I bardzo dobrze. Cieszy mnie to, że Pixar cały czas kombinuje i szuka nowych historii, a nie tylko odcina kupony od dobrze nam znanych produkcji. I choć nowi bohaterowie przypadli mi do gustu, to mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek wrócimy do tego świata, to z zupełnie nowymi postaciami. Wydaje mi się, że ta kraina ma ogromny potencjał i nie ma co się ograniczać do jednego zestawu na pierwszym planie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat