Odpowiednik: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Bardzo trudno recenzuje się poszczególne odcinki serialu takiego jak Odpowiednik. To tak, jakby zachwycać się pojedynczym fragmentem, jeszcze zanim stanie się elementem spektakularnej układanki. Dostrzegamy w nim pewne wyjątkowe cechy, wiemy jednak, że bez pozostałych segmentów nie dostrzeżemy pełnego obrazu.
Bardzo trudno recenzuje się poszczególne odcinki serialu takiego jak Odpowiednik. To tak, jakby zachwycać się pojedynczym fragmentem, jeszcze zanim stanie się elementem spektakularnej układanki. Dostrzegamy w nim pewne wyjątkowe cechy, wiemy jednak, że bez pozostałych segmentów nie dostrzeżemy pełnego obrazu.
Mimo powyższych utrudnień, spróbujmy jednak przeanalizować szósty odcinek Odpowiednika, ponieważ jest on esencją tego formatu i zawiera wszystko co w nim najlepsze. Z jednej strony nowatorski, z drugiej mocno zakorzeniony w klasyce kina szpiegowskiego. Z jednej strony trzymający w napięciu jak krwisty thriller, z drugiej zaskakujący dojrzałym podejściem do budowania postaci i ich psychologicznej podbudowy. Przykładający niezwykłą uwagę do worldbuildingu, a zarazem bardzo oszczędnie i ostrożnie korzystający z możliwości, jakie daje konwencja science fiction. Prawdziwy fenomen. Zacznijmy jednak od początku.
W szóstym odcinku równo i miarowo rozwijają się wszystkie wątki. Żaden z nich nie dominuje, żaden nie wyróżnia się na tle innych. Każda z postaci bierze udział w bardzo ważnych wydarzeniach, które są kluczowe dla całej fabuły. Aż dziw bierze, że w przeciągu niecałej godziny twórcy dali radę upchnąć tak dużo świetnie rozpisanych motywów fabularnych. Przesłuchanie Miłego Howarda, poszukiwania szpiega pod drugiej stronie, romans Baldwin, Emily i Ian, śmierć rzeźnika oraz finałowe zaskakujące odkrycie Quayle’a to najistotniejsze wątki bieżącego odcinka. Mimo że każdy z nich toczy się w nieśpiesznym tempie, to opowieść ani na moment nie puszcza za gardło, kreując atmosferę niepokoju i zagrożenia.
Doskonałym przykładem jest tutaj scena, w której Quayle’a demaskuje swoją żonę. Złowroga muzyka, gęsty klimat i przerażające odkrycie dokonane całkiem przypadkiem. Jest to szok zarówno dla bohatera, jak i dla widza, który nie wiedział przecież, że Clare jest żoną Quayle’a. Jak do tej pory to największy twist Odpowiednika. Finałowa scena jest mocna, ma odpowiedni ładunek emocjonalny i jest świetnie wyreżyserowana. Doskonałe uwieńczenie tego dobrego epizodu.
Podobnych twistów będziemy mieli w Odpowiedniku jeszcze z pewnością kilka. Nie bez kozery przecież twórcy ubierają swoją opowieść w tajemnice, sekrety i niedopowiedzenia. Część z nich zostaje wyjaśniana naturalnie, z biegiem wydarzeń. Inne muszą mieć zaskakującą konkluzję. Jak na razie Odpowiednik nie popełnia błędów w tej dziedzinie, dawkując nam odpowiedzi w stonowany sposób. Kiedy trzeba potrafi jednak przywalić z całej siły, co widzieliśmy właśnie w finale omawianego odcinka.
I tym razem nie obyło się bez zabawnych i znaczących smaczków. I nie chodzi tutaj o atrakcje w stylu „widowiskowego” cameo Piotr Adamczyk. Mowa tu o szczegółach wynikających z dualistycznego charakteru fabuły. Nowa płyta Prince’a jest doskonałym przykładem. Przybysz z drugiej strony, który nie potrafi obsługiwać smartfona, to kolejny tego typu niuans. Z każdym odcinkiem jest tego więcej. Działa to zbawiennie dla worldbuldingu oraz wzbogaca opowieść o szczegóły, które być może nie mają fabularnego znaczenia, ale umiejętnie ubarwiają opowieść.
Kolejny element układanki znajduje się już na swoim miejscu. Jesteśmy w stanie dostrzeć zarysy całości, choć wciąż nie widzimy tego co najważniejsze. Układanka pod tytułem Counterpart do najprostszych nie należy. Nikomu to jednak nie przeszkadza, gdy każdy jej fragment to małe arcydzieło.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat