Odwet - recenzja filmu
Odwet to mroczny i brutalny film z Adrienem Brodym w roli głównej. Czy poza bijatyką i rozbryzgami krwi produkcja ma widzom coś do zaoferowania?
Odwet to mroczny i brutalny film z Adrienem Brodym w roli głównej. Czy poza bijatyką i rozbryzgami krwi produkcja ma widzom coś do zaoferowania?
Adrien Brody ma w swoim dorobku kilka znakomitych ról w bardzo głośnych i cenionych filmach, czym zbudował sobie pewną renomę w świecie filmowym. Tym dziwniej zatem jest patrzeć na niego w pełnometrażowej produkcji pod tytułem Odwet, która miała swoją polską premierę pod koniec czerwca bieżącego roku. Być może na papierze wyglądało to dobrze – oto historia o skromnym śmieciarzu, który w samotności oczyszcza miasto z brudu, mierząc się jednocześnie z demonami ze swojej własnej przeszłości. Koniec końców jednak film okazuje się czymś dalekim od refleksyjnego studium przypadku, którym przecież mógłby z powodzeniem być – finalnie mamy tu do czynienia z typową amerykańską gangsterską bijatyką, która nawet nieszczególnie wyróżnia się na tle innych produkcji z tego gatunku.
Główny bohater, w którego wciela się Brody, ma na imię Clean – tak samo, jak brzmi tytuł produkcji w oryginalnej wersji językowej (polskie tłumaczenie nijak się ma do tego faktu). Samo to dodatkowo sprawia, że rozpoczynającą się opowieść postrzegamy właśnie jako jego historię – skupiającą się w stu procentach na nim, zgłębiającą jego bieżące położenie, jego przeszłość i traumatyczne przeżycia, jakich doświadczył. I rzeczywiście początek filmu z metaforycznym monologiem może sprawiać wrażenie, że tak właśnie będzie – nie mija jednak dużo czasu, by wątki na ekranie zaczęły się po prostu mnożyć. Poza Cleanem zaczynamy towarzyszyć dealerom narkotyków i płatnym zabójcom w ich mrocznym półświatku – nie potrzeba nawet obecności głównego bohatera; twórcy pokazują nam te sceny zupełnie niezależnie od niego, co nie do końca kupuję.
W filmie tytułowy Clean od początku ma zatargi ze światem przestępczym, co twórcy sugerują poprzez umieszczanie go „w złym miejscu i złym czasie”, początkowo tylko w roli analityka-obserwatora. Przez pierwszą część filmu bohater trzyma się jednak na uboczu, zbierając czasem bęcki za niewinność – jako tako komponuje się to z zamysłem godzenia się z własną przeszłością. Jednak w pewnym momencie zagrożone zostaje życie jego bliskich, co wzbudza w mężczyźnie przemianę o 180 stopni (czy może raczej powrót do korzeni). Efekt? Cała druga połowa filmu staje się jedną wielką sekwencją o gangsterskich porachunkach – Clean tłucze przeciwników bez opamiętania, nie wzdrygając się nawet na tryskającą zewsząd krew, co w pewnym momencie doprowadza go do ostatecznego pojedynku z głównym złoczyńcą tej produkcji. Na tym etapie film nie ma do zaoferowania zupełnie nic więcej poza mordobiciem – nie jest to ani oryginalne, ani zajmujące. Patrzyłam na to wszystko bez żadnych emocji.
Dodatkowym utrudnieniem w odbiorze tej produkcji jest naszpikowanie jej flashbackami – Clean, rozważając swoje dotychczasowe życie, co jakiś czas wraca do wspomnień dotyczących córeczki i poprzedniej rzeczywistości, w której przebywał raczej na marginesie. Montażowo robi się z tego sieczka – nie sposób wczuć się w akcję bieżącą, by co chwila nie rozpraszała nas jakaś błyskająca znikąd retrospekcja. Prawdopodobnie miało to wszystko na celu nadbudowanie życiorysu głównego bohatera, ale zrobiono to trochę po łebkach – jego wspomnienia na pewnym etapie bardziej irytują, aniżeli wzbudzają smutek czy zatroskanie. Dodając do tego całą plejadę anonimowych bohaterów i zaskakująco krótki czas trwania (już chyba lepiej byłoby dać temu filmowi dwie godziny zamiast naciąganej półtorej...), otrzymujemy po prostu przeciętny, nic nie znaczący efekt końcowy, który nawet nie zostaje w pamięci.
Clean to film niskich lotów, w żadnym stopniu oryginalny ani wciągający. Mocny nacisk kładzie się tu na mroczny klimat, ale w pewnym momencie nawet i on staje się męczący w odbiorze. Adrien Brody nie ma tu tak naprawdę zbyt wiele do zagrania – oczywiście poza snuciem się w kapturze ulicami śpiącego miasta oraz praniem wszystkich przeciwników na kwaśne jabłko, co jednak nie wymaga od niego żadnego szczególnego wkładu w rolę. Po opisie spodziewałam się czegoś przynajmniej w jakimś stopniu ambitniejszego.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat