Outlander: sezon 5, odcinek 5 - recenzja
Data premiery w Polsce: 3 listopada 2014Outlander wciąż wpada w dygresje, zamiast eksploatować wątek przewodni. Nadal orbitujemy wokół najważniejszych motywów w sezonie, jednak do meritum wydarzeń ciągle daleko.
Outlander wciąż wpada w dygresje, zamiast eksploatować wątek przewodni. Nadal orbitujemy wokół najważniejszych motywów w sezonie, jednak do meritum wydarzeń ciągle daleko.
W bieżącym odcinku mamy zarówno bunt regulatorów, jak i penicylinę czy plany powrotu do przyszłości, ale wciąż brakuje znaczących rozstrzygnięć w tych segmentach. Fabuła Outlandera kręci się wkoło od kilku odcinków, choć tym razem można zauważyć pewien niewielki progres. Jamie jasno daje znać, po której stronie konfliktu się opowiada. Claire wynajduje penicylinę, a Roger poznaje prawdę o Bonnecie. Sęk w tym, że żaden z tych wątków nie generuje oczekiwanego przełomu. Czuć, że zbliżamy się do ważnego momentu w sezonie, ale trwa to zbyt długo. Zamiast poświęcić ważne minuty ekranowe na eksplorowanie bieżących historii, twórcy fundują nam retrospekcję (a w zasadzie futurospekcję), która nic istotnego nie wnosi do opowieści.
Zacznijmy jednak od pozytywów. Dobrze, że Jamie tak dobitnie akcentuje przywiązanie do Murtagha oraz swojego dziedzictwa. Funkcja łowcy buntowników pasowała do niego jak pięść do oka. Raz, że nie było to wiarygodne fabularnie, dwa, że sam bohater miotał się w tej roli. Dobrze, że twórcy już teraz zafundowali nam rozstrzygnięcia w tym wątku. Dobrze też, że zrobili to w tak gwałtowny sposób. Jamie morduje z zimną krwią swojego nowego kamrata. Podczas zabójstwa nie drga mu nawet powieka, ponieważ dla Murtagha jest gotów skoczyć nawet w ogień. Z tą bezkompromisowością jest Jamiemu do twarzy dużo bardziej, niż z rolą dowódcy oddziałów zwalczających rebeliantów. Na powyższym rozwiązaniu zyskuje również sam serial, bo dawno nie widzieliśmy głównych bohaterów w bardziej gwałtownych odsłonach.
Wątek Jamiego wprowadził nieco ognia (dosłownie) do nieco sennego odcinka. Dość powolna narracja w historiach Claire i Brianny mogła uśpić widzów. W obu historiach na pierwszym planie znajduje się oczywiście miłość. Nie ma w tym nic złego – w końcu oglądamy serial opowiadający o romantycznych uczuciach. Gorzej, że na ten temat twórcy już dawno nie powiedzieli nic nowego. A przecież nie zawsze jest kolorowo, o czym serial przekonywał nas tak pięknie we wcześniejszych sezonach. Teraz fabuła w tym aspekcie jest dość prostolinijna. Wątek Brianny i Rogera pokazuje siłę miłości, która jest w stanie pokonać samego diabła. Historia Claire akcentuje takie wartości jak przywiązanie, tęsknota i smutek po odejściu ukochanej osoby. W obu opowieściach jest oczywiście również miejsce na motywy poboczne, ale przesłanie jest jasne: all you need is love.
Retrospekcja z przyszłości skupia się na pacjencie Claire, którego kobieta nie zdążyła wyleczyć z groźnej dolegliwości. Motywem łączącym dwie linie czasowe jest penicylina, ale to siła miłości chorego do jego zmarłej żony jest tutaj na pierwszym planie. Analogia do ówczesnej sytuacji Jamiego i Claire jest wręcz łopatologicznie wykładana. Wiążąc przeszłość z przyszłością, można było skupić się na sile lekarskiego zawodu i misji, której podjęła się bohaterka jako medyk. Powyższe zostało jedynie muśnięte, a większość czasu ekranowego poświęcono paraleli między sytuacją pacjenta a rozłąką Jamiego i Claire. Również wątek Brianny i Rogera okazał się niewypałem. Twórcy straszą nas Bonnetem już kolejny odcinek. Fakt, że Roger stał się świadomym zagrożenia, niczego nie zmieniło w fabule. Bohaterowie nadal znajdują się przecież w punkcie wyjścia. Muszą czekać, by dowiedzieć się, czy ich dziecko będzie mogło przenieść się w czasie. Zarówno bohaterowie, jak i my - widzowie łaknący fabularnego kopa, jesteśmy więc permanentnie w zawieszeniu. „Czekając na Bonneta” – taki podtytuł powinna nosić pierwsza połowa bieżącego sezonu Outlandera.
Kolejny odcinek i kolejna dygresja. Można odnieść wrażenie, że bieżący sezon ma do opowiedzenia dość krótką historię, dlatego też poszczególne odcinki trzeba wypełnić proceduralną treścią, która w szerszej perspektywie nie będzie miała wielkiego znaczenia. Najnowszy odcinek ogląda się całkiem dobrze, ale nie ma wątpliwości, że fabułę można byłoby nieco przyprawić, tak żeby jej konsumpcja była po prostu smaczniejsza. Ogień w wątku Jamiego to dobry kierunek. Gdyby podobny płomień pojawił się również u Claire i młodych, Outlander wróciłby na właściwą ścieżkę.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat