Pakt: sezon 2, odcinek 2 i 3 – recenzja
„Jesteśmy partią, a nie klubem dyskusyjnym” - to zdanie wygłoszone przez… najlepiej opisuje klimat, jaki zaczyna panować w kolejnych odcinkach Paktu.
„Jesteśmy partią, a nie klubem dyskusyjnym” - to zdanie wygłoszone przez… najlepiej opisuje klimat, jaki zaczyna panować w kolejnych odcinkach Paktu.
W porównaniu z pierwszym odcinkiem kolejne dwa nabierają tempa. By tak się stało, twórcy zepchnęli trochę na margines głównego bohatera, dziennikarza Piotra Grodeckiego (Marcin Dorociński), i jego śledztwo. Nowy Pakt skupia się bardziej na świecie polityki i tym, jak odnajduje się w nim targana skrajnymi emocjami Anna Wagner (Magdalena Popławska). Kobieta, która jeszcze niedawno była uczciwym prezydentem Bytomia, a teraz, ubiegając się o władzę w Polsce, musi godzić się na brudną grę swojej partii. Widać, że jej to nie leży. Widz tylko czeka na moment, kiedy pani Wagner puszczą hamulce i wyłamie się z kieratu partyjnego. Pierwszym zdarzeniem, które ma ją do tego pchnąć, jest próba zamachu podczas jednej z konferencji prasowych, na której miały być ujawnione kwity na obecnie sprawującego władzę premiera Kostrzewę.
W niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają ginąć ludzie chcący w kompromitujący sposób rozwalić rządzącą koalicję i przechylić szalę zwycięstwa w nadchodzących wyborach na partię Dariusza Skalskiego. Jest to człowiek tak bardzo skupiony na wygraniu wyborów, że nie ma problemów, by przekraczać kolejne granice nieetycznych zachowań. Szantaż nie jest dla niego problemem. Nawet śmierć współpracowników traktuje jako ich poświęcenie dla większego dobra.
Osoby śledzące uważnie politykę w fabule Paktu znajdą wiele odniesień do polskiej rzeczywistości. Jedną z nich jest chociażby zakładanie przez premiera kurtki na spotkania z dziennikarzami i działaczami w terenie podczas ważnych wydarzeń społecznych, by podkreślić, że jest on jednym z nich. Tak samo wątek ustawiania przetargów zbrojeniowych czy nawiązywanie do seksafery w jednym z ministerstw do kompletnie fikcyjnych nie należą.
Brakuje mi jednak szerszego ukazania dziennikarskiego śledztwa, jakie prowadzi Grodecki. Jak na razie jest ono bardzo pobieżne i oszczędnie pokazane. Rozumiem, że jest to spowodowane tym, że serial liczy tylko 6 odcinków, więc akcja musiała przyspieszyć. Nie ma czasu na zbytnie rozwodzenie się nad wybranymi tematami, jednak niektóre wątki toczą się zbyt szybko. Chociażby rozmowa dziennikarza z lobbystą granym przez Janusz Chabior. Świetna scena, ale strasznie skrócona. Brakowało mi wciągającego dialogu, jak w House of Cards, starającego się w jakiś sposób wytłumaczyć mechanizmy działania niektórych sektorów i pokazania, jak dużą rolę odgrywają w nich właśnie lobbyści.
Widać też dużą zmianę w sposobie kręcenia serialu. Jest w nim mniej kadrów pokazujących Warszawę i ujęć kręconych za pomocą drona, których w pierwszym odcinku było moim zdaniem trochę za dużo. Zastąpiły je krótsze wstawki pokazujące miasto i dynamiczniejszy montaż.
Jak na razie najlepiej prezentuje się trzeci odcinek, a zwłaszcza jego zakończenie. Sytuacja zaczyna wszystkim wymykać się spod kontroli, co sugeruje, że niektórzy bohaterowie mogą zacząć zachowywać się bardzo nerwowo i irracjonalnie. To zawsze dobrze wróży serialom politycznym, a takim powoli staje się Pakt.
Źródło: zdjęcie główne: P. Litwic
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat