Przesmyk: sezon 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 31 stycznia 2025Jan P. Matuszyński wraca z nowym serialem. Tym razem jest to thriller szpiegowski pokazujący walkę wywiadów. Czy to produkcja godna uwagi? Sprawdzamy.
Jan P. Matuszyński wraca z nowym serialem. Tym razem jest to thriller szpiegowski pokazujący walkę wywiadów. Czy to produkcja godna uwagi? Sprawdzamy.
Sytuacja geopolityczna w Europie jest napięta przez wojnę w Ukrainie, próby nielegalnego przekraczania granicy polsko-białoruskiej i hybrydowe ataki Rosji na Polskę i inne kraje. Wywiady na całym świecie dwoją się i troją, by chronić granice swoich państw. Starają się być o jeden krok przed przeciwnikiem. To niełatwe zadanie, bo wymaga ciągłej pracy i czujności. Jedną z osób, która walczy o lepsze jutro, jest Ewa (Lena Góra), agentka wywiadu mająca na celu rozpracowanie Rosjan i zdobycie informacji na temat ich działań. Kobieta jest zmuszona do wielu poświęceń, licznych zmian tożsamości i wyzbycia się jakichkolwiek emocji.
Nowa produkcja szpiegowska w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego (Król, Żeby nie było śladów, Wataha) już od pierwszych minut wciąga widza w świat wywiadu wojskowego, w którym nikt nie jest tym, za kogo się podaje, a zaufanie okazuje się cenniejsze niż złoto. Gdy po raz pierwszy widzimy główną bohaterkę, towarzyszy ona synowi wpływowej przedstawicielki rosyjskiej oligarchii; przedstawiana jest jako jego nowa miłość. To jednak tylko przykrywka. Kobieta ma za wszelką cenę zdobyć ważne informacje. Misja nie idzie dokładnie tak, jak zaplanowano. Cel zostaje osiągnięty, ale cena, jaką przyjdzie Ewie za to zapłacić, jest ogromna. Niestety ściąga też na nią zbyt dużą uwagę. W wyniku tego kobieta musi wrócić do kraju, ukryć się do czasu następnego zadania i spróbować choć przez chwilę żyć jak normalny człowiek. Jak to bywa w takich produkcjach, ten stan nie trwa długo, ale przynajmniej tyle, by mogła odwiedzić rodzinę i odnowić więzi z siostrzeńcem.
Przesmyk to świetnie napisana opowieść szpiegowska. Każdy odcinek zapewnia sporą dawkę akcji i twistów. Poznajemy bohaterów, którym chce się kibicować. Powierzenie głównej roli Lenie Górze było strzałem w dziesiątkę. Aktorka znakomicie przygotowała się do zagrania agentki wywiadu – uczyła się nawet języka rosyjskiego. Imponuje poziomem wyszkolenia w walce. Sceny akcji z jej udziałem są płynne i widowiskowe. Nie przerywano ich dynamicznym montażem, by coś się działo na ekranie. Lena niczym Nikita czy Charlize Theron w Atomic Blonde rozprawia się z przeciwnikami, nie dając im żadnych szans. Twórcy nie zrobili z niej cyborga. Z każdego starcia wychodzi pokiereszowana, co dodaje jej postaci autentyczności i sprawia, że trzymamy kciuki za powodzenie misji. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak bardzo dzięki niej zaangażowałem się w tę historię. I jak bardzo polubiłem bohaterkę, która cały czas trzyma nerwy na wodzy i z pokerową twarzą podchodzi do najbardziej stresujących sytuacji.
Serial powstał na podstawie pomysłu Wojciecha Bockenheima. Twórca nie chciał przedstawić widzom kolejnej niezłomnej agentki, która w pojedynkę ratuje świat. Tutaj każda misja wiąże się z wysiłkiem wielu osób. W tej grze nie ma miejsca dla samotnych wilków, którzy rozkładają przeciwników na łopatki. Ewa może i jest świetna, ale bez wsparcia nie osiągnie nic. Zginie przy pierwszej lepszej okazji. I to twórcy cały czas nam uświadamiają.
W obsadzie znajduje się wielu świetnych aktorów, których potencjał został w pełni wykorzystany. Na uwagę zasługują nawet mniejsze role – jak grany przez Jana Englerta premier, szef wywiadu w wykonaniu Bartłomieja Topy, wykreowany przez Mirosława Zbrojewicza mąż pani konsul. Wyróżnia się też doskonały agent Skiner, w którego wciela się Karol Pocheć. Krótko mówiąc, nie ma w tym serialu słabych czy źle obsadzonych postaci. Każda ma swoją rolę do odegrania w tej intrydze. Jeśli myślicie, że są tutaj jacyś nieistotni bohaterowie, to jesteście w błędzie. Matuszyński i scenarzyści zadbali o to, by widz interesował się każdym, kto pojawia się na ekranie, ponieważ szpiedzy potrafią się wtopić w otoczenie. Trzeba być czujnym na każdym kroku. Taka musi być Ewa i taki też musi być widz.
W Przesmyku mamy do czynienia z trudną historią miłosną. Z opowieścią o ludziach, którzy w poczuciu zagrożenia potrzebują jakiejś uczuciowej „kotwicy”. Kogoś, w kim będą mogli znaleźć oparcie, by choć przez chwilę zapomnieć o tym, co się wokół nich dzieje. Dla jednych taka osoba będzie zbawieniem, dla drugich zgubą. Miłość jest istotna w naszym życiu, ale sprawia, że obnażamy się emocjonalnie i opuszczamy gardę. Nieprzyjaciele dobrze o tym wiedzą.
Nowa produkcja platformy Max zachwyca także wspaniałymi zdjęciami, za które odpowiada Kacper Fertacz. Świat w jego obiektywie przyciąga swoim chłodem. Widz podskórnie czuje, że znajduje się w nieprzychylnych mu miejscach. Niby wyglądających normalnie, ale wzbudzających uczucie niepewności. Do tego dobór lokacji i wnętrz jest niestandardowy. Nie ma budynków czy mieszkań, które znalibyśmy z produkcji zrealizowanych przez rodzime platformy. I to ogromny plus.
Jan P. Matuszyński, po Królu i Watasze, dostarczył nam kolejną jakościową produkcję, którą przyjemnie się ogląda. Serial porusza do tego aktualny temat, ale nie przeładowuje go jakąś ideologią czy politycznie ukierunkowanym spojrzeniem na świat. Dostajemy w miarę neutralną opowieść o walce dwóch wywiadów i próbie przechytrzenia się nawzajem.
Przesmyk ma moim zdaniem wszelkie predyspozycje, by już teraz zawalczyć o tytuł najlepszego polskiego serialu 2025 roku. Jest też klarownym sygnałem, że po wszystkich perturbacjach i zmianach HBO oraz platforma Max są w stanie tworzyć produkcje na najwyższym poziomie. W końcu do tego nas przez ostatnie lata przyzwyczajono, choć ostatnio stanęło to pod znakiem zapytania.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskinaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1947, kończy 78 lat
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1979, kończy 46 lat