Putin – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 10 stycznia 2025Patryk Vega powraca z międzynarodowym projektem opowiadającym o Władimirze Putinie. Czy jest to dobry film? Nie i w tekście powiem Wam, dlaczego.
Patryk Vega powraca z międzynarodowym projektem opowiadającym o Władimirze Putinie. Czy jest to dobry film? Nie i w tekście powiem Wam, dlaczego.
Patryk Vega był mistrzem filmowego marketingu. Potrafił wzbudzić kontrowersje, opowiadając o tym, jak to odkrywa prawdę w swoich filmach. Jak ukazuje w nich to, co społeczeństwo, służby specjalne czy politycy próbują przed widzami ukryć. I to działało. Ludzie tłumnie chodzili na jego filmy. Jedne były gorsze, drugie lepsze, ale pełniły one swoją funkcję. Dostarczały rozrywki. Zarówno Kobiety mafii, jak i seria Pitbull miały swoich fanów, którzy licznie udawali się na nie do kin. Niestety, Vega tak bardzo zachłysnął się swoim sukcesem, że z filmowca postanowił zmienić się w moralizatora narodu. Nagle w jego filmach zaczęła przebijać się religia. Pitbull z 2021 to nic innego jak opowiedziana w specyficzny sposób Księga Wyjścia. Następnie przyszły kolejne ciosy, jakimi były Miłość, seks & pandemia i Niewidzialna wojna. Produkcje, o których teraz reżyser mówi, że były niepotrzebne, do których był nieprzygotowany lub które zrobił tylko i wyłącznie dla pieniędzy, jak np. Politykę.
Czy jednak topniejąca widownia jego kolejnych filmów dała mu do myślenia? Czy był to jakiś sygnał, by może trzymać się tego gatunku, który Vega zna i dobrze się w nim czuje? Oczywiście, że nie. Już podczas premiery swojej autobiografii z Rafałem Zawieruchą w głównej roli, reżyser ogłosił, że następny jego film będzie biografią Putina zrealizowaną na rynek międzynarodowy, bo Polska jest już dla niego za mała. Nagle zmienił pseudonim na Besaleel (architekt biblijnej Arki Przymierza) i rzucił się w wir pracy, co i rusz podrzucając fragmenty swojego nowego dzieła.
Najwidoczniej okazało się, że pod nową nazwą nikt go nie będzie kojarzyć. Nawet w Polsce. Wrócił więc do poprzedniego nazwiska licząc, że choć część z jego dawnych widzów widząc jego nazwisko na plakacie, choćby z ciekawości kupi bilet. Jeśli ktoś tak zrobi, to musi być przygotowany na dwie godziny bólu i chaosu. Tym niestety jest film Putin. Reżyser obiecał nam wiwisekcję tego największego na świecie dyktatora i tyrana. Miał mieć dojścia do ludzi z jego najbliższego otoczenia, którzy odkryją przed nami jego prawdziwe oblicze. Zerwą maskę i pokażą prawdę. Obiecano nam analizę psychiki rosyjskiego prezydenta. I co? I nic. Vega jak to ma w zwyczaju w swoich wywiadach opowiadał o zupełnie innym filmie niż ten, który nakręcił. W jego produkcji Władimir Putin to nic innego jak zakompleksiony, skrzywdzony mały chłopiec w ciele dorosłego faceta. Jego nienawiść do świata wynika nie z chęci władzy, a z kompleksów okresu dziecięcego. Brak miłości matki, która go porzuciła i tego, że pewien chłopak znęcał się nad nim na podwórku. Te dwa wydarzenia jakby ukształtowały przyszłego dyktatora. Od tego momentu całym jego życiem kierują dwa demony, które za każdym razem podpowiadają mu, co ma zrobić. Putin nie jest samoświadomym człowiekiem. W wizji Vegi jest marionetką, która nie potrafi sama decydować. Potrzebuje, by cały czas ciemna moc popychała go do złego. Reżyser robi coś strasznego w tym filmie. Usprawiedliwia i uczłowiecza tego człowieka w oczach widza. A przynajmniej stara się to zrobić. Chce wzbudzić u nas politowanie nad jego losem. W jednym z wywiadów mówi nawet, że przez takie działanie chce odebrać Putinowi moc lęku. Jego celem było obdarcie rosyjskiego przywódcy z demoniczności, by ludzie przestali się go bać. Jeśli taki był jego cel, to niestety ponosi sromotną porażkę. I to nie dlatego, że jest to misja nie do wykonania, tylko dlatego, że on tego po prostu nie potrafi. Twórca nawet nie zbliża się do prób wyjaśnienia, czemu Putin tak bardzo kurczowo trzyma się władzy. Skąd u niego takie parcie na nią? Czemu otacza się jedynie ludźmi, którzy mu nie zagrażają, a przez to nie potrafią go w jakikolwiek sposób wspomóc merytorycznie w jego działaniach? Czemu zależy mu tak bardzo na zapisaniu się na kartach historii jako człowiek, który przywrócił Rosję do okresu naiwnej świetności, gdy była ona potęgą światową.
Putin składa się z chaotycznego montażu i braku jakiegokolwiek scenariusza. Stara się raczej zszokować widza niepotrzebnymi obrazkami prezydenta, który jest już schorowany i robi pod siebie niż jakimiś ciekawymi przemyśleniami fabularnymi na temat jego psychiki. To nie jest biografia. To jakaś karykatura.
Vega nie był w stanie znaleźć aktora, który mógłby w odpowiedni sposób wcielić się w rolę Władimira Putina, więc go sobie stworzył sam za pomocą AI. Na twarz Sławomira Sobali (człowieka, który zasłynął tym, że na gali MMA Antoniego Królikowskiego jako sobowtór Putina miał stoczyć walkę z sobowtórem Wołodymyra Zełenskiego) została nałożona cyfrowo twarz rosyjskiego dyktatora. Problem w tym, że może i technologia AI posunęła się mocno do przodu, to jednak w tym filmie widać jak dużo jej jeszcze brakuje do perfekcji. Cyfrowa twarz Putina wygląda przerażająco sztucznie. Nie ma na niej żadnych emocji. Żadnego wyrazu. Wygląda jak ze słabej gry komputerowej. Widać to najbardziej w scenach z udziałem innych prawdziwych aktorów. Odniosłem wrażenie, że Vega tak bardzo skupił się na tym, że twarz Putina będzie wygenerowana przez sztuczną inteligencję, że zapomniał o reżyserowaniu innych członków obsady. Jedyną osobą, która dostarcza kreację wartą uwagi jest Tomasz Dydek jako wiecznie pijany Borys Jelcyn. To jednak stanowczo za mało, by wyjść z tego filmu bez poczucia zmarnowanego czasu i pieniędzy.
Podobno Putin został sprzedany do ponad 64 krajów. Jednak nie nastawiałbym się na jakiś hit. W USA ta produkcja jest wyświetlana raptem w nieco ponad 60 kinach, co nie daje dużych szans na to, by ktoś ją tam obejrzał. Nowy film Vegi to kolejne moralizatorskie kino, które męczy i dalej zniechęca do jego twórczości. Szkoda, bo kiedyś ten reżyser potrafił zmobilizować część polskich widzów do tego, by wyszła z domu i poszła na jego film. Wiedział o nich coś, czego inni reżyserzy nie dostrzegali. Jednak przez nachalne wciskanie religii do swoich filmów stracił posłuch społeczeństwa. Putinem tego nie naprawi. Świata raczej też nie zawojuje.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskinaEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1973, kończy 52 lat