Realpolitiks 3: Earth and Beyond - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 24 kwietnia 2025Realpolitiks 3: Earth and Beyond to gra z olbrzymim potencjałem, który wyróżnia ją na tle konkurencji z gatunku strategii. Jest jednak na tym etapie zbyt dużo niedoskonałości, aby móc w pełni cieszyć się z proponowanych pomysłów.
Realpolitiks 3: Earth and Beyond to gra z olbrzymim potencjałem, który wyróżnia ją na tle konkurencji z gatunku strategii. Jest jednak na tym etapie zbyt dużo niedoskonałości, aby móc w pełni cieszyć się z proponowanych pomysłów.

Twórcy Realpolitiks 3: Earth and Beyond starali się jak najwierniej oddać rzeczywistość i politykę. Dzięki temu można zanurzyć się w tym świecie, który na początku może wydać się przytłaczający. Możliwości i kierunków działania jest naprawdę sporo, co może prowadzić do poczucia zagubienia. To jednak tylko pozory, bo wszystko jest dobrze opisane. Po krótkim czasie staje się zrozumiałe, bo jest sensownie zaprojektowane i całkiem funkcjonalne. Dlatego nie dajcie się zniechęcić pierwszemu wrażeniu — ono szybko mija, a gra potrafi wciągnąć.
Zarządzanie krajem szybko okazuje się proste. Budowanie jest czytelne i funkcjonalne, więc łatwo opanować ekonomię na tyle, by wyrwać kraj z długów i galopującej inflacji. Nieźle zostało to przemyślane także pod kątem politycznym: ciągła walka o poparcie partii w rządzie oraz zarządzanie ministerstwami to trudne aspekty Realpolitiks 3, ale bardzo satysfakcjonujące. Zwłaszcza ustawianie swoich ludzi w ministerstwach, aby zbudować najlepszą wydajność. Nie zawsze jest to łatwe, szczególnie gdy mamy problematyczny ustrój. W demokracji są wybory, więc nasz prezydent/premier zmienia się co jakiś czas i trudno utrzymać tego jednego. Przy monarchiach władca działa dożywotnio, ale może zdarzyć się tak, że będzie miał problematyczne cechy, które będą miały negatywny wpływ na gospodarkę. I nic z tym nie zrobimy.
Kwestia prezydenta i premiera jest też kluczowa dla rozgrywki, bo oni zyskują doświadczenie, zdobywają kolejne poziomy, a my możemy wybierać umiejętności, które będą dawać określone bonusy. To ciekawe – jeśli premier będzie bardzo rozwinięty, a my będziemy wpływać na wyniki wyborów tak, by jego partia regularnie wygrywała, to będzie on powracał. Ingerowanie w wybory ma konsekwencje w postaci spadku zadowolenia populacji. Takie rzeczy budują realizm gry i rozbudowują jej naprawdę fascynujące aspekty, które potrafią zaangażować.
Dyplomacja i szpiegostwo są w miarę rozwinięte. Mamy istniejące bloki polityczne (NATO, ONZ, Unia Europejska), ale możemy też tworzyć nowe z naszymi partnerami. W każdym możemy odkryć coś, co da ważne atuty i rozwinie nasz kraj w odpowiedni sposób. W dyplomacji jest sporo opcji, które pozwolą na współpracę na różnych polach. W talii kart mamy też: embarga, sankcje i tak dalej. Twórcy starają się dawać opcje tak realistyczne, jak to tylko możliwe. I też po to, by były użyteczne w rozgrywce. To trochę balans pomiędzy obydwoma aspektami, który umożliwia przyjemną grę i uchwycenie czegoś, co może sprawiać wrażenie autentycznego. Jest też polityka wewnętrzna, w której mamy ogrom opcji, pozwalających wpływać na różne aspekty gospodarki czy społeczeństwa. Mają one zarówno plusy, jak i minusy. Niektóre mogą być kluczowe w kryzysowych momentach, co samo w sobie jest interesujące. W tym aspekcie pojawia się też ciekawa opcja komórek terrorystycznych, które zaczynają działać w losowym kraju: wówczas możemy albo wspierać terrorystów, albo pomóc ich ofiarom.

Szpiegostwo również okazuje się dobre – nie tylko w kontekście działającego trochę automatycznie kontrwywiadu, ale też w rzeczach bardziej ofensywnych. Wywiady dyplomatyczne, militarne, hybrydowe oferują rozmaite opcje, które pozwalają osiągać cel. Na przykład grałem Francją i chciałem wywołać wojnę z Wielką Brytanią. Problem w tym, że to kraje NATO. Najpierw więc sprowokowałem rebelię w Anglii, która zajęła sporo terenu, wówczas ich zaatakowałem, przejmując rejony Wielkiej Brytanii, by następnie przegłosować wywalenie ich z NATO i opanowanie całej wyspy. Są też inne opcje, mogące odegrać rolę w potencjalnym konflikcie czy w przygotowaniu gruntu pod niego.
Problemem Realpolitiks 3 jest sztuczna inteligencja. Na tym etapie koszmarnie niedopracowana. Nie odczułem żadnej różnicy pomiędzy normalnym poziomem trudności a znacznie wyższym. Wszystkie kraje prowadzą bezpieczną i zachowawczą politykę, więc niewiele się dzieje. Grałem Japonią i po podbiciu Korei Południowej i Północnej uzbroiłem się na tyle, by zaatakować Chiny. Powinno być ciekawie, prawda? Okazuje się, że niekoniecznie: siła militarna praktycznie nie jest rozwijana! Miałem pięciokrotną przewagę przy potencjalnie mniejszej gospodarce – nie było to żadne wyzwanie! A Chiny są w bloku z Indiami i Rosją, więc miałem wojnę z tymi trzema krajami. Choć w pewnym momencie udział Indii i ich sojuszników utrudnił sprawę i doprowadził do znacznych strat, Rosja praktycznie nie istniała militarnie, bo podobnie jak Chiny, notowała zerowy rozwój w tym aspekcie. To mnie zniesmaczyło. Sztuczna inteligencja jest tak bardzo niedopracowana, że bez większego problemu zająłem większość Chin i Rosji. Ze średnimi stratami w swoim wojsku, ale z zyskiem gospodarczym, który sprawi, że nikt mi nie stanie na drodze. Po tej sytuacji Realpolitiks 3 totalnie mnie zniechęciło. AI wymaga przebudowy. Kluczowa rzecz w tej grze działa fatalnie. Nie ma wojen na świecie poza Afryką czy Ameryką Południową. Wysoki poziom trudności powinien gwarantować różne losowe scenariusze.
W grze możemy też podbijać kosmos. Z jednej strony znakomity pomysł – w końcu po podbiciu Ziemi możemy kolonizować Układ Słoneczny. Fantastyczne! Tylko z drugiej strony jest to strasznie toporne, banalne i nieprzemyślane. Kolonie nie dają absolutnie niczego unikalnego! Mamy po prostu dodatkowe prowincje, które rozbudowujemy w identyczny sposób. Jedyną oryginalną rzeczą są specjalne armie do walki na innych planetach. A absurdem niedopracowanej sztucznej inteligencji jest to, że pierwszymi krajami na Księżycu czy innych planetach są Łotwa i Mozambik. Totalnie losowe i bez większego sensu.
Drzewko odkryć jest rozbudowane i ciekawe, bo tak zwane projekty nie są typowe jak w innych grach. Wszystko ma swoje koszty i może też generować pewne minusy. Dlatego nieprzemyślane odkrywanie może doprowadzić do deficytów, które mogą być problemem dla rozwoju wojska czy gospodarki. Jednocześnie ten aspekt jest tak banalny na tym etapie Realpolitiks 3, że po kilkunastu godzinach miałem wszystko odkryte z dobrze przystosowaną do tego gospodarką. Niby jest tego dużo, ale łatwość, z jaką można to osiągnąć, negatywnie mnie zaskoczyła. To tylko pozór rozbudowania. Coś tutaj nie gra.

Gra na tym etapie jest niezoptymalizowana. Na początku wszystko działa pięknie i nie ma problemów. Później zaczynają się kłopoty: długie dogrywanie, a nawet zawieszanie się na kilka minut. Miałem tak za każdym razem po wejściu w ministerstwa: na tym etapie przechodzenie pomiędzy jednym a drugim jest wręcz niemożliwe, bo trwa to kilka minut i zabiera całą frajdę. Problemów nie brakowało, ale ten był zdecydowanie najbardziej dotkliwy. Ta gra wymaga jeszcze miesięcy pracy, by spełnić złożone obietnice.
Kwestia wojskowa też jest problemem, prawdopodobnie ma dziwny bug. Zatrudniamy oficerów, którzy na początku mogą mieć 10 oddziałów. Możemy ich dwukrotnie awansować, by mogli mieć 20 lub 30. Jednak potrzeba do tego mało doświadczenia. Samo rozbudowanie i rekrutacja oddziałów działa bez zarzutu. Tutaj mamy ogrom jednostek na lądzie, w powietrzu i na morzu, by móc się porządnie bawić. Tylko co z tego, skoro AI nie oferuje wyzwania? Nie ma znaczenia, czy operujemy tylko lądową armią, czy mamy lotnictwo, bo i tak bez problemu wygramy. Podbój świata to formalność. Pomimo ciągłych wojen nikt mi nie zagroził. Ani ONZ, ani żaden kraj. Ta gra wymaga jeszcze wiele pracy.
Realpolitiks 3 to gra z ogromnym potencjałem na wiele tygodni rozgrywki w stylu Hearts of Iron IV. Fani strategii na pewno odnajdą w tym to, czego oczekują: wyzwania, pomysły i rozbudowaną funkcjonalność. Na tym etapie jednak jest to produkt niedopracowany. Zbyt dużo problemów pod kątem fatalnego AI, poziomu trudności i rozmaitych bugów sprawia, że obecnie nie da się w to grać. Do tego losowe wydarzenia, które mają wpływać na świat i politykę, są ubogie i powtarzalne, szybko wręcz nudzą i niczego nie wnoszą. Wierzę, że kiedyś ta gra będzie wybitna. Na razie jest zmarnowanym potencjałem.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1956, kończy 69 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 59 lat

