Receptura: sezon 1, odcinek 1 - recenzja
Receptura to nowy serial TVN i Player.pl, który opowiada historię w dwóch odległych od siebie czasach. Czy warto obejrzeć?
Receptura to nowy serial TVN i Player.pl, który opowiada historię w dwóch odległych od siebie czasach. Czy warto obejrzeć?
Receptura ma ciekawy i atrakcyjny koncept, więc trudno odmówić temu serialowi potencjału, który jest dostrzegalny w premierowym odcinku. Dwie rezonujące ze sobą historie opowiadane równocześnie na przestrzeni lat, tajemnica związana z najwyraźniej tytułową recepturą i jakiś głębszy wydźwięk tego, jak silne, kobiece bohaterki starają sobie radzić w świecie – to elementy, które powinny zagwarantować historię dającą frajdę, angażującą i przede wszystkim ciekawą. I choć ma to dobre momenty, premiera niebywale rozczarowuje.
Przede wszystkim szwankuje scenariusz, który zbyt mocno pokazuje widzom kalki z amerykańskich produkcji. Mowa o dosłownych przekładach ogranych schematów (a nawet dialogów), które na ekranie wybrzmiewają sztucznie i nieprawdziwie. Choćby znany każdemu widzowi dialog, gdy dwie osoby kogoś obgadują i nagle ta osoba obgadywana jest za jedną z osób i pada pytanie: „On jest za mną, prawda?”. Czuć w zbyt wielu momentach, że za często tego typu kalki się wkradają i nie za bardzo mają one tutaj swoje miejsce i sens. Do tego dochodzą zgrzyty w dialogach oraz zbyt nachalny product placement. Wiemy, że Wedel jest tutaj mocno obecny, bo jest częścią fabuły, a sam Jan Wedel jest jednym z bohaterów, ale jest kilka scen, które przekraczają granice smaku i idą w znane z polskiej telewizji zbyt łopatologiczne reklamowanie produktu. Oczywiście że bohaterka we współczesności nie może jeść innych słodyczy, prawda? Czuć po prostu, że w pewnym momencie popada to w skrajność, przesadę i idzie za daleko. A już koszmarnie wypada scena w przeszłości związana z nazwaniem czekoladek „ptasie mleczko”. Jest to jedna z najgorzej zagranych i skonstruowanych scen, jakie widziałem w ostatnich latach. Wydaje się wymuszona, sztuczna, a kreacja młodej aktorki jedynie pogłębia problem. Często w polskim kinie gra dzieci razi na ekranie brakiem autentyczności i emocji, a choć rodzime kino familijne powoli zmienia ten trend, w serialach bez zmian – jest fatalnie. To taki moment popadający w totalny kicz i pozostawiający niesmak do samego końca.
Problem jest też w konstrukcji postaci, która pozostawia zbyt wiele do życzenia. W końcu pilot serialu ma zainteresować, zaintrygować i w jakimś stopniu mamy polubić bohaterki, by chcieć śledzić ich losy. Jak więc postać Agnieszki Więdłochy ma charakter, a z uwagi na czasy w jakich żyje, jej historia jest ciekawa, angażująca i ma potencjał bazujący na jej pracy dla Jana Wedla, tak wątek dziewczyny granej przez Zofię Wichłacz nie sprawdza się poprzez tworzenie bardzo antypatycznej bohaterki. Jej zachowanie względem mężczyzny, z którym jest w związku, pokazuje ją w negatywnym świetle, a jej zainteresowanie pozornie „złym chłopcem” (w końcu ubiera się w skórę, więc taki musi być, prawda?) kosztem dobrego, miłego faceta kieruje jej historię w nudne i męczące schematy. Gdyby jej chęć zerwania miała jakieś podstawy... a tak mamy obraz dziewczyny zachodzącej w ciążę, która chciała zerwać ze starającym się facetem, podając absurdalne powody będące również scenariuszową kalką z amerykańskich filmów. Trudno sympatyzować z taką bohaterką, która w innych scenach wcale nie poprawia swojego wizerunku.
Nie przeczę jednak, że budowana historia nadal potrafi momentami zainteresować. Mamy tutaj jakąś rodzinną tajemnicę związaną z Wedlem, która – jeśli będzie w tym dobry pomysł i lepsze prowadzenie opowieści – ma szansę rozkręcić ten sezon. Zwłaszcza po takim cliffhangerze związanym z postacią Wichłacz, który sugeruje, że może ten żagiel szybko złapać wiatr. Na razie jednak są to oznaki, światełka na końcu tunelu, które mogą dawać szansę i nadzieję. Po pierwszym odcinku jednak trudno o entuzjazm i chęć powrotu do kolejnego. Może gdyby scenariusz był bardziej dopracowany pod kątem autonomicznej konstrukcji, bez kopiowania schematów i przesadnego product placementu, to całość pozostawiałaby bardziej pozytywne wrażenie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat