Red Rocket - recenzja filmu [American Film Festival 2021]
Data premiery w Polsce: 11 marca 2022Sean Baker ponownie zabiera nas na prowincję, pokazując inną stronę Ameryki i bohatera, którego amerykański sen nie do końca się ziścił. Red Rocket jest intensywnym doświadczeniem podlanym odpowiednią ilością lukru z donutów.
Sean Baker ponownie zabiera nas na prowincję, pokazując inną stronę Ameryki i bohatera, którego amerykański sen nie do końca się ziścił. Red Rocket jest intensywnym doświadczeniem podlanym odpowiednią ilością lukru z donutów.
Była gwiazda porno (Simon Rex) wraca po latach do rodzinnego miasteczka w Teksasie, w którym znajduje się jego żona Lexi (Bree Elrod). Nic przy sobie nie ma, nawet poczucia porażki, bo dość szybko dowiemy się, że Mikey Saber nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i według niego kwestią czasu jest, kiedy powróci do mieszkania w willi, zdobywania kolejnych „Oscarów” branży porno i pławienia się w luksusie. Zanim jednak zacznie realizować swój plan, z obitą twarzą musi poprosić żonę i swoją teściową o możliwość ulokowania się w ich domu, obiecując znalezienie pracy i opłacanie rachunków. „Mikey Saber zawsze dotrzymuje słowa” – słyszymy z ust bohatera i możecie wierzyć lub nie, ale można na nim polegać. Przynajmniej do jakiegoś czasu...
Sean Baker po raz kolejny pokazuje nam Amerykę marginesu, ludzi spędzających wolne chwile na ogarnianiu ogródka lub oglądaniu telewizji w niewielkich domkach. Mikey Saber faktycznie rusza po okolicy w celu znalezienia pracy, ale nie jest łatwo – nie mieszkał od lat w Teksasie i jeszcze dłużej nie ma go w systemie podatkowym. W końcu musi wyznać prawdę przed potencjalnymi pracodawcami, opowiadając z dumą o swoich sukcesach w branży porno, a nawet pokazując im kilka ze swoich produkcji. Trudno odgadnąć, czy Mikey Saber spodziewał się po takiej prezentacji otrzymać pracę, ale zachwycająca jest możliwość obserwowania tego niepoprawnego optymisty, dumnego ze swoich dokonań i wierzącego w sukces do samego końca. Jego kartą przetargową ma okazać się piegowata dziewczyna (Suzanna Son), która bliska jest ukończenia dopiero osiemnastu lat.
Już poprzednim razem w The Florida Project Sean Baker dał się poznać jako twórca dialogów brzmiących niezwykle naturalnie, jakby improwizowanych i zbliżających jego twórczość do konwencji wręcz dokumentalnej. Red Rocket nie udałoby się jednak, gdyby nie kluczowa decyzja castingowa o zatrudnieniu Simona Rexa. Jest w swojej roli fenomenalny, przyciąga do ekranu swoją prezencją, ale też mimiką i gestami. Mikey nie postępuje w sposób moralny, można go piętnować i krytykować jego egoistyczną postawę, ale Baker kocha swoich bohaterów, sprawia, że chcąc nie chcąc, kibicujemy mu i do samego końca emocjonujemy się jego losami. Rex jest jednym z niewielu profesjonalnych aktorów w obsadzie, a większość to naturszczycy i wyłowione młode talenty z Suzanną Son w roli Strawberry na czele. Dzięki temu możemy być zdecydowanie bliżej amerykańskiej prowincji, odkrywając zupełnie inną stronę tego kraju. Baker świetnie przecież czuje przestrzeń, w której operuje, poruszając się sprawnie po miasteczku zdobionym okoliczną rafinerią i pobliską kolorową piekarnią, w której skrywają się marzenia o luksusowym wcinaniu donutów z pięcioma rodzajami czekolady.
Baker ma swój wypracowany charakter pisma, co widzimy także w Red Rocket. Jego umiejętność przechodzenia z komedii w dramat jest imponująca, wyciska z nas emocje do tego stopnia, że po seansie przyda się zmienić koszulę lub wziąć prysznic. Chociaż bohater jest niepoprawny i postępuje na granicy moralności, Baker doskonale wie, w które tony uderzyć, abyśmy poczuli na własnej skórze dziejące się wydarzenia. Saber jest manipulantem i wiecznym optymistą wierzącym w powrót na szczyt, chociaż jego wspinaczka zawsze ostatecznie kończyła się bolesnym upadkiem. Czasami podejmuje trwające kilka sekund refleksje, że może warto byłoby swoje życie prowadzić inaczej, spróbować żyć bez złudzeń o zwojowaniu Los Angeles. Z obranej drogi nie jest jednak wcale tak łatwo zejść, a chęć wyrwania się z prowincji napędza jego działania. Właśnie dlatego wydaje mi się, że Red Rocket znacznie mniej podzieli widzów, aniżeli zrobił to The Florida Project. Od ekranu trudno jest oderwać wzrok, dzieje się bardzo dużo i wcale nie tak łatwo odgadnąć końcowe wydarzenia. Do tego Baker wyostrzył swój język i pozwala bohaterom nie tylko przeklinać, ale też serwować ogrom czarnej komedii.
Kwestią sporną pozostaje ostateczne przesłanie filmu i to, jak ono wybrzmiewa z ekranu. Końcowe zdarzenia mogą wydawać się pokazem farsy, komicznych wydarzeń prowadzących jedynie do ukazania nieporadności dużego dziecka, jakim jest Mikey. Nie ma jednak wątpliwości, że Baker mówi nam znacznie więcej nie tylko o spełnianiu amerykańskiego snu, ale także nieudanych próbach wyrwania się z narzucanych nam w społeczeństwie ram. Reżyser pokazuje świat, w którym Mikey nie może się poddać, nie może się zatrzymać, nawet biegnąc nago ulicami czy będąc pozostawionym samemu sobie z jedynie dwoma studolarowymi banknotami w portfelu. Bo może żeby radzić sobie w tej Ameryce, inne podejście mogłoby nie wystarczyć.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 11 listopada 2021 roku w ramach American Film Festival. Podbiliśmy ją z uwagi na premierę w kinach.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat