Rick i Morty – sezon 5, odcinki 5 i 6 – recenzja
Data premiery w Polsce: 27 sierpnia 2016Chyba czas pogodzić się z myślą, że Rick i Morty najlepsze czasy mają za sobą, bo pierwsza połowa 5. sezonu okazała się raczej umiarkowanie udana.
Chyba czas pogodzić się z myślą, że Rick i Morty najlepsze czasy mają za sobą, bo pierwsza połowa 5. sezonu okazała się raczej umiarkowanie udana.
Nowy sezon serialu animowanego Rick i Morty jest naprawdę dziwny. Niby na ekranie cały czas coś się dzieje, jesteśmy świadkami wielu kuriozalnych przygód, chaosu i akcji, a jednocześnie ma się wrażenie, jakby nie działo się absolutnie nic, bo o wszystkich tych wydarzeniach zapomina się po paru godzinach. Odcinki 5 i 6 nie są tu wyjątkiem, choć nadal da się dostrzec w nich przebłyski dobrego humoru.
Amortycan Grickfitti to kolejny epizod, którego strukturę podzielono na dwa zupełnie osobne wątki. W jednym z nich śledzimy, jak Morty i Summer starają się zaimponować nowemu, szkolnemu koledze i w tym celu „pożyczają” pojazd swojego dziadka, co oczywiście szybko się komplikuje i bohaterowie znajdują się w groźnym położeniu. Druga z historii to pozornie wspólna przygoda Ricka i… Jerry’ego, który przez ułamek sekundy pokazuje nawet odrobinę charakteru. Oczywiście geniusz o zamiłowaniu do wyskokowych trunków raczej z własnej woli nigdzie by się z Jerrym nie wybrał. Kierują nim zupełnie inne pobudki, a istotną rolę odgrywa dług zaciągnięty u piekielnej, lubującej się w cierpieniu rasy – to parodia Cenobitów znanych z serii horrorów Hellraiser. Właśnie z nimi wiążą się najzabawniejsze elementy tego odcinka, bo ich wygląd, imiona i przede wszystkim sposób, w jaki radzi sobie z nimi Sanchez jest naprawdę… interesujący! Gdzieś między wierszami po raz kolejny podkreślono, jak dysfunkcyjną rodziną są Smithowie, bo spięcia w tym odcinku występują tutaj dosłownie między wszystkimi członkami tej niecodziennej familii.
Kolejny odcinek, Rick & Morty's Thanksploitation Spectacular, to już prezentacja napięć na linii prezydent Stanów Zjednoczonych – Rick Sanchez. Tym razem konflikt obu mężczyzn, z których żaden nie jest skory do przeprosin i zawieszenia broni, doprowadza do wybuchu wojny z… indykami biorącymi odwet za lata Świąt Dziękczynienia, zmieniającymi się w superżołnierzy i starającymi się przejąć władzę nad światem. Jest to tak absurdalne, jak brzmi, ale też po prostu bawi. Sporo tutaj humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych odcinków aktualnego sezonu, choć umówmy się – ta poprzeczka nie jest zawieszona zbyt wysoko.
Największym problemem piątej serii jest fakt, że wszystko to już było. Oczywiście pomysły na odcinki są na pozór nowe, ale opierają się na prostym i ogrywanym od kilku lat schemacie. Ma się wrażenie oglądania komediowego procedurala z kompletnie niepowiązanymi ze sobą historiami, w które można wskoczyć w dowolnym momencie. Nadal może to rozbawić i jest taką niezobowiązującą rozgrywką, ale sprawia wrażenie, jakby twórcom brakowało większego pomysłu na całość i dalsze losy bohaterów. Ci od lat tkwią w jakimś przedziwnym limbo, bo czas się ich zupełnie nie ima, a Morty jest 14-latkiem od 2013 roku. Czy jednak za taką decyzją musi iść całkowite zrezygnowanie z rozwoju postaci?
Trudno też ekscytować się kolejnymi pomysłami scenarzystów, bo choć często są one dość kreatywne, to wszystkie kończą się tak samo. Genialny Rick Sanchez cało wychodzi z każdej opresji, nawet jeśli sytuacja wydaje się kompletnie beznadziejna. To chyba najwyższy czas na wyjście poza ten schemat i zaoferowanie czegoś innego, zanim serial stanie się po prostu nudny.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat