Ride 4 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 5 października 2020Milestone od lat doskonali rzemiosło wirtualnych wyścigów motocyklowych, pieczołowicie dbając o najdrobniejsze detale. Ride 4 doskonale udowadnia, dla jakich graczy seria jest przeznaczona.
Milestone od lat doskonali rzemiosło wirtualnych wyścigów motocyklowych, pieczołowicie dbając o najdrobniejsze detale. Ride 4 doskonale udowadnia, dla jakich graczy seria jest przeznaczona.
Przygodę z Ride 4 zaczynamy od tworzenia wirtualnego avatara i przejechania okrążenia przygotowującego nas do tego, co ma nadejść za chwilę. Szybko przekonujemy się, że gra nie wybacza błędów, a czysty przejazd po torze jest na wagę złota, w innym wypadku możemy zapomnieć o dobrych wynikach i sukcesach. Od tego, jak nam pójdzie jazda w tym pierwszym okrążeniu, zależy poziom trudności gry. Nie łudźcie się jednak, bo i tak będzie trudno - nawet na tym teoretycznie najłatwiejszym.
Diabeł tkwi w szczegółach
Najważniejsze tutaj są motocykle i to im trzeba poświęcić odrobinę czasu. Maszyny są gwiazdą całej produkcji, kradną show. Piękne rumaki odtworzone z oszałamiającymi szczegółami. Potrafią przykuć uwagę na długie chwile. Pozwalają nacieszyć oko i pomarzyć o jednym takim prawdziwym w garażu. W tym wirtualnym możemy mieć ich sporo, bo Ride 4 oferuje kilkanaście mniej lub bardziej znanych marek i jeszcze więcej jednośladów w wariantach wyścigowym czy drogowym. Ponadto w niektórych modelach możemy pobawić się w tuning, zmieniając parametry maszyny oraz lekko modyfikując jej wygląd. Ten element gry został bardzo dobrze zrealizowany i przemyślany.
Nie wszystko jednak tak błyszczy, jak te piękne rumaki. Cała graficzna otoczka wygląda... po prostu dobrze, ale bez rewelacji. Można powiedzieć: bezpiecznie. Co nie oznacza, że nie ma momentów, które zachwycają. Gra oferuje dynamiczną pogodę, a jak spadnie deszcz, to wówczas zaczyna się zabawa. Krople, rozbryzgi wody, kałuże – wszystko to wygląda bardzo realistycznie. A do tego jeszcze pozostawiana na ciasnych łukach guma z opon, która błyszczy w blasku słonecznych promieni. Jest w tym coś ujmującego i zarazem chwytającego za serce. Z pewnością doceni to ten, komu było dane motocyklem jeździć po torze. Mnie nie było, a i tak mi się to podoba.
Całości wrażeń artystycznych i doznań dopełnia wykorzystanie technologii haptycznej kontrolera PS5. Spust odpowiedzialny za manetkę gazu stawia dość pokaźny opór, czujemy, jak pad drży nam w rękach niczym motocykl, który z zawrotną prędkością przeszywa powietrze, sunąc po jednym z torów i wrzeszczcie możemy poczuć ciężar hamulca, gdy musimy wyhamować niemal do zera. Pomocnym jest tutaj hamulec przedni, ale jego zbyt mocne wciśnięcie może spowodować stanięcie dęba. A nie daj Boże wciśnie się go w łuku – gleba spowodowana poślizgiem koła jest w takiej sytuacji murowana. Takie detale, ale jak cieszące oko.
Wyśrubowana kariera
Osią rozgrywki w grze jest tryb kariery, czyli seria zawodów do pokonania. Zasadniczo wygląda to tak, że aby odblokować bardziej opłacalne zawody, trzeba zdobyć wymaganą liczbę pucharków w rozgrywkach niższej klasy. Na papierze jest to bardzo przejrzyste, ale to Milestone, więc łatwo nie będzie. O czym zresztą szybko się przekonujemy.
Sam przez dobre kilka godzin utknąłem na jednych zawodach, których nie mogłem przejść, bo nie mieściłem się w wyznaczonym czasie. Gra nie pomaga i pomimo włączonych asyst i najniższego poziomu trudności, było to nierealne do zrealizowania. W tym przypadku okazało się, że asysty zaproponowane przez twórców przeszkadzały, bo nie byłem w stanie osiągnąć zamierzonego celu. Rozwiązanie okazało się jeszcze bardziej wymagające, ale ostatecznie z korzyścią dla mnie. Nie było innego wyjścia z sytuacji, jak wyłączyć wszelkie wspomagania gry i próbować zaliczyć tor na „manualu”. Udało się to, ale łatwo nie było. Niemniej doświadczenie zebrane w ten sposób przydało się na późniejszym etapie rozgrywki.
Podczas jazdy w trybie kariery zdobywamy wirtualną gotówkę, którą możemy spieniężyć na wybrane przedmioty. Nowe motocykle, sprzęt do nich czy dla naszego motocyklisty. Siedząc na siodełku konkretnej marki i producenta, zdobywamy także punkty zaznajomienia się z nimi, co przeradza się w profity: zniżki czy lepsze opanowanie jednośladu.
Ride 4 to nie tylko wyzwania i wyścigi na czas czy małą liczbę obrażeń. To także zawody endurance, w których strategia ma chyba większe znaczenie niż szybkość naszego motocykla. Wymagana jest sprytna strategia, aby wybrać odpowiedni czas na zjazd do boksu i zmianę opon oraz wyprzedzanie.
Zdarzają się momenty, że cały misterny plan jazdy po miejsce na podium zostaje przekreślony przez sztuczną inteligencję, której zdarzają się głupkowate wypadki. Gra jest trudna, ale miejscami SI bardzo głupieje i kładzie za jednym zamachem kilku motocyklistów, w tym nas. Upadek oznacza przeważnie koniec wyścigu, bo stawka już daleko odjechała do przodu.
Bardzo mocno jest to uwypuklone podczas zabawy online. Gra nie jest stworzona do wyścigów z randomowymi kierowcami, którzy za nic mają obowiązujące zasady. To tytuł dla pasjonatów, a tych jest zdecydowanie mniej.
Ride 4 przybliża serię do tego, aby być ostatecznym symulatorem wyścigów motocyklowych. Grą dla entuzjastów tego sportu, którzy mają wymagania. Tym wymaganiom trudno będzie sprostać zwykłemu Kowalskiemu, który chce się odprężyć, dosiadając jedną z maszyn, na którą być może nigdy nie będzie go stać.
PLUSY:
+ piękne motocykle;
+ grafika;
+ udźwiękowienie;
+ fizyka;
+ doskonały symulator.
MINUSY:
- niezbyt przystępna dla nowicjuszy;
- trudna.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat