Sala Samobójców. Hejter – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 6 marca 2020Jan Komasa idzie za ciosem. Jeszcze nie ucichły brawa po Bożym Ciele, a do kin trafia jego najnowszy film - kontynuacja Sali Samobójców z 2011 roku. Jak wyszło? Przeczytajcie naszą recenzję.
Jan Komasa idzie za ciosem. Jeszcze nie ucichły brawa po Bożym Ciele, a do kin trafia jego najnowszy film - kontynuacja Sali Samobójców z 2011 roku. Jak wyszło? Przeczytajcie naszą recenzję.
Żyjemy w erze hejtu i fake newsów, z tym chyba wszyscy się zgodzimy. Mamy z nimi do czynienia codziennie i to nie tylko w Internecie. Nasza cywilizacja jest wypełniona trollami, które czerpią przyjemność z poniżania innych dopóty, dopóki mogą pozostać anonimowi. Hejt stał się towarem, którym ludzie handlują. Można go kupić i użyć jako broni przeciwko komuś, komu chcemy zniszczyć życie dla własnej korzyści. O tym jest najnowszy film Janka Komasy. Luźna kontynuacja Sali Samobójców z 2011 roku pokazuje, jakim zepsutym i podzielonym społeczeństwem się staliśmy. Głównym bohaterem jest Tomek Giemza (Maciej Musiałowski), chłopak z małego miasteczka, który wyszydzany przez warszawskie elity przechodzi przemianę niczym Arthur Fleck w Jokerze Todda Philipsa. Z człowieka o czystych intencjach, pod wpływem poniżania przez zamożnych znajomych z dawnych lat, staje się karierowiczem, nie zważającym na uczucia innych, podążającym po trupach do celu. Tomek nie jest złym człowiekiem, po prostu społeczeństwo nigdy nie dało mu szansy stać się kimś lepszym. Na starcie został zaszufladkowany jako człowiek z małego miasteczka i nikt nie daje mu o tym zapomnieć. Ludzie, którzy wspomagają go finansowo robią to z litości. W pracy jest traktowany jak tania siła robocza.
Komasa bardzo sprawnie tłumaczy skąd się bierze hejt w globalnej sieci. Pokazuje jak łatwo wzniecić agresję w Internecie i jak można nią sterować, kierunkując ją w miejsce, w które chcemy uderzyć. Bez znaczenia czy jest to blogerka fitness czy kandydat na prezydenta Warszawy. Schemat zawsze jest ten sam. Bierzemy coś, czego ludzie najbardziej się boją, i podpinamy to pod naszego kandydata. Reżyser bierze ten schemat i nakłada na obecną sytuację polityczną w Polsce. Na przykładzie wyborów prezydenckich w stolicy pokazuje jak zarówno elity, jak i klasa średnia mało rozumieją z tego, co się wokół nich dzieje. Kością niezgody pomiędzy nimi jest temat uchodźców, którzy według internetowych trolli mają niedługo zalać całą Polskę, szerząc u nas islam i wprowadzając swoje rządy, co naturalnie wywołuje sprzeciw nacjonalistycznej części narodu. Z drugiej strony mamy elity, które pochylają się nad losem ludzi uciekających ze swojego kraju przed wojną, ale ich intencje nie są czyste, bo robią to tylko na pokaz. Chętnie mówią o problemach tych ludzi, organizują wystawy jak np. ta pokazująca instalację złożoną z ubrań przywiezionych z jednego z obozów. Tego typu akcje pozwalają im zachować czyste sumienie, chociaż nic więcej w tym temacie nie robią.
Tomek Giemza to taki wyciszony Tom Ripley, który chce zaimponować elicie, buduje więc swój sztuczny wizerunek, odpowiadający ich spojrzeniu na świat. Chce się jawić jako osoba sukcesu, człowiek który pasuje do środowiska wyższych sfer. Wszystko po to, by zyskać w oczach Gabi (Vanessa Aleksander), dziewczyny, w której zakochał się w dzieciństwie. Chłopak szybko się uczy, że sterowanie bezmyślnym tłumem botów to siła, z którą każdy się będzie liczyć. Ludźmi też da się łatwo manipulować, sprawnie tworząc fake newsy. Tak ten świat jest obecnie zbudowany.
W pewnym momencie dochodzi do starcia pomiędzy elitami a ludźmi z niższych sfer, podobnie jak miało to miejsce w Parasite Joon-ho Bonga. Napięcia stają się tak wielkie, że wszystko musi w pewnym momencie eksplodować. Rozpędzonej machiny hejtu nie da się zatrzymać.
Sala Samobójców. Hejter to kolejny dobry film Komasy, choć o dużo mniejszym wydźwięku niż Boże ciało. W tym wypadku widz nie dowiaduje się niczego nowego o świecie. Nie ma tu jakiejś prawdy objawionej czy głębszej myśli, z którą zostajemy po seansie. To, że Internet to królestwo krytykujących wszystko trolli, wie chyba każdy, kto ma facebooka czy kanał na YouTube. Dla niektórych może być nowością to, że są firmy, które na tym całym hejcie zarabiają i tworzą go na zamówienie. Ale dla mnie to też nie było nic odkrywczego. Jedyne co widzom zostanie na dłużej po seansie to świetny Maciej Musiał. Twarz tego aktora zapada w pamięć. Z łatwością jesteśmy w stanie uwierzyć, że otaczający go ludzie nie są w stanie wyczytać z jego twarzy prawdziwych intencji. Raz jest przemiłym chłopakiem o twarzy anioła, by za parę chwil stać się szaleńcem ogarniętym chęcią zemsty. Aktor samą mimiką jest nam w stanie powiedzieć więcej niż słowami. I to jest świetne.
Niestety, reżyser konstruując tę stanowczo za długą historię popadł, pewnie nieświadomie, w pewne stereotypowe schematy. I tak na przykład nacjonalista, którym łatwo jest sterować to otyły chłopak lubiący grać w gry komputerowe. Nadużywa też pewnych środków wyrazu pokazujących ból u naszych bohaterów. Nie jestem nawet w stanie zliczyć, ile razy widziałem na ekranie łzę samotnie spływającą po czyimś policzku.
Niemniej Sala samobójców. Hejter to film godny uwagi, choć wydaje mi się, że nie wzbudzi takiej ekscytacji jak Boże ciało a i na głębszą dyskusję społeczną też bym nie liczył.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat