Shadow Labyrinth - recenzja gry
Shadow Labyrinth zapowiadało się jako coś naprawdę wyjątkowego. Twórcy wzięli elementy znane z serii Pac-Man, połączyli je z metroidvanią i doprawili całość mrocznym, niepokojącym klimatem. Niestety wyszło średnio.
Shadow Labyrinth zapowiadało się jako coś naprawdę wyjątkowego. Twórcy wzięli elementy znane z serii Pac-Man, połączyli je z metroidvanią i doprawili całość mrocznym, niepokojącym klimatem. Niestety wyszło średnio.

W grudniu ubiegłego roku zadebiutowała antologia Ukryty poziom, a jeden z jej odcinków, Circle, przedstawił alternatywną wizję uniwersum znanego z serii Pac-Man – znacznie mroczniejszą, wzbogaconą o elementy sci-fi, a nawet horroru. Okazało się, że za tym odcinkiem kryło się coś więcej – stanowił on wprowadzenie do zapowiedzianej niedługo później produkcji zatytułowanej Shadow Labyrinth, która trafiła na PC i konsole w lipcu. Co warto podkreślić, zapoznanie się z Circle nie jest konieczne, by rozpocząć przygodę z grą. To raczej taki opcjonalny prolog, wprowadzający w klimat tego świata.
Początek jest całkiem intrygujący. Główny bohater, znany jako Swordsman No. 8, budzi się bez wspomnień w obcym i nieprzyjaznym miejscu. Jego jedynym wsparciem staje się Puck (nawiązanie do oryginalnego, japońskiego imienia Pac-Mana) – kulisty robot o nieznanym pochodzeniu i równie tajemniczych motywacjach. Ten z pozoru przypadkowy duet wyrusza w podróż przez labirynt złożony z połączonych ze sobą lokacji. Niestety, śledzenie fabuły okazuje się trudne, bo historia podana jest w niezbyt przystępny sposób – twórcy zarzucają gracza mnóstwem nazw i terminów bez jakichkolwiek wyjaśnień. Łatwo się w tym pogubić, a szkoda, bo pojawiają się ciekawe motywy oraz liczne odniesienia nie tylko do Pac-Mana, lecz także mniej znanych marek z katalogu Bandai Namco, takich jak Dig Dug, Galaga czy Xevious.
Eksploracja zawiłych korytarzy w poszukiwaniu przedmiotów, sekretów i skrótów, a także powracanie do wcześniej odwiedzanych lokacji, to nieodłączne elementy metroidvanii. W najlepszych przedstawicielach tego gatunku – Hollow Knight czy Ori and the Blind Forest – tego typu mechaniki dają frajdę i satysfakcję bez poczucia znużenia. Niestety, w Shadow Labyrinth nie czułem podobnej ekscytacji z odkrywania kolejnych części mapy. Jej przemierzanie jest żmudne, a niektóre obszary sprawiają wrażenie sztucznie wydłużonych, bez jakiegokolwiek sensownego powodu. Przestrzeń nie została wykorzystana w sposób atrakcyjny dla graczy. Wiele z poziomów dałoby się skrócić bez szkody dla rozgrywki. Odniosłem wrażenie, że gameplay zyskałby na płynności, gdyby nie trzeba było poświęcać tyle czasu na bezcelowe bieganie. Dodatkowym źródłem frustracji są rzadko rozmieszczone punkty kontrolne, bo po porażkach musimy biegać jeszcze więcej.
Tę przeciętną eksplorację rozbudowano jednak o ciekawą mechanikę, będącą jednocześnie świetnym hołdem dla postaci Pac-Mana. W wybranych momentach Swordsman No. 8 i Puck łączą się w jedną całość i poruszają się po rampach – jak w klasycznych grach Namco. Fragmenty te bywają wykorzystane w interesujący sposób – zarówno w sekwencjach zręcznościowych, jak i podczas walk z bossami, gdzie zdolność ta pomaga unikać ataków.
System walki jest po prostu poprawny. Główny bohater, jak na Swordsmana przystało, walczy mieczem, wykonując proste kombinacje. Dość szybko zyskujemy również możliwość pochłaniania wrogów przez Pucka, co pozwala zdobywać surowce potrzebne do zakupu różnych ulepszeń. Z czasem odblokowujemy nowe zdolności, w tym przemianę w mecha, która na krótko zwiększa siłę i wytrzymałość bohatera. Wszystkie te opcje docenia się jednak głównie podczas starć z trudniejszymi przeciwnikami – dopiero wtedy znajomość arsenału okazuje się naprawdę przydatna, bo pojedynki nie sprowadzają się wyłącznie do jak najszybszego naciskania przycisku odpowiedzialnego za atak.
Oprawa wizualna również nie zachwyca. Największym jej grzechem są monotonne lokacje – dominują tu wnętrza jaskiń i industrialnych kompleksów, które są nudne, szarobure i bardzo do siebie podobne. Również przeciwnicy często się powtarzają. Choć z czasem wprowadza się nieco większą różnorodność, odnosi się wrażenie, że wielu późniejszych wrogów różni się jedynie paletą barw – walka z nimi przebiega identycznie jak z wcześniejszymi wersjami. Styl graficzny rozczarowuje tym bardziej, gdy przypomnimy sobie odcinek Circle z serialu Ukryty poziom – w grze kompletnie nie czuć podobnej atmosfery.
Shadow Labyrinth nie jest grą złą – jest po prostu przeciętna. Twórcy stworzyli poprawną metroidvanię, wolną od błędów technicznych, ale niemal całkowicie pozbawioną elementów, które wyróżniałyby ją na tle licznej konkurencji. A to bardzo popularny gatunek, który przez lata doczekał się fantastycznych reprezentantów, takich jak Hollow Knight, Blasphemous czy Animal Well. Każda z tych gier miała w sobie coś wyjątkowego, co zapadało w pamięć. W produkcji Bandai Namco takich elementów zabrakło – i obawiam się, że przez to gracze szybko o niej zapomną.
Poznaj recenzenta
Paweł Krzystyniak



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1980, kończy 45 lat

