Skorpion. Tom 5 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 12 marca 2025Najnowsza opowieść o Skorpionie to swego rodzaju reboot serii — zmienia się nie tylko ilustrator, ale i ton całej historii.
Najnowsza opowieść o Skorpionie to swego rodzaju reboot serii — zmienia się nie tylko ilustrator, ale i ton całej historii.

Skorpion na trwałe zapisał się w świadomości fanów komiksów jako dzieło wybitnego artysty – Enrico Mariniego. To właśnie on wykreował fascynującą wizję alternatywnego XVIII wieku, z pietyzmem oddając klimat ówczesnego Rzymu oraz innych zakątków świata. Dzięki jego dynamicznej kresce i dbałości o szczegóły każda przygoda tytułowego bohatera była prawdziwą ucztą dla oka. Marini nie stronił też od odważnych, nasyconych erotyką scen, budując całościową, unikalną oprawę graficzną serii. W piątym tomie pałeczkę przejmuje Luigi Critone, znany m.in. z pracy nad komiksem Aldobrando. Czy udział tego utalentowanego rysownika sprawi, że Skorpion zyska nową, równie wyrazistą twarz?
Jeśli pamiętacie poprzedni tom Skorpiona, wiecie, że główny bohater definitywnie rozwiązał konflikt napędzający fabułę od początku serii, zamykając tym samym jej główny wątek. Stephen Desberg nie pozostawił jednak historii bez dalszego ciągu — uchylił furtkę do kolejnych opowieści, kierując uwagę czytelników na skomplikowaną relację między Skorpionem a Mejai. Podążając tropem dawnej kochanki, Armando trafia na Bliski Wschód, gdzie niemal natychmiast zostaje uwikłany w geopolityczną intrygę o dużej skali. Po raz kolejny staje przed zagadką związaną z początkami chrześcijaństwa, odwiedzając przy tym egipskie grobowce i tureckie pałace. Choć akcja jak zwykle trzyma w napięciu, najważniejsze pytanie dotyczy czegoś bardziej osobistego: co dalej z Armando i Mejai? Czy los da im drugą szansę, czy też ich związek zakończy się definitywnie i bez happy endu?
We wstępie do recenzji użyliśmy określenia „reboot”. Mimo że nie pasuje ono tu w klasycznym znaczeniu, to oddaje charakter wyraźnego zwrotu narracyjnego, jaki zaszedł w serii. Po pierwsze, zmienił się rysownik, a po drugie, fabuła obrała zupełnie nowy kierunek. Historia, którą śledziliśmy przez kilka ostatnich tomów, została zamknięta, a Stephen Desberg wyraźnie się od niej dystansuje. Zmienił się również ton opowieści. Komiks stracił wcześniejszą mroczną atmosferę, a relacje między postaciami zostały potraktowane powierzchownie. Zniknęły także odważne, erotyczne akcenty, które były znakiem rozpoznawczym stylu Mariniego. W zamian dostajemy dość prostą, niemal proceduralną historię, która — niestety — nie zapada na długo w pamięć. Wyraźnie czuć, że to jedynie wprowadzenie do nowego rozdziału: zapowiedź opowieści o tym, jak Armando spróbuje odzyskać Mejai i ich córkę.
Efektem takiego podejścia jest komiks, który trudno uznać za angażujący — być może najsłabszy w całej serii Skorpion. Choć główny bohater, niczym Indiana Jones, przemierza ruiny i grobowce, odkrywając tajemnice ludzkości, brakuje tu zarówno dramaturgii, jak i emocjonalnego ciężaru znanego z poprzednich tomów. Wszystko to sprawia, że historia wydaje się zbyt lekka i niewystarczająco istotna. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna odsłona przyniesie więcej napięcia i emocji.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1976, kończy 49 lat

