Snując zmierzch - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 20 lutego 2022Wyczekiwana przez czytelników kontynuacja powieści Tkając świt wreszcie trafiła na księgarniane półki. Czy jednak dalsza odsłona przygód Mai i Edana jest w stanie zachwycić odbiorców równie mocno co pierwsza część?
Wyczekiwana przez czytelników kontynuacja powieści Tkając świt wreszcie trafiła na księgarniane półki. Czy jednak dalsza odsłona przygód Mai i Edana jest w stanie zachwycić odbiorców równie mocno co pierwsza część?
Elizabeth Lim zaczęła pisać w wieku 10 lat, gdy zafascynowała się światem Czarodziejki z księżyca oraz Gwiezdnych wojen. Była twórczynią filmów i gier wideo oraz uzyskała doktorat z kompozycji muzycznej, ale zawsze tęskniła za pisaniem. Kiedy potrzebowała wytchnienia od zajęć szkolnych, uciekała w pisarstwo. Swoją pierwszą powieść napisała dla zabawy.
Droga Mai Tamarin do uszycia sukien ze słońca, księżyca i gwiazd nie obyła się bez wielkich poświęceń. Dziewczyna wraca do królestwa na skraju wojny. Edan – chłopak, którego kocha, odszedł, a ona zmuszona jest włożyć kolejne przebranie i potajemnie zająć miejsce przyszłej żony cesarza. Jednak szalejąca wokół Mai wojna jest niczym w porównaniu z jej wewnętrzną bitwą.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że Snując zmierzch nie można czytać bez znajomości poprzedniej części, gdyż akcja rozpoczyna się bezpośrednio po zakończeniu Tkając świt. Autorce udało się stworzyć udaną kontynuację bez zbędnego streszczania czy przypominania wydarzeń, które miały miejsce w pierwszym tomie. Lim przez całą powieść nie daje czytelnikowi szans na złapanie oddechu. Nie ma tu już powolnego wprowadzania w opowieść i do wykreowanego przez autorkę świata. Chociaż dzięki drugoplanowym bohaterom – takim jak Ammi i Longhain – udało się jej jeszcze odrobinę go rozbudować.
W Snując zmierzch po raz kolejny autorka serwuje nam motyw podróży. Tym razem nie tylko tej przez kontynent, ale również tej, która rozgrywa się we wnętrzu bohaterki. Lim skupiła się na ukazaniu walki, którą Maia toczy – w przenośni i dosłownie – z demonami. Przez cały czas obserwujemy, jak krawcowa mierzy się z konsekwencjami swoich wyborów z poprzedniego tomu, a w tym wszystkim wisi nad nią i jej krajem widmo wojny. Wewnętrzną przemianę Mai obserwuje się z zainteresowaniem i czeka z niecierpliwością, czy uda się dziewczynie pokonać demona. Przez to, jaka ta postać była w pierwszej odsłonie, nie można jej nie kibicować w tej nierównej walce.
W Snując zmierzch Maia niespodziewanie zyskuje nowego sojusznika, co wprowadza powiew świeżości do historii. To bohaterka, która mieliśmy okazję już poznać przy okazji pierwszego tomu, ale tutaj ma do odegrania zdecydowanie większą rolę.
Autorka zawarła w swojej powieści tyle pomysłów na rozwinięcie postaci Mai, że książka spokojnie mogła być dłuższa. Przez ten natłok wydarzeń ma się wrażenie, że niektóre wątki rozwiązują się zbyt szybko. Na szybkim tempie cierpi również drugi plan. Chociażby Edan i jego pobyt w świątyni mnichów w celu odzyskania mocy zostały przez Lim potraktowane zbyt pobieżnie.
Elizabeth Lim zaserwowała nam kilka ciekawych wojennych potyczek, ale daleko im do spektakularnych opisów jakie możemy spotkać w książkach fantasy. Mimo to Snując zmierzch to bardzo dobre zakończenie historii Mai. Oba tomy to kawałek przyzwoitego, młodzieżowego fantasy, do którego z przyjemnością można powrócić jeszcze niejednokrotnie.
Poznaj recenzenta
Jagoda KickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat