Wokół tego filmu narosło wiele legend i spekulacji, które podsycał sam Kevin Feige opowiadający o multiversach, nowych otwarciach i wywracaniu wszystkiego do góry nogami. Niestety jest on mistrzem iluzji i mącenia w głowach skołowanych fanów, którzy już nie wiedzą, w co i komu mają ufać. Spider- Man: Daleko od domu to tak jak wcześniej zapowiadano epilog do Avengers: Koniec gry. Piękne pożegnanie postaci Iron Mana i pokazanie, jak dużo ta postać znaczyła dla ludzi na całym świecie. To nie był lokalny bohater czczony jedynie w USA. Ludzkość wciąż próbuje się pozbierać po wydarzeniu, które nazwali „Blipem”. Powoli ich życie wraca do normy po tym, jak połowa populacji nagle zniknęła, po czym po kilku latach tak samo niespodziewanie powróciła. Tym samym dostajemy odpowiedz na pytanie, jak społeczeństwo poradziło sobie z zaakceptowaniem osób, które na 5 lat zniknęły. Peter Parker, wraz z kolegami ze szkoły, rusza na wakacyjny wyjazd do Europy. Po spotkaniu z Thanosem chce odpocząć. Nie ma zamiaru odgrywać bohatera. Odmawia odebrania telefonu od Nicka Fury'ego oraz postanawia zostawić kostium pajączka w szafie. To ma być czas dla niego. Chce powiedzieć MJ, co do niej czuje. Wszystko ma zaplanowane. Ale jak to w MCU bywa, coś pokrzyżuje mu plany. I tu dla mnie pojawił się pierwszy problem. Po ciekawym i zabawnym starcie całej opowieści otrzymałem około 30 minut teenage drama. Podchody, uwodzenia, tworzenie się w grupie nowych związków. Rozumiem, że młodszym widzom może się to podobać, ale ja się nudziłem. Za długo musiałem czekać na rozpoczęcie głównego wątku i pojawienie się Mysterio. Od pojawienia się tej postaci na ekranie fabuła rusza z kopyta, a i moje zainteresowanie tym, co się dzieje, zaczęło wzrastać. Twórcy fajnie wymyślili całą intrygę. Podoba mi się, jak wodzą widza za nos. Ci, co czytali komiksy, będą mniej zaskoczeni, ale osoby, które przygody Pajączka znają tylko z filmów, mogą szykować się na nie lada szok. Film także znakomicie wpisuje się w całe MCU. Główny czarny bohater i jego pomagierzy odnoszą się bowiem do przeszłych wydarzeń. I gdy wrócimy do dawnych filmów, faktycznie ich tam zobaczymy. Lubię, gdy twórcy scenariusza wyłuskują z przeszłości jakiś mało znanych bohaterów czy wydarzenia i nadają im większy sens. Dzięki temu mam mocniejsze poczucie, że te wszystkie filmy są ze sobą powiązane. No i też zaczynam coraz większą uwagę poświęcać osobom, które pojawiają się na drugim i trzecim planie. Niestety sama motywacja głównego bohatera jest dla mnie zbyt płytka. Poprzedni antagoniści byli ciekawi. Przypomnę tylko genialnego Sępa, którego postępowanie było dla mnie zrozumiałe. Nie wynikało z jakiegoś szaleństwa czy chęci podbicia świata, by udowodnić swoją siłę. On próbował grać według zasad, ale został przez system złamany i oszukany. Do bycia przestępcą został zmuszony przez sytuację. Teraz dostajemy niestety niedopracowaną historię, która rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Nowy czarny charakter nawiązuje swoją motywacją do Killana z Iron Mana 3. A to nie jest komplement. Pewne niedoróbki scenariuszowe przykrywa jednak świetna gra aktorska Toma Hollanda, Samuela L. Jacksona (który odgrywa sporą rolę w tej historii), Jona Favreu i w dużej mierze Jake’a Gyllenhaala. Reżyser Jon Watts postawił także na zapierające dech w piersi sceny walki i muszę przyznać, że do potyczek w Wenecji czy w Londynie chętnie będę wracać. Tak właśnie powinny wyglądać epickie starcia bohaterów z czarnymi charakterami. Choć pod względem wizualnym najlepiej wypada starcie w Berlinie, które swoim charakterem świetnie oddaje mentalność głównego antagonisty.
fot. materiały prasowe
Zresztą przeniesienie akcji z ogranego już Nowego Yorku do Europy bardzo dobrze robi całej produkcji, stawiając Pajączka w nieoczekiwanych sytuacjach i nowych sceneriach. Wiem, że niektórzy będą pewnie marudzić, że przez to mamy zbyt mało scen, w których Spider-Man buja się na pajęczynach, ale mnie się podoba. Spider-Man: daleko od domu to wciąż świetne kino akcji z elementami komedii. Jednak jest w nim już mniej świeżości niż w Spider-Man: Homecoming. Niemniej czekam na kolejną odsłonę przygód o Pajączku, która zapowiada się ciekawie, zwłaszcza przez pierwszą scenę po napisach mocno wyznaczającą kierunek. Po całym filmie jest jeszcze jedna scena mająca dać nam wskazówki, co może nas czekać w czwartej fazie MCU, ale jeśli mam być szczery, to stawia ona jeszcze więcej pytań, nie dostarczając prawie żadnej odpowiedzi.
fot. superhero
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj