Star Trek: Discovery: sezon 3, odcinek 4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 25 września 2017Star Trek: Discovery zabiera widzów na planetę Trillów, których pamiętamy jeszcze ze Star Trek: Stacja kosmiczna. Czy tym razem udało się dać ciekawszą rozrywkę?
Star Trek: Discovery zabiera widzów na planetę Trillów, których pamiętamy jeszcze ze Star Trek: Stacja kosmiczna. Czy tym razem udało się dać ciekawszą rozrywkę?
Star Trek: Discovery dobrze się sprawdza na pokładzie statku, bo twórcy w końcu poświęcili chwilę, by pokazać, że sprawy nie mają się najlepiej. Ukazanie załogi jako ludzi (i czymkolwiek tam są...), którzy podjęli dramatyczną decyzję dla dobra ogółu i muszą zmierzyć się z osobistymi konsekwencjami, jest udane. Szczególnie dobrze to wygląda podczas wspólnej kolacji, która miała rozładować napięcie, a jedynie podbudowała konflikty. Choć cała sytuacja z zachowaniem Detmer wydaje się dziwna, niezrozumiała i kompletnie bez sensu, bo czym to wyjaśnią, że zaczyna gadać takie rzeczy? Problemy emocjonalne załogi mają jednak swoje ograniczenia w tłumaczeniu pewnych kwestii. Nawet ten koniec z filmem Bustera Keatona, który choć jest przesadzony (śmiech non stop jak w jakimś sitcomie), to przynajmniej do czegoś doprowadził i pozwolił na pierwszy krok w przemianie tej załogi. Wątek ma znaczenie.
Ten serial ma czasem duży problem, bo twórcy wprowadzają różne rzeczy, potem je totalnie lekceważą, by teraz do nich wracać. To dzieje się z tą sztuczną inteligencją z planety z poprzednich sezonów, którą Discovery wgrało do siebie. Nagle ni stąd, ni zowąd twórcy wyjmują ten wątek jak asa z rękawa, ale nie czuć w tym głębszego przemyślenia i większego sensu. A przede wszystkim wydaje się to brakiem konsekwencji, bo przez wiele odcinków od tamtego zdarzenia całkowicie to pomijano.
Wyprawa na planetę Trillów to cały Star Trek: Discovery w pigułce. A ściślej koszmarny problem tego serialu, który nie może z niego wyjść i przez to też psuje każdy budowany potencjał. Zamiast w centrum mieć historię Adiry, mamy znowu tę z Michael Burnham, która jako jedyna w galaktyce zna odpowiedzi na wszystkie pytania i najwyraźniej tylko ona umie myśleć. To po prostu robi się niesmaczne, że nawet w tak kluczowych scenach dla rozwoju nowej postaci, wszystko jest skradzione przez Burnham i jej perfekcyjność. Trudno na to przymknąć oko i powiedzieć: taka jest konwencja Star Trek: Discovery. To nie ma znaczenia, gdy staje się to bolesną wadą, psującą wydźwięk każdego, solidnego pomysłu.
Ten odcinek jest bardzo ważny dla reprezentacji na ekranie. Adirę gra osoba niebinarna, a jej chłopaka Graya gra osoba trans. Z jednej strony dobrze, że są szansę dla aktorów reprezentujących różne mniejszości, bo dla wielu jest to ważne. Sam wątek ich relacji został ukazany z uczuciem, smakiem i pomysłem. Można uwierzyć w tworzoną na ekranie miłość. Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że sama reprezentacja jest dla twórców istotna i nic więcej, bo nie ma tu dobrej, ciekawej i wartkiej historii. Twórcy tak bardzo skupiają się na takim detalu, jakim jest reprezentacja, że zapominają o tym, by przygotować wartą tego wątku historię. Gdy widzom serwowane są banały, niebudujące zainteresowania postaciami i niewywołujące emocji, to o czym my rozmawiamy? To wrażenie niestety się potęguje, bo cały odcinek kręci się wokół tego i gdyby nie ten kluczowy fakt, można by nazwać to zapychaczem. Reprezentacja mniejszości jest ważna, ale trzeba to robić z kreatywnością, bo tak pozostaje odczucie, że najpierw wymyślono motyw, a potem naprędce jakąś historię, by go pokazać. Powinno to być robione odwrotnie, by tego typu rzeczy organicznie były powiązane z główną opowieścią. Wówczas to ma sens i będzie zbierać dobre opinie, bo w innym wypadku będzie to tak trochę na siłę, tak jak tutaj.
Star Trek: Discovery naprawdę ma duży potencjał w 3. sezonie. Tylko twórcy nie mają kompletnie pomysłu na historię i kierowanie jej na ciekawsze tory. Może powrót Federacji w 5. odcinku coś rozkręci w tym serialu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat