Stargirl- sezon 2 odcinek 8 - recenzja
Stargirl odkrywa kolejne karty, pozwalając na pełne skupienie na dwóch postaciach: Beth i Ricku. Wyszedł z tego ważny i potrzebny odcinek.
Stargirl odkrywa kolejne karty, pozwalając na pełne skupienie na dwóch postaciach: Beth i Ricku. Wyszedł z tego ważny i potrzebny odcinek.
W Stargirl przez prawie połowę 2. sezonu spychano w tło postacie Ricka i Beth. Dano im zmarginalizowane wątki relacji z Grundym oraz rozwód rodziców. Ten odcinek to zmienia, bo twórcy poświęcają im czas, skrupulatnie rozwijając ich wewnętrzne problemy i jednocześnie wykorzystując ich do podkreślenia skali zagrożenia, jakim jest Eclipso. W końcu można zrozumieć, kim jest ten złoczyńca. Żerowanie na lękach daje mu siłę i pole do działania. Szkoda tylko, że nie ma żadnych motywacji. Historia sugeruje, że dręczy swoje ofiary dla samego dręczenia i ewentualnego pożarcia duszy. Kłopot w tym, że to nie jest atrakcyjna postać na serialowego antagonistę, a tworzenie wokół otoczki zagrożenia wypada absurdalnie i komicznie. Po prostu nie wierzymy, że jest on jakimś zagrożeniem. Nikt tutaj nawet nie sili się, by nadać mu odpowiednią wiarygodność i grozę. Z pewnością taką rolę miało pełnić zabicie Cindy i spółki, ale z uwagi na kiczowaty wizerunek Eclipso wypadło to fatalnie.
Wątek Ricka może się podobać, bo Geoff Johns i spółka pozwalają głębiej zanurzyć się w to, kim jest ta postać. Stargirl pozwala spojrzeć na Ricka, który uporał się z traumą śmierci rodziców, ale jeszcze siedzą w nim demony, z którymi musi walczyć. Przeraża, jak bardzo jest w tym osamotniony. Podobne wrażenie było z Yolandą, która pomimo próby pomocy Court i Ricka, tak naprawdę pozostała w tym sama. Jeśli chodzi o Ricka, wyciągnięcie ręki do Grundy'ego staje się wątkiem dość atrakcyjnym przez motyw lustrzanego odbicia. W jakimś sensie wydaje się, że scenarzyści, układając ich naprzeciw siebie, pokazują, że tak naprawdę niczym się od siebie nie różnią. Solomon Grundy zmienia się, gdy ktoś okazuje mu troskę i czułość, a przecież tak samo było z Rickiem, gdy był przepełniony gniewem po śmierci rodziców. Ta relacja ma poruszający, emocjonalny wydźwięk, który powinien dobrze zaprocentować w finałowych odcinkach.
Beth, znana szerzej jako najbardziej bezużyteczna postać tego serialu, też dostaje ciekawy wątek. To głównie z jej bezpośredniego spotkania z Eclipso możemy zaobserwować metody działania antagonisty - jak żeruje na jej lękach, niepewnościach i słabościach. To świetnie obrazuje złoczyńcę i jego podejście do ofiary. Cała sekwencja działa trochę dwojako. Z jednej strony dobry klimat z nutką grozy, z drugiej łopatologiczne wchodzenie na temat rasizmu i generalnie wykorzystywanie banalnych zagrań w ataku na Beth. Jeśli te sceny miały pokazać jedynie słaby punkt Eclipso, to Stargirl w 2. sezonie staje się serialem jeszcze bardziej kuriozalnym niż do tej pory.
Stargirl stara się w tym odcinku wejść głębiej i są to starania zaledwie połowicznie udane, chociaż warto je podkreślić. Wciąż pozostaje wrażenie, że Eclipso to kiepski wybór na czarny charakter, a brak ciekawego pomysłu na jego ukazanie zaczyna coraz bardziej doskwierać. Zwłaszcza że łatwowierność Ricka i Beth to nudna, gatunkowa klisza, niemająca żadnego uwiarygodnienia. Notabene: sceny z Grundym znów boleśnie przypominają o niewielkim budżecie 2. sezonu. Animacja ruchu podczas jego pierwszego pojawienia się wypadła na sztuczną i niedopracowaną.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat