Street Fighter 6 - recenzja gry
Capcom najwyraźniej wyciągnął wnioski z premiery SFV, bo w Street Fighter 6 raczej nikt nie będzie narzekał na brak zawartości.
Capcom najwyraźniej wyciągnął wnioski z premiery SFV, bo w Street Fighter 6 raczej nikt nie będzie narzekał na brak zawartości.
Premiera Street Fighter V w 2016 roku nie obyła się bez pewnych kontrowersji. Gra trafiła na rynek z ograniczoną zawartością, w której brakowało podstawowych rzeczy – np. trybu Arcade. Wielu graczy mówiło wprost, że przypomina to niedokończony produkt lub wczesny dostęp, ale w pełnej cenie wynoszącej około 200 zł. Oczywiście Capcom z czasem uzupełnił swoje dzieło o brakujące elementy, ale niesmak pozostał. Mam jednak dobre wieści: Street Fighter 6 jest po brzegi wypełniony zawartością i nie trzeba czekać na wersję Arcade Ultra Deluxe (niepotrzebne skreślić), by świetnie się bawić!
Od zera do Street Fightera
Jedną z głównych nowości w tej odsłonie jest tryb World Tour, czyli fabularna kampania, w której gracze tworzą własnego bohatera w prostym, ale dającym ogrom możliwości kreatorze. Można tu stworzyć zarówno ludzi pięknych niczym z okładek magazynów modowych, jak i monstra rodem z horrorów. Dostępnych opcji i suwaków modyfikujących wygląd jest mnóstwo! Następnie trafiamy na ulice Metro City, a to, czym zajmiemy się przez następnych kilka godzin, najłatwiej przyrównać do serii Yakuza. Przemierzamy kolejne lokacje (czasami wylatując do innych krajów), podejmujemy się dość prostych zadań i oczywiście toczymy masę pojedynków z mieszkańcami. Wśród nich nie brakuje ikonicznych postaci znanych z uniwersum Street Fighter, którzy pełnią funkcję mentorów. Możemy ćwiczyć pod ich okiem, a tym samym uczyć się ich ruchów, które następnie wykorzystamy w walce. Zabawa z World Tour jest prosta, lekka i przyjemna, a także pełna easter eggów i absurdalnego humoru. Graczom zdarzy się skrzyżować rękawice z gangsterami noszącymi na głowie kartonowe pudła, a jednym z przewijających się przeciwników jest… automatyczny odkurzacz w stylu Roomby.
World Tour oczywiście nie jest pozbawiony wad. Zwiedzane przez nas miejscówki są raczej niewielkie i ograniczone niewidzialnymi ścianami, od czasu do czasu uświadczymy spadków płynności, a grafika miejscami przypomina erę wczesnego PlayStation 3. To wszystko schodzi jednak na dalszy plan, bo nie tylko gra się w to bardzo przyjemnie, ale też można uznać to za rozbudowany, a przy tym angażujący samouczek. Gracze poznają tam zarówno podstawy, jak i bardziej skomplikowane techniki – taka forma nauki jest zdecydowanie ciekawsza niż żmudne powtarzanie komend pojawiających się na ekranie.
Bijatyka dla każdego
Dla osób, które do tej pory nie miały zbyt dużego doświadczenia z tym cyklem, przygotowano także dodatkowe, alternatywne sposoby sterowania. Ustawienie „współczesne” ogranicza liczbę przycisków, jednocześnie zachowując dość dużą swobodę przy wyprowadzaniu ciosów, a tryb „dynamiczny” automatyzuje wiele z wykonywanych akcji. Oczywiście weterani nadal mogą skorzystać ze standardowych opcji, nic przy tym nie tracąc. Oddanie takiej wolności w ręce graczy to strzał w dziesiątkę, bo każdy może spersonalizować sobie doświadczenie pod siebie.
Poza World Tour do dyspozycji grających oddano także społecznościowe centrum Battle Hub. To wirtualna przestrzeń, w której nasza postać może wchodzić w interakcje z innymi graczami, a także, co oczywiste, brać udział w sieciowych pojedynkach. To całkiem miła i pomysłowa alternatywa dla klasycznej zabawy online, choć i taka jest tu obecna. Do tego dochodzi jeszcze Fighting Ground oferujące między innymi tryb Arcade, Versus czy sieciowy multiplayer bez konieczności odwiedzania Battle Hub. Jak widać, jest tego naprawdę sporo i w zasadzie każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zróżnicowanie widać również w 16 dostępnych arenach oraz 18 wojownikach z unikalnymi stylami walki i zdolnościami. I choć kilku znanych i lubianych postaci brakuje, to prawdopodobnie pojawią się oni w grze na dalszych etapach jej popremierowego rozwoju.
System walki przypomina ten z poprzedniczek. Nadal można odnieść wrażenie, że to takie szybkie, dynamiczne szachy rozgrywane w czasie rzeczywistym. Konieczne jest bowiem przewidywanie wrogich ruchów, reagowanie na nie, a także kontrowanie, by ostatecznie wyjść zwycięsko ze starcia. Twórcy zadbali jednak o pewną istotną nowość, która w dużym stopniu wpływa na przebieg rozgrywki w każdym z trybów – zarówno solo, jak i w zabawie wieloosobowej. Mowa o mechanice Drive, czyli pasku energii, który możemy spożytkować na kilka sposobów, na przykład do zadania ciosu przełamującego obronę blokującego oponenta lub sparowania wyprowadzanych przez niego ciosów. Drive może pomóc przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, ale wiąże się z tym również ryzyko. Wykorzystanie całego paska energii oznacza chwilowe osłabienie, w trakcie którego jesteśmy podatni na ogłuszenie, a to zaś może mieć bardzo przykre konsekwencje. Nauczenie się podstaw tej nowej mechaniki jest proste, ale opanowanie jej do perfekcji wymaga znacznie więcej czasu.
Kolorowe mordobicie
O ile do oprawy w World Tour można mieć zastrzeżenia, o tyle już podczas samych pojedynków Street Fighter 6 potrafi wyglądać obłędnie. Miła dla oka oprawa i wyrazisty design zostały wzbogacone o kolorowe efekty, jakie towarzyszą aktywowaniu specjalnych ciosów i korzystaniu z Drive. I chociaż miejscami ta feeria soczystych barw może przytłoczyć lub wprowadzić nieco chaosu, to nie da się ukryć, że ogląda się to z radością. Miłym zaskoczeniem okazała się dla mnie także jakość komentarza, który możemy włączyć w opcjach. Działa to lepiej, niż myślałem: wypowiadane teksty rzeczywiście dobrze oddają wydarzenia na ekranie, a zaangażowanie do tego osób znanych w społeczności graczy było świetnym pomysłem.
Street Fighter 6 to nie tylko rewolucja w tej serii, ale i w całym gatunku bijatyk. Ta gra jak żadna inna pokazuje, że tego typu produkcje mogą być jednocześnie satysfakcjonujące dla wiernych fanów, jak i przystępne dla kompletnych nowicjuszy! Tytuł doskonale sprawdzi się zarówno przy zabawie solo, niezobowiązującej, imprezowej rozgrywce w gronie znajomych, a prawdopodobnie także i w e-sportowych zmaganiach na najwyższym szczeblu.
Plusy:
+ mnóstwo zawartości;
+ przystępna dla każdego;
+ komentarz podczas starć;
+ oprawa (w trakcie walk).
Minusy:
- ograniczenia i sporadyczne problemy techniczne w World Tour.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat