Supergirl: sezon 2, odcinek 3 – recenzja
Odejście z serialu Supermana oraz Cat Grant sprawiło, że stracił on na pewnej jakości. Dobitnym przykładem tego obniżenia lotów jest właśnie trzeci odcinek obecnego sezonu.
Odejście z serialu Supermana oraz Cat Grant sprawiło, że stracił on na pewnej jakości. Dobitnym przykładem tego obniżenia lotów jest właśnie trzeci odcinek obecnego sezonu.
Osią fabularną nowego odcinka jest ustawa o amnestii kosmitów, którą chce wprowadzić w życie pani prezydent. Jednak nie wszyscy przybysze z innych planet cieszą się na taką ewentualność. W związku z tym głowa państwa staje się obiektem zamachu wrogiej Inferianinki władającej ogniem. W międzyczasie ze śpiączki budzi się Mon-El, przybysz z planety Daxam, z którą Krypton w przeszłości był w konflikcie.
Jak już wspominałem wcześniej, odejście dwóch ważnych dla serialu postaci nie sprawiło, że twórcy wyciągnęli wnioski, jak dobrze poprowadzić dalszą historię. Pierwszym sporym błędem było pożegnanie Supermana, który w poprzednich odcinkach tworzył świetny duet z Carą, stanowił pewien kontrapunkt dla wiecznie rozbawionej Supergirl. Doskonale było widać ekranową chemię między bohaterami. W trzecim odcinku to znowu Supergirl jest tą jedyną sprawiedliwą, jednak wiecznie zachwyca się wszystkim, co się dzieje dookoła – jest to nieprzekonujące dla widza. Negatywną zmianą jest też zniknięcie z serialu Cat Grant, która również doskonale działała w interakcji z główną bohaterką na zasadzie jej zupełnego przeciwieństwa. Była to swoista relacja mentor–uczeń. Umieszczenie na stanowisku Grant Jamesa Olsena nie było dobrym posunięciem. Jest on zagubiony na nowej pozycji, pozwala starszym kolegom przejmować inicjatywę. Mimo że na końcu odcinka stawia czoła niezadowolonemu redaktorowi, to i tak nie bardzo pasuje do tej roli. Poza tym jest przyjacielem Supergirl, a nie jej życiowym drogowskazem. Ten zabieg trochę zaburza harmonię całej produkcji.
Nieciekawy i nijaki jest również główny czarny charakter odcinka. Inferianinka polująca na panią prezydent próbuje tłumaczyć swoje działania szlachetnymi pobudkami społecznymi, dobrem wszystkich kosmitów. Wychodzi to jednak bardzo słabo. Twórcy nie zadają sobie żadnego trudu, aby chociaż trochę uwypuklić charakter i motywy antagonistki. Tworzą po prostu kolejny bezbarwny obiekt do bicia dla Supergirl. Widz dostrzega tylko wkurzoną kosmitkę bez sensownych argumentów usprawiedliwiających jej czyny. Na to, że ta postać jest zupełnie nijaka wpływa też fakt, że nie poznajemy w żadnej scenie jej imienia. Widać dla twórców ta bohaterka stała się zwykłym zapychaczem czasu ekranowego.
Po macoszemu potraktowano w nowym odcinku także wątek Mon-Ela. Właściwie jego obecność w tym epizodzie polega na tym, że ucieka z laboratorium, zostaje złapany i siedzi w celi. Bohater wydaje się w ogóle nie pasować do całej historii zaprezentowanej w odcinku. Staje się tłem i to bardzo nieciekawym. Rozumiem, że pewnie odegra większą rolę w następnych odcinkach, jednak twórcy od razu psują jego start w serialu, co jest niedopuszczalne dla postaci, która ma się stać ważnym ogniwem produkcji.
Serial Supergirl w ciągu zaledwie jednego tygodnia bardzo obniżył swój poziom. Usunięcie lubianych bohaterów, wprowadzenie nowych, ale bezbarwnych sprawiło, że sam odcinek stał się nijaki. Pozostaje mieć nadzieję, że produkcja szybko odzyska swoją świeżość.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat