Tacy jesteśmy - sezon 5, odcinek 8 - recenzja
Twórcy Tacy jesteśmy zaserwowali widzom pozytywny odcinek, co rzadko się zdarza serialowi, którego domeną jest dramat. To miła odmiana w tak ważnych momentach życia głównych bohaterów. Oceniam.
Twórcy Tacy jesteśmy zaserwowali widzom pozytywny odcinek, co rzadko się zdarza serialowi, którego domeną jest dramat. To miła odmiana w tak ważnych momentach życia głównych bohaterów. Oceniam.
This is Us powitało nowych członków rodziny Pearsonów. Madison urodziła bliźnięta, lecz wcześniej cierpiała z powodu osamotnienia i skurczów. Wspierali ją za pomocą połączenia wideo Beth z Randallem. Mężczyzna starał się odwrócić jej uwagę od igły opowieścią z dzieciństwa o bracie, co było całkiem zabawne. Kevin ostatecznie zdążył na czas, aby towarzyszyć Madison podczas porodu. Twórcom udało się zaskoczyć, bo wydawało się, że zostanie zatrzymany na lotnisku, dlatego jego pojawienie się przyniosło radość i ulgę. Bohaterowie nie ściągnęli maseczek, ale ich mowa ciała sugerowała, że to było dla nich bardzo ważne, aby budować między sobą zaufanie i uczucie. Scena, gdy szczęśliwy Kevin dzwonił do Randalla z informacją o narodzinach dzieci też cieszyła. Do tego się pogodzili, co może im pozwolić wzmocnić braterskie więzi, a także umożliwi zgłębienie ich przeszłości.
W najnowszym odcinku rodziła także Ellie. Twórcy postanowili potrzymać widzów przez chwilę w niepewności, czy kobieta zdecyduje się ostatecznie oddać dziecko Kate. W efekcie obejrzeliśmy dwie uczuciowe sceny. Pierwsza, gdy Ellie żegnała się z córką, a druga, gdy powitała ją w swoich ramionach Kate. Nie niosły z sobą takiego ładunku emocjonalnego, aby spowodować łzy wzruszenia, ale były pełne ciepła i w stylu This is Us.
Natomiast nie da się zignorować tego, że wydarzenia rozgrywają się w czasie pandemii, co nie wszystkim widzom przypadło do gustu. Ale za to motyw wirusa został bardzo dobrze wykorzystany w wątku Toby’ego, który koczował pod szpitalem, aby w ten sposób wspierać Kate i Ellie. Historia Arlo, którego żona została podłączona do respiratorem z powodu koronawirusa, chwytała za serce. Obaj czekali na parkingu na wiadomości ze szpitala, do którego nie mogli wejść, denerwując się o swoich najbliższych. Ten motyw związany z pandemią zagrał w tym odcinku idealnie, bo dodawał mu realizmu. To sytuacje z życia wzięte i mogą dotknąć każdego z nas w tym trudnym czasie.
Jak w każdym epizodzie This is Us nie zabrakło retrospekcji. Oglądaliśmy, jak Pearsonowie pojechali do chatki, gdzie przeciekający dach zalał rysunki ich dzieci. A Jack przeżywał, że traci z nimi kontakt, bo dorastają i nie chcą spędzać czasu z rodzicami. To dość dobrze łączyło się z tym, że Rebecca w teraźniejszości też denerwowała się narodzinami wnuków, obawiając się, że omija ją ważny moment w życiu rodziny. Mimo dobrze poprowadzonej historii nie można pozbyć się wrażenia, że twórcy coraz bardziej muszą się wysilać, aby wymyślać nowe wątki, które mają za zadanie wypełnić fabułę. Brakuje w tym świeżości, w wyniku czego serial zaczyna nudzić. I nie można tego usprawiedliwiać ograniczonymi możliwościami ze względu na restrykcje związane z pandemią oraz sprytnie chowaną ciążą Mandy Moore, która wciela się w Rebeckę.
Co ciekawe wszystkie te wątki połączyła nietypowa retrospekcja, jak na This is Us. Cofnęliśmy się do lat 60. i 70., aby towarzyszyć parze imigrantów. Na koniec okazało się, że tylko pośrednio wpłynęli na życie Pearsonów. To dzięki Nasirowi i jego zespołowi inżynierów, którzy pracowali nad technologią przesyłu danych, rodziny w teraźniejszości mogły zobaczyć się na ekranach swoich smartfonów. Także Arlo połączył się ze swoją żoną. W ten sposób twórcy złożyli hołd tym ludziom, dzięki którym możemy się porozumiewać w czasie pandemii. A także pozwoliło to na nakręcenie odcinka tak, aby nie stracił nic ze swojej magii i pokrzepiającej atmosfery, co zawdzięcza miłosnej historii Nasira i Esther z prawdziwego życia. To miłe i całkiem pomysłowe.
Najnowszy odcinek This is Us przyniósł sporo pozytywnych emocji. Nie były one tak silne, jakby można było się tego spodziewać, bo wolelibyśmy, żeby aktorzy grali razem we wspólnych scenach, a nie porozumiewali się przez telefony, co troszkę zaczyna przeszkadzać. Ale twórcy skutecznie wybrnęli z tych niedogodności, z którymi muszą się zmagać, dzięki czemu historia na tym nie straciła. Cieszy też, że powrócił na krótką chwilę Nicky (Griffin Dunne), który został zapomniany w tym sezonie, ale za to na jego cześć został nazwany syn Kevina. W każdym razie to był udany epizod, w którym rodzina Pearsonów powiększyła się o nową Wielką Trójkę. Radość i szczęście opanowało odcinek, co jest ciekawą odmianą od ciągłych dramatów bohaterów serialu.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 55 lat