Tacy jesteśmy - sezon 5, odcinek 14 - recenzja
Tacy jesteśmy dostarczyli solidny i pełen ciepła odcinek. Duża liczba przemyślanych wątków sprawiła, że epizod się nie dłużył, a każda historia ciekawiła. Oceniam.
Tacy jesteśmy dostarczyli solidny i pełen ciepła odcinek. Duża liczba przemyślanych wątków sprawiła, że epizod się nie dłużył, a każda historia ciekawiła. Oceniam.
W najnowszym odcinku This is Us nastąpiło duże nagromadzenie wątków. Serial nie skupiał się na pojedynczych postaciach czy na jednej części rodziny, dopuszczając do głosu większość bohaterów. A do tego każda historia niosła ze sobą pewien przekaz. Motywem przewodnim epizodu była praca, a także jej brak, co wpływało na nastroje postaci. Pandemia koronawirusa okazała się w tym wypadku całkiem użyteczna, bo dzięki niej utrata zatrudnienia przez bohaterów i związane z nią problemy nie były tematami wciśniętymi w fabułę na siłę tylko pewnego rodzaju naturalną koleją rzeczy. Po prostu takie nastały trudne czasy, co sprytnie wykorzystują twórcy do budowania ciekawych historii.
Najbardziej stratę pracy odczuła Beth, która ze względu na obostrzenia nie mogła prowadzić lekcji baletu w swojej szkole. Zajęcia online też przestały cieszyć się powodzeniem. Bohaterka bardzo przeżywała zamknięcie biznesu, który był jej marzeniem i dzięki któremu mogła się realizować. Po raz kolejny poczuła się rozczarowana, że mimo starań znowu balet złamał jej serce. Beth podobnie jak Toby musiała stawić czoła bezrobociu, co okazało się dla niej trudne i doprowadziło ją na skraj załamania psychicznego. Susan Kelechi Watson gra bardzo dobrze, bo jeszcze dodaje do swojej postaci nieco humoru, co jeszcze bardziej niepokoi w jej obronnym zachowaniu. Za pomocą retrospekcji, w których Beth nie chciała iść na baletowe przedstawienie z Randallem, twórcy zwiększyli emocje w tym wątku. Bardzo uczuciowo zakończyli odcinek, gdzie Pearson poprosił ją do tańca, wspierając ją w ten sposób. I to było świetne, bo ten gest miał większą moc w sobie, niż gdyby bohater w swoim stylu próbował to wszystko obgadać i naprawiać, z czego sobie sympatycznie żartowano w tym epizodzie. To był ładny obrazek podnoszący na duchu.
Toby też wciąż cierpi tęskniąc za swoją pracą. Musiał się zmagać z cieknącą rurą oraz dziurą w suficie. Dzięki temu wątkowi powrócili Gregory (Timothy Omundson) i ojciec Damona (Dan Lauria), co było miłe, bo oznacza, że twórcy nie zapomnieli o tych postaciach i aktorach. Bohater również otrzymał wsparcie ze strony taty. Nie tylko bezpośrednie w pomocy przy naprawie, ale też pod postacią metafory z przeciekiem i wywieranym ciśnieniem. Co prawda wątek nie przyniósł tylu emocji, co ten z Beth, ale miał w sobie też dużo mądrości.
Kevin również ma problemy z otrzymaniem dobrych ról do zagrania. W końcu jego uciekanie z planów zdjęciowych i przedstawień przynosi konsekwencje. Nie wspominając o najnowszym filmie, który nie okaże się sukcesem. Najwyraźniej twórcy szykują coś interesującego w tym temacie, bo ten kryzys w jego aktorskiej karierze może mieć wpływ na jego życie. Jednak bardziej niepokoi jego niepewna reakcja na słowa Zoe, która zwróciła mu uwagę, że kosztem własnego dobra i dając szczęście innym, zawsze osiąga swój cel. Nic konkretnego nie wydarzyło się w tym wątku, ale zbudowano grunt pod dalszą historię. Miał też swoje plusy, bo nie zabrakło w nim humoru oraz dał możliwość powrotu dawno niewidzianej Melanie Liburd, która wcielała się w Zoe. Szkoda tylko, że wujek Nicky nie odegrał żadnej roli w tym odcinku.
Z kolei Madison szykowała się do ślubu, co dało też kilka powodów do wzruszeń. Kobieta przeżywała, że jej ojciec nie przyjedzie na uroczystość, a potem dziękowała za okazane wsparcie przez Kate i Rebeccę, które pozwoliły jej poczuć się jak w prawdziwej, kochającej rodzinie. Twórcy ciężko pracują w tym sezonie, żeby widzowie polubili Madison, co nie najgorzej im wychodzi.
Kolejnych łzawe sceny przyniósł wątek Kate i Rebecki, w których znowu córka dziękowała matce za okazywaną jej miłość. Tutaj też pojawił się motyw pracy, ale tym razem w pozytywnym świetle. Kate znalazła wymarzoną posadę związaną z muzyką, która sprawia jej przyjemność, więc pochwaliła się tym swojej rodzicielce. To były bardzo ciepłe sceny pełne miłości, choć nieco mdłe i wyidealizowane. Natomiast dobrze podsumowywały drogę jaką Kate przeszła przez całe życie, w którym matka zawsze w nią wierzyła. Tylko takie obrazki już oglądaliśmy i nie jest niczym nowym w fabule. Twórcy odwlekają przejście do wątku choroby Rebecki, ale przynajmniej robią to za pomocą czarujących scen.
Dzięki temu, że w czternastym odcinku było tak wiele wątków, to epizod się nie dłużył i nie nudził. Był bardzo życiowy i opowiadał o istotnych wartościach jak wzajemne wsparcie w rodzinie, miłości czy przyjaźń. Pokazał znowu, jak znaczącą funkcję pełni praca, w której można się realizować, a także ile cierpienia sprawia utrata marzeń i zatrudnienia. Widzowie mogli się utożsamiać z emocjami bohaterów, dzięki czemu te historie wywoływały emocje, choć nie najwyższe. Scenarzyści wykonali znakomitą robotę, bo serial odzyskał swój blask. Do końca sezonu pozostały już tylko dwa odcinki, które zapowiadają się ciekawie za sprawą budzących się wątpliwości u Kevina. Oby This is Us nie rozczarował!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat