Tacy jesteśmy - sezon 5, odcinek 16 (finał sezonu) - recenzja
Ostatni odcinek piątego sezonu Tacy jesteśmy dostarczył widzom wielu emocji. Wzruszał, smucił, pokrzepiał i szokował. Epizod godny finału serii. Oceniam.
Ostatni odcinek piątego sezonu Tacy jesteśmy dostarczył widzom wielu emocji. Wzruszał, smucił, pokrzepiał i szokował. Epizod godny finału serii. Oceniam.
Poprzedni odcinek This is Us zapowiadał, że w finale piątego sezonu możemy się spodziewać sporych turbulencji podczas ślubu Madison i Kevina. Ale zanim doszło do ostatecznego spojrzenia prawdzie w oczy tej pary, twórcy zapełnili czas wieloma „atrakcjami”, które wzbudzały spore emocje. Poszczególne wątki kręciły się wokół motywów ślubu, miłości i przeprosin. Brzmi to dość mdło i nieciekawie, ale to jest This is Us. Tu nigdy nie jest nudno, a historie są pięknie, choć nieco idealistycznie opowiedziane. Nie szkodzi, bo to cały urok tego serialu.
Przed punktem kulminacyjnym odcinka oglądaliśmy dość niepotrzebne retrospekcje Rebecki i Jacka, którzy pokłócili się o błahostkę, czym wystraszyli dzieci. Dlatego też postanowili udowodnić im, że rodzice wciąż się kochają. Zorganizowali ślub w salonie, żeby ponownie złożyć sobie przysięgi małżeńskie. Między Mandy Moore i Milo Ventimiglią jest taka chemia, że podobne obrazki zawsze napawają radością. Miłość tych bohaterów jest idealna, wręcz bajkowa. Wywołało to dużo pozytywnych emocji.
I chyba właśnie dla kontrastu twórcy postanowili, że ślub Madison i Kevina nie dojdzie do skutku. Chcieli pokazać na czym polega prawdziwa i głęboka miłość, czyli to, czego Pearson nie odczuwał do matki swoich dzieci. Ich rozmowa była trudna, bo wymagała całkowitej szczerości, na którą naciskała Madison. Trzymała też niezwykle w napięciu, ponieważ prawda była brutalna i dewastująca. Ostatecznie Kevin nie zdobył się na wyznanie miłości, bo tego nie czuł. Ta scena był nieco chaotyczna, ale właśnie ten chaos powodował, że niosła ze sobą taki ładunek emocjonalny. Brzmiała po prostu prawdziwie i realistycznie, a nie jak kolejny piękny monolog wygłaszany przez Kevina, który miał wszystko naprawić. Trochę tylko nie pasowało, że po tak mocnej scenie rodzina zachowywała się, jakby odczuwała ulgę, że odwołano ślub. Wsparcie najbliższych jest ważne, ale humory nie powinny wszystkim tak dopisywać.
Warto jeszcze wspomnieć, że w końcu doczekaliśmy się retrospekcji z Madison. Dzięki nim ta bohaterka zaimponowała decyzją o stawieniu czoła nieprzyjemnej prawdzie. Wykazała się wielką odwagą i wyrwała ze schematu, w którym przyjmowała z wdzięcznością nawet najmniejsze okazane jej uczucie wynikające ze współczucia. Postać Madison rozwinęła się i dojrzała na przestrzeni tego sezonu. W porównaniu do członków rodziny Pearsonów nastąpiło to w ekspresowym tempie. Szkoda tylko, że znowu jej serce zostało złamane, ale wniosek jest z tego taki, że nie warto żyć w ułudzie i sztucznym związku, w którym nie ma prawdziwego, obustronnego uczucia.
Twórcy zakończyli również dwa istotne wątki dla fabuły. Beth w końcu dogadała się z córką, która przeprosiła za swoje zachowanie. Doceniła jej gest, gdy zmieniła krój sukienki, żeby się lepiej i swobodniej czuła. To było miłe. Więcej emocji przyniosły sceny między Randallem a Rebeccą. Tutaj też doszło do przeprosin ze strony matki, że zataiła przed nim wiedzę o jego rodzicach. To była ciężka i skomplikowana sytuacja, która narobiła wiele szkód w życiu psychicznym Randalla, a jednocześnie wynikała z miłości. Poczucie winy Rebecki chwytało za serce. Mandy Moore zagrała fantastycznie i przekonująco, dlatego widzowie mogli być pełni współczucia i zrozumienia, dlaczego ta bohaterka tak postąpiła. Scena była przesadnie łzawa, ale świetnie podsumowywała wątek adopcji i sekretów, bo nagromadziła w sobie mnóstwo emocji, które musiały znaleźć ujście.
Ciekawy obrót wydarzeń nastąpił w wątku Kate i Toby’ego. Bohaterka postanowiła wspierać męża, który dostał pracę w San Francisco. Ale Phillip nie zaakceptował jej rezygnacji z pracy, więc Damonowie ustalili, że uda im się pogodzić te zajęcia. Te sceny również mogły się podobać, bo emanowały ciepłem i miłością. Co mogło pójść nie tak po tych ładnych słowach, które powiedzieli sobie Kate i Toby?
Jednak twórcy szykowali widzom prawdziwe trzęsienie ziemi, jakiego dawno ten serial nie widział. Okazało się, że otwierająca scena, gdy Kevin ćwiczył przemowę ślubną, pochodzi z przyszłości. Za kilka lat u Pearsonów dojdzie do wielkich zmian. Kevin będzie w związku, a wujek Nicky też będzie miał żonę. Akurat ta druga informacja tak nie zaskakiwała, ponieważ co bardziej spostrzegawczy widzowie dostrzegli w najpóźniejszych futurospekcjach, że bohater ma obrączkę na ręce. Ale niespodzianka czekała wszystkich na sam koniec, gdy okazało się, że do ślubu szykuje się Kate. I wszystko wskazuje na to, że jej mężem zostanie… Phillip? Tego to się chyba nikt nie spodziewał! Szczególnie po wspólnych scenach Kate i Toby’ego, którzy są w sobie szczęśliwie zakochani. Oczywiście to jest This is Us. Te sceny są wyrwane z kontekstu i mogą oznaczać zupełnie coś innego. W pierwszych sezonach serial lubował się w tego typu zaskoczeniach, które okazywały się czymś innym, niż na początku zakładano. Brakowało takich szokujących momentów w This is Us w piątym sezonie. Cieszy, że chociaż na sam koniec serii twórcy zafundowali widzom takie emocje. To zakończenie wzbudza masę pytań, na których odpowiedzi poczekamy do jesieni. Oj, będzie się działo w finałowym i pożegnalnym sezonie! Nie dało się wymyślić lepszej zachęty do kontynuowania przygody z tym serialem.
Ostatni odcinek sezonu był bardzo dobry, choć widać na ekranie, że pandemia wciąż daje się we znaki serialowi (mało statystów grających na ślubie). Ale scenariusz jak zwykle nie zawiódł. Kilka wątków zostało zakończonych. Aktorzy zagrali świetnie i z wyczuciem. Nie brakowało też humoru, gdy na przykład panowie walczyli z naprawą ołtarza. I oczywiście epizod był pełen emocji i wzruszeń. To był odcinek godny finału sezonu, a do tego nie zakończył się hollywoodzkim happy endem. Dzięki temu This is Us wciąż pozostaje nieprzewidywalną, rodzinną rozrywką.
Piąty sezon był kręcony w trudnych pandemicznych warunkach, ale twórcy poradzili sobie wyśmienicie. Fabuła nie ucierpiała nadmiernie na ograniczeniach na planie, utrzymując wysoką jakość. Poszczególne wątki bohaterów rozwinięto mądrze, a akcja posuwała się naprzód. Natomiast wyczuwalne jest już pewne wypalenie historii i wyczerpanie pomysłów na nowe dramaty postaci. Ten sezon nie wywoływał aż tak wielkich emocji jak poprzednie. Troszkę popadł w marazm. Mimo wszystko This is Us to wciąż wielki serial, który przedstawia fascynującą i życiową historię rodziny Pearsonów. Szósty i ostatni sezon zapowiada się ekscytująco. Wzruszenia są gwarantowane!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat