Ted Lasso - sezon 2, odcinek 11 - recenzja
W nowym odcinku Teda Lasso nie zabrakło emocji, a także kilka zwrotów akcji, które zaprocentują w zbliżającym się finale sezonu. Oceniam.
W nowym odcinku Teda Lasso nie zabrakło emocji, a także kilka zwrotów akcji, które zaprocentują w zbliżającym się finale sezonu. Oceniam.
W jedenastym odcinku Teda Lasso klub AFC Richmond odwiedził niespodziewany gość z Ghany, który złożył ofertę nie do odrzucenia. Miliarder Edwin Akufo postanowił wykupić Sama Obisanyę, ale chciał najpierw przekonać go do siebie. W prawdziwym świecie pewnie w takiej roli bogacza zobaczylibyśmy szejka lub rosyjskiego oligarchę. Ale w serialu twórcy postanowili przedstawić milionera w zupełnie nietypowy sposób. Po pierwsze zaskakiwało, że pochodzi z Afryki, która raczej nie kojarzy się z bogactwem (co nie znaczy, że nie ma tam bogatych ludzi). Pokazano go też w pozytywnym świetle jako osobę wykształconą, krzewiącą afrykańską kulturę i marzącą o własnym klubie z czarnego kontynentu, który podbije świat piłki nożnej. Z drugiej strony jest też w stanie wydać pieniądze na wynajęcie całego muzeum i wypełnienie go zaufanymi aktorami, co było akurat zabawnym motywem. Zachował się też nieco rasistowsko, gdy nie chciał podać ręki Tedowi, co jest ciekawym odwróceniem ról, bo zazwyczaj rasizm w produkcjach jest skierowany w odwrotną stronę. W każdym razie bohater wydaje się szczery w swoich działaniach, choć ma zadatki na „złoczyńcę” tego sezonu. Zależy, jaką decyzję podejmie piłkarz. To może się okazać paktem zawartym z diabłem. A sytuacja wydaje się poważna, skoro Rebecca osobiście poprosiła go, żeby nie odchodził. Uczucie do Sama wciąż jest silne, co jest naprawdę ujmujące.
Tak samo jak niespodziewanie pojawił się w odcinku Edwin, tak Sharon zaskoczyła nagłym odejściem z klubu. Ted nie mógł jej darować, że odbyło się to bez odpowiedniego pożegnania, tylko za pomocą listów. Zdenerwowanie trenera było uzasadnione, ale psycholożka też miała prawo do tego rodzaju odejścia. Szkoda, że nie poznaliśmy treści listu, ale na pewno było ona bardzo poruszający. Jason Sudeikis idealnie odegrał przejście Teda ze wzburzenia do wzruszenia. Zrobiło to spore wrażenie i potwierdziło jego nieprzeciętny talent aktorski. Ostatecznie poszli wspólnie do baru, gdzie bohater pożegnał się z nią liścikiem (i żołnierzykiem), co rozbawiało. Mimo wszystko chętnie zobaczylibyśmy w pełnej okazałości układ taneczny piłkarzy, który przygotowywali dla Sharon. Na próbie świetnie im poszło, co jednocześnie wywoływało śmiech. Miejmy nadzieję, że ta bohaterka jeszcze powróci w serialu. Sarah Niles wykreowała znakomitą postać, która była przenikliwą profesjonalistką, budzącą zaufanie jako psycholog. Nie był to charyzmatyczny występ, ale idealnie pasujący do tego typu bohaterki.
Sporo emocji wywołał wątek Nathana, którego zachowanie budzi negatywne uczucia. Znowu był niemiły stosunku do Willa, a do tego wykazywał samolubne zachowanie względem trenerów i zespołu. Beard w bardzo fajnej metaforze porównał drużynę do roślin w lesie, które dzielą się światłem słonecznym. Cieszy, że z tego serialu zawsze można wyciągnąć jakąś mądrość, którą można zastosować w prawdziwym życiu. Również rada Teda, którą udzielił Rebecce, żeby podążała za sercem i intuicją, była ważna. Wracając do Nate’a – bohater pocałował Keeley podczas wspólnych zakupów. To zaskakiwało, tak samo jak jego nerwowa reakcja w przebieralni, gdy poczuł się zawstydzony. Ale i tak największy szok czekał widzów w końcówce odcinka, gdzie okazało się, że Nathan zdradził prasie prywatny sekret Teda o jego ataku paniki na meczu. Aby jeszcze bardziej podkreślić, jak zły pod względem etycznym i moralnym był postępek Nate’a, to trener dowiedział się tego od dziennikarza. Trent Crimm nie musiał go ostrzegać, bo w końcu taka jest jego praca, ale w ten sposób wykazał się szacunkiem dla Teda. Nathan zszedł na bardzo złą drogę, którą trochę ciężko zrozumieć, ale źródło kryje się w jego niskiej samoocenie spowodowanej przez ojca. Finałowy odcinek zapowiada się przez to naprawdę emocjonalnie, bo Nate przekroczył granicę, tracąc zaufanie wrażliwego Teda.
Trzeba jeszcze dodać, że nad związkiem Roya i Keeley również zbierają się ciemne chmury. Byli ze sobą szczerzy podczas sesji zdjęciowej, wyjawiając swoje sekrety. Drobne grzeszki, którymi się podzielili z sobą, nie spowodowały kryzysu. Dopiero gdy Kent dowiedział się, że Jamie wyznał miłość jego partnerce, atmosfera stała się niezwykle napięta. A patrząc na minę Roya, to nawet groźna, jakby miał ochotę kogoś zamordować (świetny Brett Goldstein). I pomyśleć, że było tak przyjemnie, gdy były piłkarz chwilę wcześniej podnosił na duchu Keeley, która stresowała się sesją, ponieważ w wywiadzie i podczas zdjęć obnażała się emocjonalnie przed światem. A także wcześniej, gdy Roy przyszedł do szkoły siostrzenicy (suchar o spóźnieniu się do szkoły o kilkanaście lat), gdzie odkrył niestosowne rysunki Phoebe. To jest zastanawiające, a przy okazji lekko zabawne, że rysuje kobiece piersi z taką precyzją. W każdym razie związek Roya i Keeley czeka kolejna przeszkoda do pokonania. A może ten kryzys okaże się znacznie głębszy i poważniejszy? To intryguje.
W najnowszym odcinku Teda Lasso nie zabrakło humoru, który nie był nachalny (szczególnie przy postaci Higginsa). Twórcy skupili się na emocjach bohaterów, różnie reagujących na sytuacje, w których poczuli się zawiedzeni ze strony innych. Imponował dopracowany scenariusz, który także dobrze przygotował grunt pod finał drugiej serii, ponieważ kilka ważnych wątków wymaga rozwiązania po tym epizodzie, co ekscytuje. Zapowiadają się znowu wielkie emocje w końcówce serii, ponieważ jeszcze czeka nas decydujący o awansie mecz sezonu!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat