The Mandalorian: sezon 2, odcinek 4 - recenzja
The Mandalorian prezentuje misję tylko pozornie poboczną, bo to kolejny odcinek z rzędu, który jest kluczowy dla rozwoju głównej historii.
The Mandalorian prezentuje misję tylko pozornie poboczną, bo to kolejny odcinek z rzędu, który jest kluczowy dla rozwoju głównej historii.
Zgodnie z przewidywaniami większości widzów ten odcinek The Mandalorian nie pokazał jeszcze Ahsoki Tano, która dopiero zadebiutuje w 5. odcinku reżyserowanym przez Dave'a Filoniego, współtwórcę tej postaci. Zamiast tego twórcy skupiają się na misji pobocznej, bo bohaterowie lądują na Navarro, gdzie Cara Dune i Greef Karga zmieniają świat. Było to do przewidzenia, biorąc pod uwagę, jak zdezelowany był statek Mando, więc i tak dobrze, że gdziekolwiek był w stanie dolecieć.
Baby Yoda kradnie co najmniej kilka scen. Choćby początkową, w której malec pomaga przybranemu tacie i wchodzi w rolę małego mechanika. Jest to urocze, zabawne i zarazem pokazuje malutki rozwój podejścia do dziecka, które dostaje coś więcej do roboty. Podejrzenia dotyczące Ciemnej Strony Mocy znów powracają, gdy Baby Yoda, używając swoich nadnaturalnych zdolności, kradnie ciastka w szkole. Tego typu małe scenki pozwalają rozluźnić atmosferę, troszkę rozbawić i świadomie wykorzystać atut, jakim jest Baby Yoda. Ciekawe w tym jest to, że pierwszy raz widzimy, jak Djarin je bez zdejmowania hełmu, który tylko lekko podnosi przy swoim podopiecznym ku jego nieskrywanej ciekawości.
Na początku wspólnej misji z Kargą, Dune i Mythrilem z pilota serialu można odnieść wrażenie, że to znów poboczny wątek i zapychacz. Nic bardziej mylnego! Po raz kolejny w tym sezonie The Mandalorian Jon Favreau tworzy iluzję, że coś nie ma znaczenia, a koniec końców okazuje się ważne i prowadzi do czegoś rozwijającego główną historię. Atak na bazę Imperium na Navarro to festiwal pytań na temat Baby Yody, na które jedynie częściowo poznajemy odpowiedzi. Dzięki temu wątkowi wiemy, że Imperium potrzebuje jego krwi do dziwnych, jeszcze nie do końca zrozumiałych eksperymentów. A biorąc pod uwagę, że informacje przekazuje doktor z pierwszego sezonu, nasuwa się jedno skojarzenie: ma to związek z klonowaniem. Pamiętamy przecież, że postać ta miała na sobie emblemat klonerów z Kamino. Czyżby Imperium chciało transfuzją odtworzyć zdolności malca? A może chodzi o coś innego? Ten odcinek zdecydowanie pobudza ciekawość i staje się obietnicą, że The Mandalorian wskoczy w nadprzestrzeń. Moff Gideon w końcu ma nadajnik na pokładzie Razor Cresta (notabene mechanicy z Navarro to cudotwórcy...) i do tego coś dziwnego, co widzimy w ostatniej scenie. Zresztą to jedne z najlepszych sekwencji. Zauważcie, jak cała atmosfera serialu zmienia się, gdy skupiamy się na głównym czarnym charakterze. Pojawia się napięcie, jakiś klimat niepokoju, a charyzma Giancarlo Esposito dopełnia dzieła.
Co ciekawe, odcinek jest reżyserowany przez Carla Weathera, czyli aktora grającego Greefa. To właśnie jego sprawna ręka pozwala wykorzystać najmocniejsze atuty scenariusza i historii. Choć same strzelaniny z imperialnymi nie mają w sobie zbyt dużo napięcia, to już pościg wąwozami Navarro jest efekciarski, dynamiczny i szalenie rozrywkowy Czy to w trakcie ucieczki przed imperialnymi ścigaczami, czy strzelania do myśliwców TIE. The Mandalorian przyzwyczaił, że pod względem akcji jest to kawał kapitalnej rozrywki, a realizacja na poziomie kinowym zachwyca.
Ten serial zawsze jest w stanie jakoś ubogacić Gwiezdne Wojny i pokazać nieznającym tego świata widzom jego bogactwo. Świetnie oddaje to początkowa scena ze zbirami, których pierze Cara Dune, czy tętniące różnorodnym życiem miasteczko w Navarro. Trylogia sequeli błędnie opierała się na ludziach, marginalizując inne rasy świata Star Wars, a The Mandalorian przywraca równowagę, pokazując, jak bardzo jest to różnorodny wszechświat. Ten odcinek o tym przypomina. Nawet kwestia rozmowy Cary z pilotem Nowej Republiki wprowadza większy kontekst poprzez takie właśnie szczegóły.
The Mandalorian daje kolejny dobry i przede wszystkim ważny odcinek. Moff Gideon to świetny czarny charakter, a ta ostatnia scena wydaje się obietnicą, że kolejne odsłony mogą być niezwykle emocjonujące i kluczowe dla historii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat