The Walking Dead: Dead City - sezon 2, odcinek 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 12 maja 2025Drugi odcinek The Walking Dead: Dead City dostarczył sporo akcji, oryginalnych „fajerwerków” i napięcia. To sygnał, że 2. sezon powoli zaczyna się rozkręcać.
Drugi odcinek The Walking Dead: Dead City dostarczył sporo akcji, oryginalnych „fajerwerków” i napięcia. To sygnał, że 2. sezon powoli zaczyna się rozkręcać.

Nowy odcinek Dead City miał w sobie artystyczną nutkę. Wysłuchaliśmy, jak Victor pięknie gra na skrzypcach, a Dama opowiedziała widzom o obrazie Saturn pożerający własne dzieci malarza Francisca Goi. Z kolei Chorwat wykazał się talentem gawędziarskim, barwnie przedstawiając historię z przeszłości Negana w Enklawie oraz opowiastkę z lekcji chemii, zgraną z akcją na nabrzeżu. Czy to wszystko było potrzebne w tym króciutkim, bo zaledwie 41-minutowym odcinku? Niekoniecznie. To świadczy o tym, że scenarzyści nie mają pomysłów na solidne i sensowne dialogi, więc wydłużają sceny w inny sposób. Z drugiej strony aktorzy zagrali świetnie w tych nietypowych dla uniwersum momentach, więc koniec końców okazały się one całkiem przyjemne w odbiorze. W pamięć szczególnie zapadnie Victor, który przez chwilę wypełnił muzyką ten cichy, świszczący świat.
Odcinek, podobnie jak poprzedni, podzielił się na dwie perspektywy. Wątek Maggie kulał pod względem przebiegu historii. Nieprzekonujący był konflikt głównej bohaterki z Narvaez czy gubernatorką. A bezbarwny Armstrong starał się bezskutecznie załagodzić sytuację, która zmierzała w do bólu przewidywalnym kierunku. Ten wątek był męczący, a pojawienie się Hershela nie sprawiło, że stał się ciekawszy. Dopiero efektowny atak na prom rozkręcił wydarzenia. Sama końcówka, w której Maggie zdała sobie sprawę, że to jej syn przez podpalenie opon dał znak grupie na Manhattanie, nieco uratowała ten wątek. Lauren Cohen naprawdę znakomicie tu zagrała, gdy próbowała maskować przerażenie malujące się na jej twarzy z powodu odkrytej prawdy. Szkoda, że gra Logana Kima jest nierówna, więc nie zawsze wypada na ekranie wiarygodnie, niezbyt dobrze przekazując emocje swojego bohatera. Przynajmniej stabilnie i solidnie gra Mahina Napoleon, choć jej Ginny jest dość nieodgadnioną postacią. Możemy się tylko domyślać, co planuje w stosunku do Negana.

Sporo widowiskowej akcji zapewniła druga strona konfliktu. Fajerwerki, te dosłowne i w przenośni, zagwarantował Negan, który miał przy tym niezły ubaw – aż do momentu, gdy odkrył, że na promie znajdują się Hershel i Maggie. W każdym razie „pole minowe” na rzece oraz ostrzeliwanie stateczka wybuchającymi szwendaczami dostarczyło trochę rozrywki, a do tego zostało całkiem dobrze nakręcone. Było to coś nowego i oryginalnego dla uniwersum. Widocznie twórcom jeszcze nie skończyły się pomysły na szalone wydarzenia.
Najlepiej wypadła scena, w której Pierce został przyprowadzony przed oblicze Damy i Chorwata. Jednak to o los Victora, który skradł serca widzów, grając na skrzypcach utwory Bacha, drżeliśmy najbardziej. Chyba nikt nie miał wątpliwości, jak skończy ten bohater, gdy Dama tak wokół niego krążyła, a ekspresja Negana zmieniała się z wyluzowanej do strachu, błagalnych spojrzeń i rezygnacji po zaakceptowaniu nieuchronnego. Bawiło też to ukradkowe zerkanie na Chorwata pilnującego Lucille. Scena była pełna napięcia oraz makabry, gdy przyjaciel Negana poetycko padł trupem ze skrzypcami w ręku. Do tego wszyscy aktorzy zagrali wspaniale – od Jeffreya Deana Morgana, który umiejętnie wyrażał całą paletę emocji gotujących się w jego bohaterze, po Lisę Emery, która grała z lekkością i finezją, wyrastając na pełnokrwistego, przerażającego złoczyńcę. Z kolei Zeljko Ivanek bawił się rolą cały czas – zarówno gdy nerwowo przyglądał się poczynaniom Damy, jak i w momentach, gdy wchodził w tryb ogromnego fana Negana. Jego postać irytuje, ale to dobrze.
Drugi odcinek nowego sezonu The Walking Dead: Dead City był lepszy od poprzedniego, bo pojawiło się w nim sporo emocji i napięcia. Pod względem fabuły wcale się nie poprawiło, ale przynajmniej nie ma w niej przestojów. Bardziej ciekawił wątek Negana (bo los Victora szokował i smucił) niż wątek Maggie – śmierć gubernatorki, która mogła odegrać ważną rolę, przeszła zupełnie bez echa. Natomiast dynamiczna akcja mogła się podobać. Podobnie jak gra aktorska, która sprawia, że mimo wszystko chce się wracać do tego serialu. A na pewno interesuje, co spotka grupę w Central Parku, który twórcy z lubością pokazują w finałowych ujęciach epizodów. W przyszłym tygodniu przekonamy się, czy rzeczywiście jest się czego obawiać.
Poznaj recenzenta
Magdalena Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1991, kończy 34 lat
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1993, kończy 32 lat
ur. 1939, kończy 86 lat

