Thorgal. Saga. Shaigan - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 23 października 2024Cykl Thorgal. Saga w swoich dotychczasowych dwóch odsłonach zaprezentował się zaskakująco udanie. Przypomniał fanom dzielnego Wikinga stare dobre czasy. Niestety w trzecim tomie nie jest już tak dobrze.
Cykl Thorgal. Saga w swoich dotychczasowych dwóch odsłonach zaprezentował się zaskakująco udanie. Przypomniał fanom dzielnego Wikinga stare dobre czasy. Niestety w trzecim tomie nie jest już tak dobrze.
Dwa tomy Thorgala, Żegnaj Aaricio i Wendigo, udowodniły, że lektura przygód bohatera stworzonego przez Jeana Van Hamme’a i Grzegorza Rosińskiego wciąż może dawać czytelnikom sporo frajdy. I nie chodziło tylko o to, że za pisanie i rysowanie wzięli się nowi twórcy, a albumy mają większą objętość. O sukcesie w dużym stopniu zaważyło wykorzystanie znanych już przygód bohatera i dopowiedzenie tego, co działo się między istotnymi dla cyklu punktami fabularnymi. Robin Recht w Żegnaj Aaricio przy okazji wydarzeń z młodości Thorgala mocno popuścił wodze fantazji, a w Wendigo Fred Duval postanowił jeszcze przez chwilę pobuszować na zachodniej półkuli, podczas powrotu bohatera i jego towarzyszy z krainy QA. Trzecia odsłona na podstawie okładkowego opisu też zapowiadała się ciekawie, gdy wzięła pod lupę ten okres w życiu Wikinga, kiedy szalał on na północnych morzach jako złowrogi Shaigan. Jednak sam zespół odpowiedzialnych za fabułę, czyli Yann le Pennetier i Roman Surżenko, nie napawał optymizmem.
Scenarzysta i rysownik znani są z tworzenia spin-offów Thorgala. Yann z czasem został namaszczony jako scenarzysta głównej serii, w której, owszem, miewa niezłe momenty, ale zazwyczaj psuje to, co zbudował irytującymi rozwiązaniami fabularnymi. Jakby ktoś stale nadzorował tego twórcę i wyciągał zestaw zasad obowiązujących w fabułach Thorgala w momencie, kiedy najlepiej byłoby uciec od standardów. Wychodzą z tego koszmarki w rodzaju Tupillaków, które mocno nadszarpują legendę cyklu.
Za rysunki w Shaiganie odpowiada Roman Surżenko, który na początku swojej pracy nad Louve był chwalony za utrzymanie podobieństwa do stylu Grzegorza Rosińskiego. Jednak w stylu tego artysty jest jakaś irytująca maniera – twarze bohaterów w różnych momentach mają nieco karykaturalny rys, co widać też w Shaiganie. Thorgal na kadrach wygląda niekiedy niezbyt mądrze, ale cóż, być może pasuje to do niezbyt mądrych założeń fabuły Yanna.
Odgrywanie roli Shaigana to mroczny okres w życiu Thorgala. Utratę pamięci przez bohatera wykorzystała Kriss de Valnor. Przekonała go, że jest budzącym grozę piratem, którego życie polega na łupieniu wszystkiego, co znajdzie się w jego zasięgu. Jednak Thorgal w tej opowieści to żaden żądny krwi pirat, a targany wyrzutami sumienia bohater, nierozumiejący, co się wokół niego dzieje. Twórcy zapewne chcą nam powiedzieć, że prawdziwa, honorowa natura Thorgala jest nie do zdławienia. Broni się samoistnie przeciw manipulacjom Kriss, która robi, co może, by osobowość Wikinga nie wzięła góry nad sprokurowanym przez nią złowrogim wizerunkiem. I prawda jest taka, że to właśnie Kriss rządzi w tej fabule – jest chyba jeszcze bardziej wredna i bezlitosna niż w głównym cyklu i w swoim spin-ofie. To przerażająca baba, której należy się bać. I nie da się ukryć – jest miejscami równie irytująca jak Thorgal.
Mieliśmy zatem dostać wypełnienie tej czarnej karty w życiorysie Thorgala, tymczasem otrzymaliśmy próbę wybielania. Jakby i w tym przypadku nad Yannem stał jakiś kontroler i mówił, co można, a co nie. Dlatego też cała wyprawa po miecz, dzięki któremu bohater otrzymał od pewnego wróżbity obietnicę przywrócenia prawdziwego imienia, wydaje się fabularnym nieporozumieniem. Podobne odczucia szybko ogarniają również towarzyszących Thorgalowi i Kriss piratów.
Szkoda zatem, że zmarnowano potencjał trzeciej odsłony Thorgala, bo nawet w przekombinowanym Shaiganie czuć momentami chęć odejścia od zasad obowiązujących w przewodniej serii, by w zamian dać czytelnikom nieprzewidywalne widowisko. Kiedy na chwilę zapomnimy o fakcie, że twórcy obchodzą się z Thorgalem jak z jajkiem, można gustować w scenach akcji i w przygodowej oprawie niczym ze wciągającej komputerowej gry fantasy. Jednak co rusz na tym obrazie pojawia się rysa, gdy tylko Thorgal zaczyna mnożyć swoje wątpliwości i dociekać, a w końcu rozpaczać nad tym, co też jest z nim nie tak. Takie same egzystencjalne męczarnie targały nim w głównej serii. A w Thorgalu. Sadze nie potrzebujemy tego typu powtórek, tylko posmaku nowości – najlepiej rzeczywistego portretu bohatera jako bezlitosnego Shaigana. Nie dane nam było tego zobaczyć.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat