To zawsze Agatha - sezon 1, odcinek 7 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 24 października 2024Najnowszy odcinek To zawsze Agatha ujawnia wyczekiwaną informację (którą Funko zaspoilerowało większości oglądającym) i przy okazji daje nam jeden z najlepszych występów w historii MCU. Tak, mówię o Patti LuPone.
Najnowszy odcinek To zawsze Agatha ujawnia wyczekiwaną informację (którą Funko zaspoilerowało większości oglądającym) i przy okazji daje nam jeden z najlepszych występów w historii MCU. Tak, mówię o Patti LuPone.
Chciałabym powiedzieć, że 7. odcinek To zawsze Agatha dostarczył nam tylu wrażeń, co zeszłotygodniowy epizod, ale nie do końca tak jest. Co nie oznacza, że był mało jakościowy. Przeciwnie! Mimo powrotu do podstawowej formy Jac Schaeffer znów pokazała, że znakomicie spisuje się w roli reżyserki i scenarzystki. Odcinek, nad którym przejęła pełną kontrolę, pięknie podsumował dotychczasowe wątki i kapitalnie zarysował niesamowitą postać, jaką jest Lilia (grana przez równie wspaniałą Patti LuPone).
Ostatecznie jednak Billy nie skrzywdził ani Lilii, ani Jen. Widać było, że nie miał wobec nich złych zamiarów. U każdego nastolatka emocje czasem biorą górę. W połączeniu z nadnaturalnymi zdolnościami, które nie do końca potrafi kontrolować, złość nie dawała dobrych efektów. Na szczęście wiedźmy wróciły do gry, choć nie na długo. To spora wada serialu, o której wspominałam w poprzedniej recenzji – trudno zżyć się z drugoplanowymi bohaterkami, gdy czujemy, że zbliża się ich kres. Po śmierci Lilii jestem niemal pewna, że Jen będzie następna do odstrzału, a finał skończy się na głównej trójce (do czego jeszcze wrócę później). Tym razem odcinek miał być celowo przewidywalny. Mogliśmy przez chwilę pobyć w głowie wróżbitki, która musiała zmierzyć się ze swoją ostatnią próbą. Sęk w tym, że już wszyscy wiedzieliśmy, iż zakończy się to jej upadkiem.
Wydarzenia z perspektywy Lilii pokazały, jak naprawdę działają jej wizje. W przeciwieństwie do medium, które znamy z innych dzieł, ona de facto nie przewiduje przyszłości. Bohaterka żyje w sposób nielinearny – dlatego jej zachowanie wprawiło w konsternację resztę sabatu. To właśnie przyczynia się do chaosu, w którym trudno się połapać. Za ukazanie tego należą się ogromne brawa dla LuPone – jej występ należy do jednego z najlepszych w historii MCU. Teraz wszystkie wizje jej bohaterki oraz randomowe zdania, rzucane podczas poprzednich prób, nabrały sensu. Przy tym większość teorii, o których zresztą Paulina wspominała w swoich recenzjach, okazała się prawdziwa. Lilia faktycznie próbowała uratować Alice przed śmiercią.
Lilia wycisnęła z tej ostatniej przygody tyle, ile mogła. Gdyby nie ona, Billy i Agatha nadal na ślepo tasowaliby karty tarota. Zdążyła wypowiedzieć ostatnie słowa do swojego sabatu i poświęciła życie, by uratować go przed Siódemką Salem. Wiedźma nie mogła sobie wymarzyć piękniejszego pożegnania. Lilia z MCU jest reprezentantką bardzo sentymentalnej, słodko-gorzkiej opowieści. Musiała bowiem zmierzyć się z bolesnym przeznaczeniem oraz przemijającym czasem, a także pokonać swój strach przed Śmiercią. Ostatecznie spotkała się z nią jak z równą sobie siostrą – właśnie ta akceptacja była najlepszym finałem jej wątku, jaki mogliśmy otrzymać.
Na koniec analizy postaci Lilii wspomnę o ciekawej teorii fanów, którą wyczytałam na X. Skoro bohaterka przeżyła swoje życie w nieodpowiedniej kolejności, być może obudzi się w młodszej wersji siebie, co niejako sugerowało zakończenie odcinka. Czy mogłaby przeżyć tę część dzieciństwa, której brakowało w układance jej życia? W ten sposób mogłaby wreszcie poczuć dumę z tego, że jest wiedźmą, i docenić swoją przynależność do dawnego sabatu.
À propos Śmierci... Jak sugerował również tytuł odcinka, ujawniono prawdziwą tożsamość Rio Vidal. To zdecydowanie najlepsza scena epizodu, ale żałuję, że nie mogę się nią w pełni nacieszyć. Zapewne fani Marvela, którzy widzieli figurkę Funko w Internecie, mają ten sam problem. Trudno ocenić, czy zdołałabym przewidzieć, że Aubrey Plaza gra spersonifikowaną Śmierć. Otrzymywaliśmy wskazówki, ale czy potrafiłabym je przekierować w tym konkretnym kierunku? Niemniej jednak muszę przyznać, że ta kreacja jej leży. Skoro już mogę mówić o Rio per Śmierć – czy nie uważacie, że jest coś poetyckiego w jej relacji z Agathą? To tylko dodaje do legendarnej reputacji Harkness i pokazuje, że wiedźma dosłownie lubiła pogrywać ze Śmiercią. I na tym zabawa się nie skończy, co sugeruje ostatnia rada Lilii: "Jak nazwie cię tchórzem, padnij". Wygląda na to, że za tydzień dojdzie do ostatniego tańca Agatki ze Śmiercią. I na to czekam z niecierpliwością!
Poszłam nieco niechronologicznie, ale emocje wzięły górę – ten odcinek ewidentnie należał do Lilii i Śmierci. Zatrzymam się jeszcze na przebiegu próby. Wiecie już, że nie jestem fanką tej dość schematycznej formy serialu, w której podążamy za bohaterami do kolejnego domu i przechodzimy przez kolejne, trochę straszne zadanie. Jednak w tym przypadku muszę pochwalić pomysł, w którym nie zabrakło odniesień do popkulturowego wizerunku wiedźm. W serialu brakowało baśniowego kontekstu – i wreszcie go otrzymaliśmy! Udało się nawet symbolicznie dopasować ikoniczne bohaterki do naszego sabatu. Ironią losu Agatha ze swoją kiepską reputacją została Elphabą, a Lilia, jako dobroduszna bohaterka dnia, Glindą. Billy świetnie prezentował się jako Maleficent, a skrupulatnie dbającą o wygląd Jen przerobiono na przebrzydłą Grimhildę. Jestem zachwycona efektem.
Czy moja (nieco obłąkana) wizja dotycząca Wandy Maximoff może się spełnić? Rozmowa Billy'ego z Agathą znów dała mi nadzieję, że Scarlet Witch jakimś cudem pojawi się w finale serialu. Sam nastolatek zaczął kwestionować, czy Wanda nie żyje, a Agatka nie umiała mu szczerze odpowiedzieć. Dlatego znów – błagam o cameo Elizabeth Olsen! Z ich rozmowy wyszła jeszcze jedna ciekawostka, nad którą warto się zastanowić – Wiccan zaczął powątpiewać, czy Agatha w ogóle była na Szlaku Wiedźm. To w zasadzie dobre pytanie. Jak wiele legend o Harkness zawiera ziarenko prawdy, a jaka część to zwykłe bujdy? Jestem ciekawa, co Wy sądzicie na ten temat.
Epizod był nieco słabszy niż poprzedni – głównie przez powrót do podstaw oraz chaotyczną, niechronologiczną formę narracji. Jednak znów wyciągnęliśmy z niego potężną dawkę informacji, która buduje ekscytację na ostatnie dwa odcinki. Jak wspomniałam wyżej, najbardziej czekam, aż Śmierć nazwie Agathę tchórzem. Ciekawe, co z tego wyniknie.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat