Trials Rising – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 26 lutego 2019Seria Trials powraca i oferuje jeszcze więcej wyzwań, tras, sposobów na upadek z motocykla, a także... lootboksy.
Seria Trials powraca i oferuje jeszcze więcej wyzwań, tras, sposobów na upadek z motocykla, a także... lootboksy.
Trials to seria z długą historią. Jej pierwsza odsłona zadebiutowała jeszcze w 2000 roku jako gra dostępna w przeglądarkach internetowych. Z czasem doczekała się kilku kontynuacji oraz licznych spin-offów. Rising to najnowsza część cyklu i pod wieloma względami również najlepsza. Pewnych wpadek jednak nie udało się tu uniknąć.
Podstawy rozgrywki w Trials Rising pozostały niezmienione. Nadal zasiadamy tutaj za sterami motocykli i bierzemy udział w różnego rodzaju zawodach motocrossowych. Oczywiście na wyjątkowo mocno podkręconych trasach, pełnych różnego rodzaju ramp, przeszkód i innych niespodzianek. Sterowanie jest tu bardzo proste: spusty pada wykorzystywane są do kontrolowania gazu i hamulca, a wychylając gałkę analogową mamy możliwość balansowania ciałem naszego motocyklisty. Oczywiście szybko okazuje się, że proste sterowanie nie oznacza, że i sama rozgrywka nie będzie sprawiała żadnych problemów.
Trials Rising to nadal gra bardzo wymagająca, w której do sukcesu konieczne jest odpowiednie wyczucie zarówno naszego pojazdu, jak i kierowcy. W celu osiągania jak najlepszych wyników przyda się również powtarzanie tras i uczenie się położenia przeszkód – dopiero wtedy będziemy mogli pokusić się o bicie rekordów. Szczególnie, że niektóre utrudnienia na trasach są tu bardzo nietypowe. Natrafimy m.in. na wybuchające beczki, platformy wyrzucające nas w powietrze, pętle, a nawet... kule do wyburzeń. Pomocny okazuje się całkiem nieźle zrealizowany samouczek, dzięki któremu nowicjusze zostaną wprowadzeni w tajniki tej produkcji.
Bardzo dobre wrażenie robi zróżnicowanie dostępnych w grze aktywności. W trakcie trybu kariery weźmiemy udział zarówno w standardowych wyścigach na czas i starciach z innymi motocyklistami, ale nie brakuje też bardziej nietypowych zadań, takich jak wystrzeliwanie naszej postaci przy pomocy beczek z wybuchowymi substancjami czy połączenia motocrossu z... koszykówką. Do tego dochodzą różne dodatkowe cele - np. kończenie tras z określoną maksymalną liczbą możliwych potknięć czy pokonywanie konkretnych przeciwników. Wszystko to sprawia, że zabawa nie nuży się nawet po dłuższym czasie. Oczywiście, kampania dla jednego gracza nie jest tu jedyną atrakcją. Przygotowano też możliwość rozgrywki online oraz lokalnie i obie te opcje działają bez zarzutów. Szczególnie ciekawie wypada tutaj lokalny tryb "Tandem Bike", w którym dwóch graczy kontroluje jeden pojazd. Do tego dochodzi jeszcze rozbudowany edytor tras. Narzędzie to daje naprawdę spore możliwości, ale ma również pewną wadę - jego obsługa nie jest zbyt intuicyjna i stworzenie przy jego pomocy czegoś naprawdę imponującego wymaga sporej wprawy.
Ciekawym dodatkiem jest tu również możliwość personalizacji - nie tylko motocykla, ale i naszego wirtualnego awatara. Za postępy w grze otrzymujemy lootboksy, a w skrzynkach mamy przeróżne przedmioty - m.in. hełmy, kurtki, światła, felgi i wiele innych. A skoro mamy lootboksy, to nie brakuje również mikrotransakcji - te nie są na szczęście obowiązkowe i mają wyłącznie kosmetyczne znaczenie, ale sama ich obecność może odrzucić część graczy. Większym problemem jest jednak to, że chociaż gra działa bez połączenia z siecią, to jest to doświadczenie niepełne - owszem, przejedziemy wyścigi, zdobędziemy kolejne poziomy doświadczenia, a tym samym też skrzynki z wyposażeniem, ale... nie otworzymy ich, dopóki nie będziemy mieli połączenia z internetem.
Z systemem poziomów związany jest jeden z problemów Trials Rising. Co jakiś czas natrafiamy bowiem na zawartość, którą możemy odblokować dopiero po zdobyciu konkretnego poziomu doświadczenia, nawet jeśli wcześniej zaliczyliśmy wszystko ze złotymi medalami. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak tylko zabrać się za powtarzanie przejechanych już wyścigów lub bicie własnych rekordów, co może być satysfakcjonujące, ale mniej cierpliwych graczy może znużyć.
Oprawa audiowizualna nie zawodzi. Grafika jest miła dla oka, a zwiedzane przez nas lokacje są bardzo różnorodne. Trafiamy m.in. do studia filmowego w Hollywood, bierzemy udział w hiszpańskiej Tomatinie, a nawet trafiamy na średniowieczny festyn. Wszystkie miejsca łączy jedno - są pełne detali, co robi duże wrażenie, szczególnie w grze, w której rzadko mamy możliwość, by zwrócić uwagę na elementy znajdujące się gdzieś w tle. Trudno przyczepić się też do działania tej produkcji. Na moim podstawowym modelu PlayStation 4 nie zanotowałem żadnych spadków wydajności. No, może nie licząc naprawdę sporadycznych przycinek, jednak te mogą wynikać z moich problemów z internetem w trakcie rozgrywki. Warstwa audio również jest całkiem niezła, a ścieżka dźwiękowa świetnie pasuje do dynamicznej i szalonej rozgrywki, chociaż utwory dość często się powtarzają - zdecydowanie mogłoby być ich tu nieco więcej.
Trials Rising to bez wątpienia najbardziej kompletna i dopakowana zawartością odsłona serii. Nie ma tu żadnej wielkiej rewolucji, ale niemal wszystko jest tu bardzo dopracowane i całkiem nieźle przemyślane. Szkoda, że zdecydowano się na swoisty level-gating w trybie kariery, ale jeśli nie przeszkadza Wam odrobina powtarzalności, lubicie wymagające produkcje, a Elastomania na zawsze została w Waszych sercach po lekcjach informatyki, to zdecydowanie powinniście sięgnąć po ten tytuł.
Plusy:
+ sporo zawartości,
+ zróżnicowane wyścigi,
+ pomysłowe trasy,
+ personalizacja postaci i pojazdów,
+ przyjemna i satysfakcjonująca rozgrywka.
Minusy:
- lootboksy i mikrotransakcje,
- soundtrack mógłby być bardziej rozbudowany,
- skomplikowany w obsłudze edytor tras,
- dostęp do aktywności uzależniony od poziomu gracza.
Źródło: fot. Ubisoft
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat